sobota, 30 kwietnia 2016

THIEF /Rozdział 2



Światło księżyca wpadało przez ogromne okno do sypialni rudzielca. Za oknem można było dostrzec cały Seoul nocą. Światła billboardów i ulicznych świateł odbijały się od szklanych powierzchni budynków. Dzisiejszej nocy Jimin nie mógł zasnąć. Leżał na plecach myśląc o sytuacji z klubu. Na prawdę pieprzył się z kim popadnie? To wszystko nie miało sensu. Czuł się jak wrak człowieka. Oszukany przez świat. Przewrócił się na lewy bok i błagał Morfeusza o sen.

~*~

Znów to samo. Obudził się i z zamkniętymi oczami modlił, aby był w domu. Uchylił jedną powiekę i gdy tylko ujżał znajome kolory, otworzył również drugą. Nie mógł uwierzyć że leży w swojej sypialni na swoim łóżku i nikt nie śpi obok niego. Podniósł się i zaczął śmiać jak głupi. Wstał z mebla i spojrzał w lustro na przeciwko siebie, podpierając jedną ręką by nie upaść. Kołdra zsunęła się z jego ud i ukazała intymne miejsce. Mimo iż był u siebie i tak obudził się nagi. Jego mina zrzędła. A co jeśli sprowadził kogoś do domu i teraz wiedzą gdzie mieszka?

Chciał odgarnąć niesforne kosmyki do tyłu ale spostrzegł że na jego ręce jest biała substancja. Od razu domyślił się co to było i na samą myśl że to nie jego, wzdrygnął się. A może jego? Wstał i poszedł do łazienki. I tak już był nagi więc wszedł do kabiny i odkręcił gorącą wodę. Lubił to uczucie gdy ciecz lekko przypiekała jego skórę. To go relaksowało.

Wyszedł spod prysznica i chwycił puchaty ręcznik. Wytarł swoje ciało i przewiązał materiał na biodrach. Wyszczotkował zęby i nakremował twarz. Wrócił do sypialni po jakieś ciuchy. Nagle jego telefon zabrzęczał, dając do zrozumienia że dostał wiadomość. Sięgnął więc po urządzenie, siadając na brzegu łóżka.

Taehyung

Namiary na mojego psychologa: ul. XXXXX w recepcji powiedz że Kim Taehyung polecił ci tu przyjść i że ma cię przyjąć Kim Namjoon ^^

Chłopak uśmiechnął się pod nosem. Wyszedł z wiadomości i kliknął ikonkę kontaktów. Wyszukał numer do swojej sekretarki i stuknął w zieloną słuchawkę. Po jednym sygnale połączenie zostało odebrane.
- Pan Park... coś się stało? - spytała zmartwionym głosem.
Miała z 38 lat; brunetka; krótkie włosy, które do pracy czesała w niską kitkę; nosiła czarne, wąskie okulary; szczupła; wyższa od Jimina, nawet bez swoich eleganckich szpilek na cienkim obcasie. Pomimo młodego wieku była cholernie dobra w swojej robocie. Nie bała się skarcić pracodawcy za jego nieodpowiedzialne zachowanie bądź jakiś wybryk. Jimin traktował ją jak bliską ciotkę albo nawet i siostrę i na odwrót.

Mężczyzna podszedł do szafy i rozsunął drzwi ukazując rządki wiszących wieszaków z ubraniami.
- Umów mnie na wizyte u psychologa ul. XXXXX, Kim Namjoon. - powiedział przesówając wieszaki w celu szukania odpowiedniego stroju.
Telefon podtrzymywał ramieniem aby mu nie wypadł.
- Dobrze, na którą godzinę, w jakim dniu? - spytała wstukując coś na klawiaturze, co było dobrze słyszalne przez słuchawkę.
- Najlepiej dzisiaj o 13. Jak nie da rady to jutro na tą samą godzinę. Wiesz co powiedzieć aby ich przekonać aby wizyta była dzisiaj. - uśmiechnął się cwanacko, wyciągając z szafy niebieski t-shirt z białymi napisami, który odkrywał jego obojczyki oraz granatowe, jeansowe spodnie.

W jednej dłoni trzymał wybrane ubrania, a w drugą chwycił urządzenie przy jego uchu.
- Dobrze, nie ma sprawy. Dam znać.
- Czekam. - rzucił i nie czekając, rozłączył się.
Podszedł do mebla z szufladami, gdzie znajdowała się różna biżuteria oraz krawaty. Był perfekcjonistą, więc lubił mieć wszystko poukładane.

Wybrał srebrny naszyjnik z wisiorkiem w kształcie kostki od gitary, który opinał jego szyje. Oraz kilka jego ulubionych pierścionków: na kciuk, plec serdeczny oraz wskazujący. Z takim zestawem ruszył do łazienki. Odłożył ciuchy na pralkę. Ściągnął ręcznik z bioder i odwiesił na miejsce. Wciągnął bieliznę na siebie, to samo uczynił z resztą ciuchów. Nałożył pierścionki na swoje palce, zapiął srebrną ozdobę na szyi i przyglądnął się sobie w lustrze. Dzisiaj wyglądał bardziej przebojowo i rockowo ale nadal seksownie.

Wychodząc z sypialni, chwycił swój telefon i udał się do przestronnej kuchni. Stanął przed lodówką chwilę się w nią wpatrując po czym stwierdził że nie jest głodny. Przysiadł na kanapie i włączył telewizor. Skakał z kanału na kanał, szukając czegoś ciekawego. Trafił na wiadomości, pokazywali jakiś wypadek, porwanie, gwałt i napad.
- Sprawca wypaku twierdzi, że nie pamięta niczego. Jak mówi, poszedł w nocy spać i nagle obudził się w tym miejscu nie wiedząc co się dzieje. Badania nie wykazały promili we krwi ani żadnych innych używek. Takich przypadków mamy coraz więcej i nikt nie wie, czym to jest spowodowane. - powiedziała reporterka.

