Światło księżyca wpadało przez ogromne okno do sypialni rudzielca. Za oknem można było dostrzec cały Seoul nocą. Światła billboardów i ulicznych świateł odbijały się od szklanych powierzchni budynków. Dzisiejszej nocy Jimin nie mógł zasnąć. Leżał na plecach myśląc o sytuacji z klubu. Na prawdę pieprzył się z kim popadnie? To wszystko nie miało sensu. Czuł się jak wrak człowieka. Oszukany przez świat. Przewrócił się na lewy bok i błagał Morfeusza o sen.
~*~
Znów to samo. Obudził się i z zamkniętymi oczami modlił, aby był w domu. Uchylił jedną powiekę i gdy tylko ujżał znajome kolory, otworzył również drugą. Nie mógł uwierzyć że leży w swojej sypialni na swoim łóżku i nikt nie śpi obok niego. Podniósł się i zaczął śmiać jak głupi. Wstał z mebla i spojrzał w lustro na przeciwko siebie, podpierając jedną ręką by nie upaść. Kołdra zsunęła się z jego ud i ukazała intymne miejsce. Mimo iż był u siebie i tak obudził się nagi. Jego mina zrzędła. A co jeśli sprowadził kogoś do domu i teraz wiedzą gdzie mieszka?
Chciał odgarnąć niesforne kosmyki do tyłu ale spostrzegł że na jego ręce jest biała substancja. Od razu domyślił się co to było i na samą myśl że to nie jego, wzdrygnął się. A może jego? Wstał i poszedł do łazienki. I tak już był nagi więc wszedł do kabiny i odkręcił gorącą wodę. Lubił to uczucie gdy ciecz lekko przypiekała jego skórę. To go relaksowało.
Wyszedł spod prysznica i chwycił puchaty ręcznik. Wytarł swoje ciało i przewiązał materiał na biodrach. Wyszczotkował zęby i nakremował twarz. Wrócił do sypialni po jakieś ciuchy. Nagle jego telefon zabrzęczał, dając do zrozumienia że dostał wiadomość. Sięgnął więc po urządzenie, siadając na brzegu łóżka.
Taehyung
Namiary na mojego psychologa: ul. XXXXX w recepcji powiedz że Kim Taehyung polecił ci tu przyjść i że ma cię przyjąć Kim Namjoon ^^
Chłopak uśmiechnął się pod nosem. Wyszedł z wiadomości i kliknął ikonkę kontaktów. Wyszukał numer do swojej sekretarki i stuknął w zieloną słuchawkę. Po jednym sygnale połączenie zostało odebrane.
- Pan Park... coś się stało? - spytała zmartwionym głosem.
Miała z 38 lat; brunetka; krótkie włosy, które do pracy czesała w niską kitkę; nosiła czarne, wąskie okulary; szczupła; wyższa od Jimina, nawet bez swoich eleganckich szpilek na cienkim obcasie. Pomimo młodego wieku była cholernie dobra w swojej robocie. Nie bała się skarcić pracodawcy za jego nieodpowiedzialne zachowanie bądź jakiś wybryk. Jimin traktował ją jak bliską ciotkę albo nawet i siostrę i na odwrót.
Mężczyzna podszedł do szafy i rozsunął drzwi ukazując rządki wiszących wieszaków z ubraniami.
- Umów mnie na wizyte u psychologa ul. XXXXX, Kim Namjoon. - powiedział przesówając wieszaki w celu szukania odpowiedniego stroju.
Telefon podtrzymywał ramieniem aby mu nie wypadł.
- Dobrze, na którą godzinę, w jakim dniu? - spytała wstukując coś na klawiaturze, co było dobrze słyszalne przez słuchawkę.
- Najlepiej dzisiaj o 13. Jak nie da rady to jutro na tą samą godzinę. Wiesz co powiedzieć aby ich przekonać aby wizyta była dzisiaj. - uśmiechnął się cwanacko, wyciągając z szafy niebieski t-shirt z białymi napisami, który odkrywał jego obojczyki oraz granatowe, jeansowe spodnie.