Park przełknął nerwowo ślinę. On ma tak samo, a co jeśli pewnego dnia... Nie,nie! Potrząsnął przecząco głową i przełączył na następny program. Na ekranie pojawił się on sam i facet, który przeprowadzał z nim wywiad. Uśmiechnął się kącikiem ust i rozsiadł wygodnie na meblu. Nagle usłyszał huk. Szybko pobiegł do kuchni skąd dobiegał dźwięk. Stanął w przejściu, spoglądając na podłogę, gdzie leżał rozbity wazon w niebieskim kolorze. Obrócił głowę w bok, gdzie poprzednio stało szklane naczynie. Okno było otwarte. Przeklnął pod nosem, karcąc się że pewnie źle je zamknął. Ominął kawałki szkła i zamknął źródło przeciągu. Westchnął i kucnął przy odłamkach. Zaczął zbierać je do lewej dłoni. Przez chwilę stracił równowagę ale odruchowo zacisnął pięść i podparł się nią aby nie upaść w wyniku czego ostre boki przebiły się przez skurę, kalecząc ją. Syknął pod nosem, powstrzymując się od przeklnięcia. Nagle ktoś zapukał do drzwi. Jeszcze bardziej się zdenerwował. Rzucił szkło spowrotem na ziemię i ruszył do wejścia, trzymając dłoń stroną wewnętrzną do góry, aby krew nie skapywała na panele. Przekręcił zamek i szarpnął za klamkę. Za szybko się cieszył ze szczęśliwego dnia.
- Hej Jim... Co ci się stało?! - krzyknął miętowo-włosy, gdy tylko zauważył dłoń rudzielca.
Wszedł szybko do środka i od razu złapał go za rękę, przyglądając się ranie.
- To mały wypadek, nie przejmuj się. - posłał przyjacielowi słaby uśmiech.

Ten pociągnął go do salonu i usadził na kanapie. Pobiegł do łazienki i przyniósł apteczkę. Położył małą walizeczkę na stole i otworzył. Wyjął wodę utlenioną oraz gazik. Odkręcił buteleczkę i zmoczył substancją materiał. Chwycił dłoń Jimina i oparł o swoje kolano, uprzednio kładąc na nim ręcznik.
- Teraz może zaboleć Jiminie. - powiedział i zaczął odkażać rany.
- Aishh... - syknął i spuścił głowę, mocno zaciskając powieki.
Po kilku minutach oczyszczania, odłożył już czerwony od krwi gazik i przyłożył do rany świeży. Chwycił bandaż, po czym owinął go na jego dłoni. Na koniec gładził wierzch jego ręki, kciukiem.
- Już po wszystkim. A teraz powiedz mi co się stało. - spojrzał mu w oczy.
- Nic. Po prostu miałem przeciąg w domu i wazon upadł na podłogę. - chwycił swój telefon, leżący na stole.
Wybrał numer do swojej sprzątaczki i nacisnął zieloną słuchawkę.
- Dzień dobry. Dzisiaj wychodzę wcześniej, może przyjść pani szybciej. Miałem mały wypadek w kuchni, więc proszę się tym zająć. - rozłączył się.
- Widzę że coś cię trapi Jimin. - powiedział Yoongi, wpatrując się w jego oczy.
Rudowłosy przejechał dłonią po całej długości twarzy. Oparł plecy o oparcie wygodnej sofy. Odchylił głowę do tyłu i przymknął powieki.
- Bo... A co jeśli... Ehh... - westchnął ciężko - Widziałem dzisiaj wiadomości i jakiś człowiek z wypadku mówił że ma podobnie do mnie. Reporterka powiedziała że takich przypadków ludzi jest coraz więcej i... - łzy zaczęły zbierać mu się w oczach.
Zamilkł na chwilę, przełykając gule w gardle. Min cierpliwie czekał i słuchał każdego słowa jego przyjaciela.
- Yoongi a co jeśli... jeśli kiedyś też spowoduje wypadek? Albo co gorsza...
- Zamknij się. - przerwał mu - Nawet nie waż się tak myśleć. - potrząsnął jego kolanem - Od 2 lat nic podobnego nie miało miejsca i nie będzie mieć.
Jiminowi po policzku spłynęła łza. Tak bardzo bał się. Miętowo-włosy zauważył to i starł kroplę kciukiem. Chwilę się zastanawiał, po czym szarpnął go za ramię i zamknął w szczelnym uścisku.
- Będzie dobrze Jiminie. - gładził dłonią jego plecy.
Park poddał się temu i chłonął gażdy gest przyjaciela. Chwilę spokoju przerwał telefon rudzielca. Zrezynowany odsunął się od Mina i odebrał połączenie.
- Tak, słucham? - powiedział lekko ochrypniętym głosem.
- Załatwiłam wizyte. Dzisiaj o 13 tak jak chciałeś.
- Dzięki. - rozłączył się - Wybacz hyung, muszę iść do psychologa. - wstał i pokierował się do wyjścia.
- Podwieźć cię? - dołączył do niego.
- Jak, chcesz hyung.

~*~

Po trzydziestu minutach byli już na miejscu. Yoongi zaparkował samochód pod drzewem, w cieniu. Już odpinał pasy, gdy rudzielec go powstrzymał.
- Poradze już sobie. - wysiadł i zamknął za sobą drzwi.
Mientowo-włosy popatrzył na niego przez tylną szybę, patrząc jak odchodzi. Park odwrócił się i pomachał przyjacielowi. Min odpalił samochód i odjechał spod placówki.

Jimin stanął przed szklanymi drzwiami. Chwycił za klamkę i pociągnął do siebie. Przekroczył próg a do jego nozdrzy dobiegł charakterystyczny zapach szpitalnej czystości. Poczuł jakiś dziwny nie pokój. Skrzywił się i podszedł do recepcji. Za ladą stała młoda kobieta w farbowanych, krótkich blond włosach. Obok niej siedziała starsza, gdzieś może w wieku 40 lat. Miała czarne włosy upięte w kucyk.
- Dzień dobry. Ja do Kim Namjoona z polecenia Kim Taehyunga. - uśmiechnął się przyjaźnie.
- A pan to...? - blondynka podniosła na niego wzrok z nad dokumentów.
- Park Jimin.
- Och, pan Park. Zapraszam tędy. - skierowała dłoń w prawą stronę, opuszczając recepcję.
Rudowłosy ruszył za nią. Przemierzali długi korytarz aż w końcu dotarli do windy. Weszli do maszyny a kobieta wcisnęła przycisk na trzecie piętro. Po chwili znaleźli się na miejscu. Znów szli przez korytarz aż w końcu zatrzymali się przed brązowymi drzwiami, które różniły się od innych.
- Tu jest gabinet pana Kim. Do zobaczenia. - uśmiechnęła się i odeszła.
Dla Parka wydawała się jakaś dziwna i w ogóle od kąd tu jest, czuje się nieswojo. Zapukał w drewno i wszedł do środka. Zamknął za sobą drzwi. W środku było biało. Biała wykładzina, białe ściany, białe fotele, białe biurko, białe światła. Pomieszczenie było przestronne i takie puste. Szklana ściana z widokiem na Seul jeszcze bardziej oddawała charakter pustki.
- Emm... dzień dobry! - zawołał, gdy nie zauważył nikogo w pomieszczeniu.
Nagle krzesło obróciło się a na nim siedział mężczyzna, który również był ubrany na biało. Nawet jego włosy były koloru jasnego blondu.
- Witam panie Park. - miał złorzone dłonie, o które opierał podbródek - Prosze usiąść.
Jimin wykonał polecenie. Rozsiadł się na fotelu. Założył nogę na nogę a ręce umieścił na podłokietniku.
- A więc, co pana do mnie sprowadza? - wpatrywał się wyczekująco w rudzielca.
- Otóż, od dwóch lat zasypiam normalnie u siebie w domu a budzę kompletnie gdzieś indziej.
Namjoon pokiwał głową dając znak że rozumie.
- Nie wiem czym to jest spowodowane, a od kilku miesięcy... - zawachał się, odwracając wzrok.
- Proszę się nie krępować, jestem od tego aby panu pomóc. Muszę znać szczegóły. - zachęcił go.
- Od kilku miesięcy zacząłem budzić się w towarzystwie innych mężczyzn, jeśli pan wie co mam na myśli.
Kim zanotował wszystko w swoim notatniku.
- Proszę aby wszystko co tu się działo zostało między nami.
- Nie musi się pan o to martwić. Obowiązuje mnie tajemnica lekarska.
Jimin odetchnął z ulgą. Nie mógł dopuścić na jaki kolwiek skandal z jego strony. To zniszczyło by reputacje rudzielca, jego nazwiska oraz firmy.
- Wie pan co to może być?
Na te słowa blondyn uśmiechnął się kącikiem ust.
- Tak, domyślam się. Ostatnio mamy wiele takich przypadków. - wstał z krzesła i obszedł biurko dookoła, siadając na rogu mebla - Na pana szczęście, da się to wyleczyć.
- Zamieniam się w słuch.
- Wystarczy że podpisze pan to. - sięgnął po plik dokumentów i podał mu - A resztą zajmę się ja.
- Nie podpiszę dopóki tego nie przeczytam.
- Dobrze. Dam panu dwa dni. Wie pan, wielu czeka na swoją kolej, więc zależy mi na czasie.
Park kiwnął twierdząco głową. Psycholog podniósł się z miejsca na równe nogi. Widząc to rudzielec uczynił to samo.
- W takim razie, do zobaczenia za dwa dni. - wyciągnął dłoń do lekarza.
Ten uśmiechnął się i uścisnął jego rękę.

THIEF /Rozdział 1



Chłopak stał w łazience przed umywalką i szczotkował zęby. Lewą ręką opierał się o jej brzeg. Jego ciało otulał mięciutki, śnieżny szlafrok. Włosy miał jeszcze wilgotne po prysznicu. Na lustrze widniała para wodna po kąpieli. Wpatrywał się w swoje odbicie, pogrążony myślami. Znów obudzi się gdzieś indziej, z kimś innym?

Wyciągnął szczoteczkę z buzi i podstawił pod kran. Odkręcił kurek z letnią wodą i opłukał biało-niebieski przedmiot. Odłożył ją do kubeczka aby się wysuszyła, następnie wypłukał buzię i wytarł starannie ręcznikiem. Odwiesił materiał na suszarkę i opuścił oliwkowo-beżową łazienkę.

Stanął przed swoim łóżkiem ze strachem w oczach. Wciągnął głęboko powietrze do płuc i wypuścił powoli. Ściągnął ze swoich ramion szlafrok, odsłaniając swoje ciało, które zakrywał tylko materiał ciemnych bokserek. Wsunął się pod kołdrę, modląc aby wszystko wróciło do normalności.

Dlaczego to właśnie on?

Dlaczego nie ktoś inny?

~*~

Czuł że już się obudził lecz nie otwierał oczu. Tak strasznie się bał tego co zobaczy ale z drugiej strony chciał już mieć to za sobą i wrócić do domu. Uchylił powieki nie dostrzegając tak dobrze mu znanego koloru swojego pokoju. Wiedział że nie jest u siebie. Podniósł się na łokciach i rozejżał po pomieszczeniu. Bordowo-białe ściany, ciemne panele podłogowe, jasna kanapa,szklany stolik, gdzie nie gdzie stały doniczki z roślinami. W końcu odwrócił głowę w bok. Tak... znów nie był sam. U jego boku leżał młody mężczyzna ale starszy od niego samego. Miał brązowe, przydługawe włosy, twarzy zaś nie widział bo była wtulona w kołdrę. Cieszył się że nigdy nie obudził się z jakimś staruchem albo grubasem. Jimin nie wiedział jak tu trafił, co robił ani gdzie jest, czyli jak zawsze. Nie było nawet mowy o tym aby wiedzieć czy przynajmniej on pieprzy, czy raczej jest pieprzony.

Odkrył kołdrę aby wstać, jak zwykle był nagi. Rozejrzał się po pomieszczeniu w poszukiwaniu swoich ubrań. W sumie to nigdy nie wiedział jak wyszedł ubrany ale dobrze znał zawartość swojej szafy. Dojrzał na kanapie swoją szarą bluzkę z czarnymi napisami. Podszedł do mebla i ubrał na siebie materiał. Odwrócił się na pięcie dalej poszukując ciuchów. Spodnie oraz bielizna znajdowały się przy jakiś drzwiach. Nie zważając na nic uwagi, ubrał się w pełni. Podszedł do jednych z dwóch drzwi i pociągnął za klamkę. Chciał jak najszybciej stąd uciec.

~*~

Jego przyjaciele Taehyung oraz Yoongi siedzieli wraz z nim u niego w domu na kanapie i popijali kawę. Kim był synem właściciela najdroższej drogeri perfumowej w Azji a Yoongi synem właściciela sieci bankowej. Cała trójka była bogata oraz wpływowa. Mieli swoje znajomości i nikt nie mógł im podskoczyć.

Jimina mieszkanie nie było małe, mieszkał w apartamentowcu, idealnie na 14 piętrze z widokiem na Seoul. Cały dom był urządzony w nowoczesnym i minimalistycznym stylu. Oliwkowo-beżowa łazienka z brązowymi akcentami, biało-szaro-niebieska kuchnia, biało-czarno-czerwona sypialnia oraz salon, w którym dominował beż, ecru i biel.