W jednej dłoni trzymał wybrane ubrania, a w drugą chwycił urządzenie przy jego uchu.
- Dobrze, nie ma sprawy. Dam znać.
- Czekam. - rzucił i nie czekając, rozłączył się.
Podszedł do mebla z szufladami, gdzie znajdowała się różna biżuteria oraz krawaty. Był perfekcjonistą, więc lubił mieć wszystko poukładane.
Wybrał srebrny naszyjnik z wisiorkiem w kształcie kostki od gitary, który opinał jego szyje. Oraz kilka jego ulubionych pierścionków: na kciuk, plec serdeczny oraz wskazujący. Z takim zestawem ruszył do łazienki. Odłożył ciuchy na pralkę. Ściągnął ręcznik z bioder i odwiesił na miejsce. Wciągnął bieliznę na siebie, to samo uczynił z resztą ciuchów. Nałożył pierścionki na swoje palce, zapiął srebrną ozdobę na szyi i przyglądnął się sobie w lustrze. Dzisiaj wyglądał bardziej przebojowo i rockowo ale nadal seksownie.
Wychodząc z sypialni, chwycił swój telefon i udał się do przestronnej kuchni. Stanął przed lodówką chwilę się w nią wpatrując po czym stwierdził że nie jest głodny. Przysiadł na kanapie i włączył telewizor. Skakał z kanału na kanał, szukając czegoś ciekawego. Trafił na wiadomości, pokazywali jakiś wypadek, porwanie, gwałt i napad.
- Sprawca wypaku twierdzi, że nie pamięta niczego. Jak mówi, poszedł w nocy spać i nagle obudził się w tym miejscu nie wiedząc co się dzieje. Badania nie wykazały promili we krwi ani żadnych innych używek. Takich przypadków mamy coraz więcej i nikt nie wie, czym to jest spowodowane. - powiedziała reporterka.
Park przełknął nerwowo ślinę. On ma tak samo, a co jeśli pewnego dnia... Nie,nie! Potrząsnął przecząco głową i przełączył na następny program. Na ekranie pojawił się on sam i facet, który przeprowadzał z nim wywiad. Uśmiechnął się kącikiem ust i rozsiadł wygodnie na meblu. Nagle usłyszał huk. Szybko pobiegł do kuchni skąd dobiegał dźwięk. Stanął w przejściu, spoglądając na podłogę, gdzie leżał rozbity wazon w niebieskim kolorze. Obrócił głowę w bok, gdzie poprzednio stało szklane naczynie. Okno było otwarte. Przeklnął pod nosem, karcąc się że pewnie źle je zamknął. Ominął kawałki szkła i zamknął źródło przeciągu. Westchnął i kucnął przy odłamkach. Zaczął zbierać je do lewej dłoni. Przez chwilę stracił równowagę ale odruchowo zacisnął pięść i podparł się nią aby nie upaść w wyniku czego ostre boki przebiły się przez skurę, kalecząc ją. Syknął pod nosem, powstrzymując się od przeklnięcia. Nagle ktoś zapukał do drzwi. Jeszcze bardziej się zdenerwował. Rzucił szkło spowrotem na ziemię i ruszył do wejścia, trzymając dłoń stroną wewnętrzną do góry, aby krew nie skapywała na panele. Przekręcił zamek i szarpnął za klamkę. Za szybko się cieszył ze szczęśliwego dnia.
- Hej Jim... Co ci się stało?! - krzyknął miętowo-włosy, gdy tylko zauważył dłoń rudzielca.
Wszedł szybko do środka i od razu złapał go za rękę, przyglądając się ranie.
- To mały wypadek, nie przejmuj się. - posłał przyjacielowi słaby uśmiech.