Mimo swojego młodego wieku Min został zastępcą oraz pomocnikiem w firmie swojego ojca, która produkowała najdroższe obuwie oraz ubrania. Była na drugim miejscu w światowym rankingu, na pierwszym wciąż utrzymywał się ich konkurent - Gucci.
- Znów gdzieś cię wywiało? - spytał miętowo-włosy upijając łyk naparu.
- Tak. - odpowiedział rudzielec smutnym głosem.
Palce Yoongiego zacisnęły się na filiżance.
- Może to jakaś choroba czy coś? - rzekł brunet zwilżając swoje wargi.
- Masz racje Tae, może Jimin powinien udać się do psychologa.
Najniższy westchnął poprawiając swoje włosy.
- Czemu nie? Spróbuje. Jak on mi nie pomoże to koniec ze mną. - przejechał dłonią po całej długości twarzy.
- Jak chcesz to dam ci namiary na swojego. - powiedział Taehyung szukając telefonu w kieszeni.
- Okej. Wyślij mi sms-em.
Yoongi wstał z fotela i podszedł do rudzielca, siadając obok niego bardzo blisko.
- Jiminie, a może pójdziemy dzisiaj naszą trójką do klubu? - przykleił się do jego ramienia.
Park spojrzał w oczy swojego przyjaciela, które wpatrywały się w niego błagalnie.
- No dobrze. - westchnął.
Tak na prawdę nie miał ochoty na żadne imprezy. Przecież codziennie w niewyjaśnionych okolicznościach znikał i to właśnie tam się budził.

~*~

Ostatni raz zlustrował swoją osobę w lusterku. Idealnie ułożone rude włosy z przedziałkiem, czarna, skórzana kurtka, biały, luźny t-shirt, który idealnie eksponował jego obojczyki, ciemne spodnie opinające to co trzeba z przetarciami na kolanach oraz czarne martensy. Do tego srebrny naszyjnik z wisiorkiem z tego samego surowca oraz pierścionki. Zdecydowanie należał do tych osób, które wiedzą jak dobrze wyglądać.

Przejechał palcami po swojej dolnej wardze, zastanawiając się ilu facetów ich dotykało. Na samą myśl wzdrygnął się oddalając od siebie te myśli. Spryskał się ulubionymi perfumami, które otrzymał od Taehyunga na urodziny. Brunet był idealny w tym fachu. Potrafił perfekcyjnie dobrać odpowiedni zapach do okazji oraz osoby.

Do jego uszu dobiegł łagodny, klasyczny dźwięk dzwonka. Podszedł do drzwi i bez spojrzenia przez wizjer otworzył zamek. Przed nim stał miętowo-włosy chłopak, którego bardzo dobrze znał. Miał na sobie jeansowe spodnie, poprzecierane praktycznie w każdym miescu. Na jego torsie spoczywała czarna koszulka a przez jedno ramie miał przewieszoną skórzaną kurtkę. Stopy zaś zdobiły czarne conversy. Na nosie miał umieszczone okrągłe, złote okulary a w uszach czarne kolczyki, które kiedyś otrzymał od Jimina w ramach podziękowania. Yoongi nie rozstawał się z nimi chociażby na krok. Zawsze je nosił, czy to elegancki bankiet, czy zwykłe wyjście na zakupy. Nigdy nie dopuścił by do tego aby założył inne.

Od zawsze dażył Jimina większym uczuciem niż przyjaźń, więc na widok jego dzisiejszego outfit'u, powstrzymywał się od rzucenia na niego i zrobenia tego, czego od zawsze pragnął. Momentami było to bardzo widoczne jednak rudzielec traktował to jako zwykłe, przyjacielskie przekomażanki, bo przecież Taehyung również przyklejał się w każdej możliwej chwili i wykożystał by każdą okazję aby nie spać samemu.
- To co, gotowy? - pierwszy otrząsnął się Yoongi.
- Tak, tak a gdzie Tae? - rozglądnął się za nim w poszukiwaniu energicznego bruneta.
- Czeka przed klubem. - odparł beznamiętnie, wpatrując się w oczy rudzielca.
- Dobra to daj mi chwilkę, pójdę po telefon. - powiedział i szybkim krokiem poszedł do salonu.
Wyszukał urządzenie, które leżało na stoliku. Zgarnął je szybko ręką i wrócił do swojego przyjaciela.
- Możemy iść.
Wyszli z wysokiego budynku. Przed wyjściem stał najnowszy model BMW miętowo-włosego, który wyglądał jakby dopiero co wyjechał z salonu samochodowego.

Starszy wyciągnął kluczyki z kieszeni i odbezpieczył pojazd.
- Znów ci się poprzedni samochód znudził? - spytał Jimin gdy wsiadali do pojazdu.
- Tak jakoś wyszło. - zaśmiał się drapiącpo karku.

Tak na prawdę chciał zaimponować młodszemu, bo dobrze wiedział jak bardzo lubi szybkie samochody. Rudzielca hobbym nie było zbieranie samochodów. Lubił je raczej oglądać. Sam miał tylko jeden samochód, bo nie był aż tak rozkapryszony aby co chwile je zmieniać.

~*~

Gdy dojechali pod klub, spojrzenia wszyskich przeniosły się właśnie na nich. Mimo że był to budynek dla bogaczów i tak przyciągali największą uwagę. Ten model samochodu wyszedł zaledwie 6 godzin temu a miętus już go miał.

Wysiedli z pojazdu. Yoongi zabezpieczył pojazd alarmem i ruszyli do bramki, przy której stał ochroniarz i koleś sprawdzający listę. Podeszli jak gdyby nigdy nic omijając kolejkę. Już mieli wyminąć dwóch goryli ale jeden z nich zatrzymał ich ręką. Oświetlenie nie było na tyle jasne aby móc rozpoznać twarze.
- Min Yoongi. - powiedział spoglądając mu pewnie w oczy.
Te dwa słowa wystarczyły aby mógł znaleźć się w środku.
- Najmocniej przepraszam, życzę miłej zabawy. - rzekł z uśmiechem i wpuścił ich do środka.
Był dobry, nawet przez sekundę nie okazał strachu.

Zatrzymał jednak Jimina. Starszy odwrócił się i chwycił go za rękę ciągnąc do siebie.
- Park Jimin. - powiedział Yoongi już lekko podirytowany zachowaniem ochroniarza - Jeszcze raz nas zatrzymasz a wylecisz stąd z hukiem. - zagroził i ruszyli dalej.

Weszli przez szerokie podwujne drzwi a do ich uszu dobiegł głośny dźwięk muzyki. Nozdrza zaś atakował ostry zapach alkoholu. Przy barze siedzieli już wstawieni bogacze a jakieś lafiryndy zaczęły kręcić się przy nich, pragnąc ich pieniędzy.

Yoongi rozglądał się po sali w poszukiwaniu ich przyjaciela. Odnalazł go w końcu, siedzącego w loży vipowskiej. Pociągnął za sobą zdezorientowanego Parka.

Na kanapie z Taehyungiem siedział ktoś jeszcze ale nie rozpoznał kto, gdyż był odwrócony do niego tyłem.
- Jesteśmy. - powiedział przerywając ich rozmowę.
Skierowali swój wzrok na przybyłych przyjaciół. Jimin od razu dosiadł się do nich.
- O, Yoongi! Jak ja cię dawno nie widziałem. - powiedział brunet.
- Ja ciebie też Jin. - rzekł beznamiętnie siadając obok Parka.
- Co tam u ciebie słychać? - uśmiechnął się, zakładając nogę na nogę.
- Jakoś leci, a co u ciebie. Widzę że interes dalej się kręci. - rozglądnął się po dobrze bawiących się ludziach.
Rudzielec patrzył na nich zdezorientowany. Nie znał tego kolesia.
- No jak widać. - przez chwilę zapanowała cisza.

Yoongi chwycił butelkę z trunkiem i nalał do pustej szklanki stojącej na stoliku. Upił mały łyk. Nie lubił alkoholizować się do zgona a poza tym wolał mieć oko na jego obiekt westchnień. Był tak cholernie zdrosny o niego. Brunet przeniósł swój wzrok na towarzysza Mina.
- O i Jimin jest! - wyszczerzył się, podbierając podbrudek o rękę.
Miętowo-włosy prawie opluł się piciem. Skąd on go znał?
- P-przepraszam ale skąd my się znamy? - spytał lekko wystraszony.
- No jak to skąd. Często tu bywasz.
No nieźle. Chciał na chwilę zapomnieć ale to go prześladuje. Nawet nie rozpoznał budynku z zewnątrz a z resztą, nigdy mu się nie przyglądał. Po prostu uciekał jak najszybciej do domu.
- Przepraszam, ale nie wiem o czym pan mówi.
- Och, co tak formalnie nagle. Przecież to ja SeokJin. Gdzie się podział ten zadziorny charakterek?
- Wybacz ale ja na prawdę nie wiem kim jesteś. Jestem tu pierwszy raz.

Jin popatrzał na niego przez chwilę zamyślonym wzrokiem. Może się pomylił? Nie na pewno nie. Wszędzie rozpozna ten głos.
- Hoseok! - podniósł rękę do góry, machając do jednego z kelnerów, który właśnie rozmawiał z jakimiś mężczyznami.
Ukłonił się im, przepraszająco i podszedł do właściciela klubu.
- Patrz kto przyszedł. - wskazał na Parka.
Kelner przez chwilę patrzył na niego ze zdziwieniem, po czym uśmiechnął się zadziornie.
- No, no. Dziś wyglądasz jeszcze bardziej kusząco. - oblizał dolną wargę.
W Yoongim coś się zagotowało. Miał ochotę przywalić mu.
- Chim mówi że nas nie zna. - powidział Seok robiąc smutną minkę.
- Co?! - zdziwił się - Jak możesz nas nie pamiętać albo przynajmniej mnie?
- Przepraszam, ale ja panów na prawdę nie znam. - powiedział drżącym głosem.
- Jak można pieprzyć się z kimś prawie co noc i nie pamiętać go. - obużył się.
Min przekroczył granice wytrzymałości. Wstał i złapał kelnera za koszulę.
- Skoro mówi że was nie zna to tak jest a teraz znikaj mi z oczu. - warknął.
Taehyung nie wiedział jak ma się zachować, po prostu obserwował sytuację z rozchylonymi ustami. Hoseok wystraszył się wpływowego chłopaka i oddalił się. Jimin nagle poderwał się i pobiegł za ciemnowłosym. To jego szansa na dowiedzenie się co robi w nocy.
- Hej! Zaczekaj! - krzyknął za nim.
Jung zatrzymał się odwrócił do niego.
- Czego? - burknął.
- Ja na prawdę nic nie pamiętam. Trudno mi to wyjaśnić ale czy mógłbyś mi powiedzieć co ja takiego robie gdy tu przychodzę? - spojrzał na niego błagalnie.
Brunet zlustrował go wzrokiem analizując jego słowa.
- Co noc przychodzisz do tego klubu. Najpierw zamawiasz jednego drinka, a następnie szukasz jakiegoś przystojniaka. Chyba nie trudno domyślić się co dalej.
- Co? Ja?
- Mhm. - mruknął przybliżając się do rudzielca - Najpierw wyszukujesz ofiary, potem podchodzisz i przyciskasz ją do ściany. - pchnął Jimina na ścianę, przylegając do niego całym swoim ciałem.

Chwycił jego biodra masując nie spiesznie. Jimin nie wiedział co począć. Z jednej strony chciał wiedziec co wyprawia a z drugiej, chce uciec od dotyku nieznajomego.
- Obmacujesz bezczelnie i szepczesz do ucha takie świństwa że nawet diabeł się chowa. - powiedział mając twarz blisko jego - Pragne cię... - szepnął, przygryzając płatek jego ucha i ścisnął jego pośladek.
Jimin chciał się wyrwać ale Hoseok uniemożliwił mu to, łapiąc jego obie ręce, przyszpilając nad jego głową. Wbił wzrok w jego usta,zbliżając się.
- Chciał abyś mu powiedział a nie pokazał. - warknął Yoongi, łapiąc za ramię bruneta.
Odepchnął go od rudzielca. Chwycił Parka za dłoń i pociągnął w strone miejsc ich pobytu.
- Od kiedy potrzebujesz obrońcy? Zawsze taki dominujący a teraz, co. - prychnął i wrócił do roboty.

Zaufasz mi? /Rozdział 5 - Widzisz idioto, i po co ci to było?