Ten pociągnął go do salonu i usadził na kanapie. Pobiegł do łazienki i przyniósł apteczkę. Położył małą walizeczkę na stole i otworzył. Wyjął wodę utlenioną oraz gazik. Odkręcił buteleczkę i zmoczył substancją materiał. Chwycił dłoń Jimina i oparł o swoje kolano, uprzednio kładąc na nim ręcznik.
- Teraz może zaboleć Jiminie. - powiedział i zaczął odkażać rany.
- Aishh... - syknął i spuścił głowę, mocno zaciskając powieki.
Po kilku minutach oczyszczania, odłożył już czerwony od krwi gazik i przyłożył do rany świeży. Chwycił bandaż, po czym owinął go na jego dłoni. Na koniec gładził wierzch jego ręki, kciukiem.
- Już po wszystkim. A teraz powiedz mi co się stało. - spojrzał mu w oczy.
- Nic. Po prostu miałem przeciąg w domu i wazon upadł na podłogę. - chwycił swój telefon, leżący na stole.
Wybrał numer do swojej sprzątaczki i nacisnął zieloną słuchawkę.
- Dzień dobry. Dzisiaj wychodzę wcześniej, może przyjść pani szybciej. Miałem mały wypadek w kuchni, więc proszę się tym zająć. - rozłączył się.
- Widzę że coś cię trapi Jimin. - powiedział Yoongi, wpatrując się w jego oczy.
Rudowłosy przejechał dłonią po całej długości twarzy. Oparł plecy o oparcie wygodnej sofy. Odchylił głowę do tyłu i przymknął powieki.
- Bo... A co jeśli... Ehh... - westchnął ciężko - Widziałem dzisiaj wiadomości i jakiś człowiek z wypadku mówił że ma podobnie do mnie. Reporterka powiedziała że takich przypadków ludzi jest coraz więcej i... - łzy zaczęły zbierać mu się w oczach.
Zamilkł na chwilę, przełykając gule w gardle. Min cierpliwie czekał i słuchał każdego słowa jego przyjaciela.
- Yoongi a co jeśli... jeśli kiedyś też spowoduje wypadek? Albo co gorsza...
- Zamknij się. - przerwał mu - Nawet nie waż się tak myśleć. - potrząsnął jego kolanem - Od 2 lat nic podobnego nie miało miejsca i nie będzie mieć.
Jiminowi po policzku spłynęła łza. Tak bardzo bał się. Miętowo-włosy zauważył to i starł kroplę kciukiem. Chwilę się zastanawiał, po czym szarpnął go za ramię i zamknął w szczelnym uścisku.
- Będzie dobrze Jiminie. - gładził dłonią jego plecy.
Park poddał się temu i chłonął gażdy gest przyjaciela. Chwilę spokoju przerwał telefon rudzielca. Zrezynowany odsunął się od Mina i odebrał połączenie.
- Tak, słucham? - powiedział lekko ochrypniętym głosem.
- Załatwiłam wizyte. Dzisiaj o 13 tak jak chciałeś.
- Dzięki. - rozłączył się - Wybacz hyung, muszę iść do psychologa. - wstał i pokierował się do wyjścia.
- Podwieźć cię? - dołączył do niego.
- Jak, chcesz hyung.
~*~
Po trzydziestu minutach byli już na miejscu. Yoongi zaparkował samochód pod drzewem, w cieniu. Już odpinał pasy, gdy rudzielec go powstrzymał.
- Poradze już sobie. - wysiadł i zamknął za sobą drzwi.
Mientowo-włosy popatrzył na niego przez tylną szybę, patrząc jak odchodzi. Park odwrócił się i pomachał przyjacielowi. Min odpalił samochód i odjechał spod placówki.
Jimin stanął przed szklanymi drzwiami. Chwycił za klamkę i pociągnął do siebie. Przekroczył próg a do jego nozdrzy dobiegł charakterystyczny zapach szpitalnej czystości. Poczuł jakiś dziwny nie pokój. Skrzywił się i podszedł do recepcji. Za ladą stała młoda kobieta w farbowanych, krótkich blond włosach. Obok niej siedziała starsza, gdzieś może w wieku 40 lat. Miała czarne włosy upięte w kucyk.
- Dzień dobry. Ja do Kim Namjoona z polecenia Kim Taehyunga. - uśmiechnął się przyjaźnie.
- A pan to...? - blondynka podniosła na niego wzrok z nad dokumentów.
- Park Jimin.
- Och, pan Park. Zapraszam tędy. - skierowała dłoń w prawą stronę, opuszczając recepcję.
Rudowłosy ruszył za nią. Przemierzali długi korytarz aż w końcu dotarli do windy. Weszli do maszyny a kobieta wcisnęła przycisk na trzecie piętro. Po chwili znaleźli się na miejscu. Znów szli przez korytarz aż w końcu zatrzymali się przed brązowymi drzwiami, które różniły się od innych.
- Tu jest gabinet pana Kim. Do zobaczenia. - uśmiechnęła się i odeszła.
Dla Parka wydawała się jakaś dziwna i w ogóle od kąd tu jest, czuje się nieswojo. Zapukał w drewno i wszedł do środka. Zamknął za sobą drzwi. W środku było biało. Biała wykładzina, białe ściany, białe fotele, białe biurko, białe światła. Pomieszczenie było przestronne i takie puste. Szklana ściana z widokiem na Seul jeszcze bardziej oddawała charakter pustki.
- Emm... dzień dobry! - zawołał, gdy nie zauważył nikogo w pomieszczeniu.
Nagle krzesło obróciło się a na nim siedział mężczyzna, który również był ubrany na biało. Nawet jego włosy były koloru jasnego blondu.
- Witam panie Park. - miał złorzone dłonie, o które opierał podbródek - Prosze usiąść.
Jimin wykonał polecenie. Rozsiadł się na fotelu. Założył nogę na nogę a ręce umieścił na podłokietniku.
- A więc, co pana do mnie sprowadza? - wpatrywał się wyczekująco w rudzielca.
- Otóż, od dwóch lat zasypiam normalnie u siebie w domu a budzę kompletnie gdzieś indziej.
Namjoon pokiwał głową dając znak że rozumie.
- Nie wiem czym to jest spowodowane, a od kilku miesięcy... - zawachał się, odwracając wzrok.
- Proszę się nie krępować, jestem od tego aby panu pomóc. Muszę znać szczegóły. - zachęcił go.
- Od kilku miesięcy zacząłem budzić się w towarzystwie innych mężczyzn, jeśli pan wie co mam na myśli.
Kim zanotował wszystko w swoim notatniku.
- Proszę aby wszystko co tu się działo zostało między nami.
- Nie musi się pan o to martwić. Obowiązuje mnie tajemnica lekarska.
Jimin odetchnął z ulgą. Nie mógł dopuścić na jaki kolwiek skandal z jego strony. To zniszczyło by reputacje rudzielca, jego nazwiska oraz firmy.
- Wie pan co to może być?
Na te słowa blondyn uśmiechnął się kącikiem ust.
- Tak, domyślam się. Ostatnio mamy wiele takich przypadków. - wstał z krzesła i obszedł biurko dookoła, siadając na rogu mebla - Na pana szczęście, da się to wyleczyć.
- Zamieniam się w słuch.
- Wystarczy że podpisze pan to. - sięgnął po plik dokumentów i podał mu - A resztą zajmę się ja.
- Nie podpiszę dopóki tego nie przeczytam.
- Dobrze. Dam panu dwa dni. Wie pan, wielu czeka na swoją kolej, więc zależy mi na czasie.
Park kiwnął twierdząco głową. Psycholog podniósł się z miejsca na równe nogi. Widząc to rudzielec uczynił to samo.
- W takim razie, do zobaczenia za dwa dni. - wyciągnął dłoń do lekarza.
Ten uśmiechnął się i uścisnął jego rękę.