~~JIMIN~~

Jestem taki szczęśliwy! Za dwa tygodnie Boże Narodzenie! Chciałbym coś kupić Jungkookowi, ale nie wiem co. Chyba znów muszę się spotkać z Jinem. Zaprzyjaźniliśmy się trochę po naszym pierwszym spotkaniu. Czasem ze sobą piszemy o różnych głupotach, trochę o Jungkooku a nawet o jego pracy i mojej szkole. Traktujemy siebie jak rodzeństwo. Jin pewnie tego potrzebuje, aby porozmawiać, zaopiekować się, troszczyć o swojego brata. Może on nie zdaje sobie z tego sprawy ale robi ze mnie zastępczą wersję Jungkooka.

Wracając do prezentów, na pewno muszę kupić Yoongiemu, Taehyungowi, Jinowi oraz mamie. Minowi zamierzałem kupić beżowy golf, który już sobie upatrzyłem na wystawie, bo ostatnio lubuje się w nich. Tae kupiłem case na telefon w szczeniaczki. No co? On je kocha. Najlepiej to gdybym mu kupił całe schronisko i wypełnił psami jego dom. Jinowi kupie zegarek bo ciągle się skarży że musi wyciągać telefon aby sprawdzić godzinę. Mamie chcę kupić naszyjnik, bo jest najwspanialszą kobietą na świecie! Myślę że w ciągu tych dwóch tygodni zdąże zakupić te trzy rzeczy.

~*~

Jak co dzień znów siedziałem u Jungkooka. Zauważyłem że ostatnio zaczyna częściej leżeć w łóżku niż przesiadywać na siedzisku przy oknie. Podszedłem do okna i wpatrywałem się przez chwilę w widok na zewnątrz. Lampy, chodnik, trzy ławeczki, kilka drzew, budynki w oddali a wszystko pokryte śniegiem. A gdybym tak...
- Zaraz wracam Jungkookie. - powiedziałem do szatyna, który i tak pewnie mnie nie słuchał.
W biegu zawiązałem szalik na szyi i zapiąłem kurtkę. Stanąłem przed szpitalem i próbowałem sobie przypomnieć gdzie Jungkook ma okno. Po kilku minutach on sam ułatwił mi to zadanie bo pojawił się za szybą. Pewnie znudziło mu się łóżko, a może... po prostu jest ciekawy co robię? Nieee na pewno to pierwsze.

Pomachałem do niego, czego oczywiście nie odwzajemnił i stanąłem w zasięgu widoku Jungkooka. Wyszukałem odpowiednie miejsce i zacząłem lepić bałwana. Szczęście mi dopisuje bo śnieg się dzisiaj dobrze lepi. Słońce świeci ale jest schowane za gęstymi chmurami. Trochę wiatr powiewa ale nie przeszkadza mi to.

Robiąc śnieżne kule, co jakiś czas spoglądałem do góry i machałem mojemu przyjacielowi, uśmiechając się. Trochę mi już zimno i szalik się zsunął ale to nic. Robię to dla Jungkooka.

Gdy ustawiłem wszystkie elementy na siebie, ściągnąłem swój bordowy szalik i nałożyłem bałwankowi. Wyprostowałem swoje obolałe już plecy i rozglądnąłem się w poszukiwaniu jakiegoś drzewa albo krzewu. O, znalazłem. Podbiegłem do niego i urwałem dwie gałązki. Mam nadzieję że nie obrażą się za to ogrodnicy miejscy. W wiosnę odrosną.

Wróciłem do swojego dzieła po drodze urywając niepotrzebne rozgałęzienia. Wbiłem je w tułów białego stwora i z dumą przyglądnąłem się niemu. Był prawie mojego wzrostu. Nie był idealny ale wyjątkowy dla specjalnej osoby.

Wróciłem do środka i kierując się do jego pokoju, pocierałem swoje dłonie z zimna. Te rękawiczki są zdecydowanie za cienkie na taki mróz.
- Wróciłem. - posłałem mu szeroki uśmiech, wchodząc do środka.
Zmęczony opadłem na fotel nie ściągając kurtki.
- Podoba ci się bałwanek? Zrobiłem go abyś mógł patrzeć sobie na niego i miło myślał o świętach. Mam nadzieję że tak. - moje kąciki ust lekko podniosły się do góry.
Przez chwilę panowała cisza, którą oczywiście przerwałem.
- Jest jeszcze niedokończony. Jutro przyniosę mu jakiś kapelusz i coś z czego zrobię twarz oraz guziki. W tedy będzie piękniejszy. - z słowa na słowo robiłem się bardziej senny aż na końcu wypowiedzi zasnąłem.



~~JUNGKOOK~~

I po co ten idiota to robi. Teraz ciągle będę go widział i nie odpocznę od niego. Już dość mnie męczysz gdy tu jesteś. Na dodatek zasnął sobie. Idź do swojego domu czy coś i daj mi spokój.

Minęły już 54 minuty a on nadal śpi. Nagle usłyszałem pukanie a do środka wszedł Taehyung.
- Cześć wam. - powiedział nie patrząc nawet czy jestem sam czy z kimś.
To było oczywiste że nie sam.

Brunet trzymał moją kartę przed oczami, śledząc coś wzrokiem. Opuścił ją gdy chciał przysiąść na fotelu ale zauważył że już jest zajęty.
- A ja się dziwiłem co tak cicho tutaj. - zaśmiał się czochrając włosy rudzielca.
Przystanął na chwilę ręką w jednym miejscu a uśmiech zniknął z jego twarzy.
- Jiminie, ty masz gorączkę. - powiedział zmartwionym głosem.
Wyjął telefon z kieszeni i zadzwonił gdzieś.
- Yoongi? Przyjdź do pokoju Jungkooka, Jimin dostał gorączki. Mhm... Mhm... Tak... Dobra, czekam. - rozłączył się.

Dokończył wypełnianie moich papierów chociaż i tak widziałem że kątem oka zaglądał na Jimina. Nie to żeby mnie obchodziło co robią.

Po niecałych 5 minutach w pomieszczeniu zjawił się miętowo-włosy a ja powróciłem do łóżka. Zimno tu.
- Jestem. - powiedział wparowując do środka i podbiegł do Jimina.
Położył dłoń na jego czole na co rudzielec mruknął.
- Tak, to gorączka. - wyciągnął ze swojej średniej wielkości walizki termometr i zmierzył mu temperaturę.
- 39 stopni! - zdziwił się.
- Co teraz robimy? - spytał Tae.
- Najchętniej zostawił bym go tutaj aby mieć go na oku ale to niemożliwe. Musimy przewieźć go do domu. Lee nie da rady sama go wyciągnąć z samochodu i zaprowadzić do pokoju, więc myślę że spytam Hoseoka i Namjoona* czy nie pomogą jej. Jak coś to wezmą karetkę z ich szpitala. Nikt nawet nie zauważy.

Brunet kiwnął głową. Yoongi zadzwonił do Hoseoka bodajże, i poprosił ich aby tu przyszli. Po chwili przyszło dwóch mężczyzn w czerwonych kombinezonach z noszami i ułożyli rudzielca na nich.

Nareszcie sam...

Widzisz idioto, i po co ci to było?

Teraz jesteś chory.

Nikt ci tego nie kazał robić.

Idiota...



(*- Hoseok i Namjoon wystąpili gościnnie w tym rozdziale. Pracują oni w szpitalu znajdującym się niedaleko zakładu psychiatrycznego. Kolegują się z Yoongim, ponieważ jest lekarzem i często to on dzwonił po pogotowie gdy coś się działo, a jakoż iż ich zadaniem jest praca w terenie, często to oni przybywali na miejsce)



~~JIMIN~~

Obudziłem się w ciemnym pomieszczeniu. Gdy się poruszyłem, poczułem że nie jestem w pokoju Jungkooka i nie na fotelu tylko w łóżku. Miałem również na sobie inne ciuchy. Chciałem wstać ale moja próba zakończyła się zawrotami głowy i powróceniem do poprzedniej pozycji leżącej. Nagle drzwi do pomieszczenia otworzyły się wpuszczajać do środka światło. Teraz wiem że jestem u siebie w pokoju i po prostu jest już noc.

Do środka weszła, sądząc po sylwetce, moja mama. Zapaliła światło odwracając się do mnie przodem.
- O, nie śpisz już. - podeszła do mojego łóżka i położyła na nim tacę z miską, w której najdowała się woda, ściereczką, termometrem i jakąś maścią.
- Tak. W ogóle co się stało? - spytałem zdezorientowany.
- Taehyung znalazł cię w pokoju Jungkooka. Zasnąłeś na fotelu z gorączką. - wytłumaczyła.
Chwyciła termometr i wsadziła mi pod pache.
- Tak w ogóle to ładnego bałwanka zrobiłeś Jiminie. - uśmiechnęła się od ucha do ucha. - Jungkookowi na pewno się podoba.
- Dziękuje. - zarumieniłem się lekko.
Skąd wie że dla niego. Mam szczęście że jestem przeziębiony. Przynajmniej mam wymówkę w razie czego.
- Która to już godzina? - spytałem z przymkniętymi oczami.
- Prawie 22. - odpowiedziała.
Urządzenie zapikało, więc wyjąłem je spod ubrania.
- 38 stopni. - powiadomiłem mamę.
- Zaraz przyniosę ci jakieś leki oraz coś do jedzenia. Długo spałeś. - pogładziła mój polik, chwyciła tacę i wyszła.

~*~

Obudziłem się o 13. Chyba w nocy znów chwyciła mnie gorączka. O i teraz jeszcze kaszel mi doszedł. Mama jest teraz w pracy. Leki zostawiła mi w pokoju ale po jedzenie i tak muszę iść sam.

Wygrzebałem się z łóżka, narzuciłem na plecy koc i ruszyłem do kuchni. Mam tak wiotkie mięśnie że nie wiem jak ja zejdę ze schodów, no tak przecież zawszę mogę się po nich sturlać.

Stanąłem przed zejściem na dół, chwiejąc się. Chwyciłem poręcz i zacząłem schodzić schodek po schodku. Idzie mi całkiem dobrze jeszcze kilka stopni i będę z siebie dumny. No ale oczywiście ja jak to ja zachaczyłem stopą o koc i upadłem z trzech ostatnich schodków. Tak! Z trzech ostatnich! Dziękuję ci szczęście.

Gdy moje ciało spotkało się z zimnymi płytami jęknąłem z bólu. Leżałem tak przez chwilę po czym zebrałem się w sobie i podniosłem swoje zwłoki. Jak nie będę miał siniaka to będzie cud.

Doczłapałem się w końcu do tej kuchni i od razu przysiadłem na obrotowym stołku. Oddychałem ciężko ze zmęczenia. Wpatrywałem się w lodówkę, zastanawiając się co zjeść. Tak na prawdę nie miałem najmniejszej ochoty na posiłek ale nie mam zamiaru poczuć gniewu mamy, Yoongiego oraz Taehyunga.

Zebrałem w sobie siły i podszedłem do lodówki. Otworzyłem drzwiczki a w moje oczy od razu rzuciła się karteczka. Chwyciłem papier. Jedzenie masz już gotowe, wystarczy odgrzać w mikrofalii. Smacznego! Uśmiechnąłem się do siebie i odłożyłem wiadomość gdzieś na blat obok. Wyciągnąłem jedzenie i od razu wstawiłem je do mikrofalówki.

~*~

Leżałem na plecach w łóżku. Tak mi się nudzi. Wyszedłbym gdzieś... Jungkook! Kurde... Miałem dzisiaj dokończyć bałwana. Dałem mu słowo. Poszedłbym teraz ale zabiją mnie jak mnie zobaczą. Miałem jeszcze prezenty kupić. Aish... wspaniale się zapowiadają te święta.



~~JUNGKOOK~~

Ahh.. Jest tak fajnie. Przez całe 3 dni nie widziałem rudego łba. Nie podchodziłem do okna aby nie psuć sobie tego szczęścia, widokiem tego bałwana. Teraz znów jestem sam ze swoimi myślami i Yunem. Jestem szczęśliwy.

Leżałem na lewym boku, twarzą do okna. Moje kończyny swobodnie leżały na miękkim materacu. Śnieżnobiałe płatki śniegu powoli opadały z góry na ziemię. Co jakiś czas wiatr zmieniał ich kierunek lotu. Tak tu spokojnie.

Nagle ktoś wszedł do pomieszczenia. Spojrzałem na zegarek. 16:24. Błagam oby to nie był Jimin. Odwróciłem głowę by spojrzeć kto mnie odwiedził. Uff... Moje obawy się nie spełniły. To tylko mój psycholog. Był pochłonięty czymś w telefonie. W drugiej dłoni trzymał jak zwykle moje papiery.
- Miałeś nadzieje że to Jimin, hm? - powiedział odrywając wzrok od urządzenia.
Schował je do kieszeni i usiadł w fotelu.
- Muszę cię zasmucić. Jiminie jest przeziębiony. Przez najbliższy tydzień go nie zobaczysz. - wyciągnął długopis, który był przyczepiony do jego kieszeni w kitlu.
Park? Przeziębiony? Dzięki ci Boże! Mam wolne na caaaały tydzień. To aż 7 dni!
- Jestem dumny z ciebie Jungkook. - założył nogę na nogę a na kolanie umieścił podkładkę z dokumentami.
Co? Dumny? Ze mnie?
- Ostatnio robisz postępy. Kilka razy odezwałeś się i powoli są zauważalne reakcje z twojej strony. Cieszy nas to. - uśmiechnął się ciepło.
Poprawiłem głowę na poduszce i wsunąłem dłoń pod nią.

Brunet wstał i podchodził coraz bliżej mnie. Stanął przy łóżku i zaczął wyciągać jedną dłoń w moją stronę. Moje oczy otworzyły się szerzej a ciało odsunęło na drugi koniec mebla.
- Ehh... - westchnął i zabrał dłoń - Tak jak myślałem, dotyk nie wchodzi w grę. - zapisał coś w papierach i opuścił pomieszczenie.



~~TAEHYUNG~~

Wyszedłem z pokoju Jungkooka i pokierowałem się do gabinetu Lee noony. Jak zawsze był tam również Yoongi.

Rzuciłem dokumenty na biurko i opadłem na wygodną sofę.
- Myślicie że mogę wejść na kolejny etap leczenia? - spytałem pocierając skronie.
- Jestem za. - odpowiedziała Lee.
- Ja też. - pokiwał głową miętowo-włosy. - Wiesz... powinieneś podziękować Jiminowi.
- Ja? Za co? - spytałem zdziwiony, zaprzestając czynności.
- On od początku wszedł na drugi etap. I nie tylko w kwestii terapii, jeśli wiesz co mam na myśli. - mrugnął porozumiewawczo do mnie, uśmiechając się kącikiem ust.
- On nawet nie jest świadomy swoich uczuć. - zaśmiałem się pod nosem, pocierając jedną powiekę ze zmęczenia.
- Lee nie przeszkadza ci to że twój syn jest gejem? - spytał Yoongi.
- Nie, a czemuż to miało by? Jestem ordynatorem zakładu psychiatrycznego, nic mi już nie zdziwi. - zaśmialiśmy się.

~*~

Po pracy udałem się razem z Yu aby odwiedzić Jimina. Ciekawe jak się już czuje.

Kobieta wpuściła mnie do środka i od razu spytała czy chcę coś do picia.
- Em... herbatę . - odpowiedziałem ściągając kurtkę oraz szalik.
Powiesiłem ciuchy na wieszaku, do których również dołączyła moja czarna czapka.
- Pójdę do Jimina, zaraz wracam. - rzuciłem i szybko pobiegłem na schody.
Wchodziłem co trzy stopnie i w mgnieniu oka znalazłem się pod drzwiami rudzielca. Zapukałem w drzwi i wszedłem do środka. Chłopak siedział na łóżku pod kołdrą i wycinał coś a wokół niego porozrzucane były kolorowe papiery, bibuły, klej, taśma i inne cuda nie widy.
- Hej Jiminie! Co tam porabiasz? - podszedłem do niego z szerokim uśmiechem.
Wyrwał się ze skupienia i przeniósł wzrok na mnie. Gdy tylko rozpoznał moją osobę, odwzajemnił uśmiech.
- Cześć hyung! Właśnie robie świąteczne dekoracje dla...
- Dla Jungkooka? - przerwałem mu.
Na jego polikach wykwitły rumieńce a wzrok odbiegł od mojego.
- T-tak.
- Bardzo go lubisz, hm? - przysiadłem na brzegu łóżka, gdzie akurat było trochę wolnego miejsca i poczochrałem jego włosy.
- Tak.
Przez chwile panowała cisza. Widziałem że chce coś powiedzieć ale zastanawiał się nad czymś, więc nie przeszkadzałem mu w tym i cierpliwie czekałem.
- Tae? - odezwał się w końcu - Mógłbyś coś dla mnie zrobić?
- Oczywiście Jiminie. - uśmiechnąłem się kącikiem ust.
- Dokończ za mnie tego bałwana, prosze. - wskazał palcem na torbę leżącą na przeciwko łóżka, pod szafą.
Spojrzałem we wskazane miejsce.
- Dałem mu słowo że go dokończę. Miałem to zrobić dwa dni temu, ale mama by mnie zabiła gdybym wyszedł z domu. - powiedział smutno spoglądając na swoje dłonie.
- Nie ma sprawy, a Jungkook na pewno to zrozumie. - uśmiechnąłem się ciepło, pocieszająco chwytając jego dłoń i pocierając ją kciukiem.
- Dzięki Tae.

Zaufasz mi? /Rozdział 4 - Zabrałeś...



Każdy dzień mijał mi bardzo szybko i każdy przebiegał tak samo. Rano się budziłem, opiekunka przynosiła śniadanie, siadałem na parapet, przynoszono mi obiad, dalej siedziałem, kolacja, prysznic i do łóżka. Oh, no tak i jeszcze po obiedzie odwiedza mnie, a raczej nęka, pewien rudowłosy osobnik choć od tygodnia go nie było. No i dobrze, przynajmniej mam spokój. Czasem również przyjdzie Jin jak znajdzie czas. Było by weselej gdybyś w końcu i ty mnie odwiedził. Nadal czekam, pamiętaj.

Przepraszam że płakałem... ale to nie była moja wina! To przez tego, tego delikwenta! Gdy by nie on to dotrzymałbym obietnicy. Przepraszam że cię zawiodłem. Teraz sobie wyobrażam jak stoisz nade mną i karcisz mnie, tak samo gdy obiecywałem że odrobie lekcje. Masz skrzyżowane ręce na klatce piersiowej i nerwowo tupiesz nogą. Następnie krzyczysz na mnie i zachowujesz się jak hyung mimo że jesteśmy tego samego wieku. Potem grozisz mi, machając palcem przed twarzą jak mama. Na końcu łagodniejesz i razem się śmiejemy z twojego zachowania. Podchodzisz bliżej i zamykasz mnie w szczelnym uścisku. Składasz pocałunek na moim czole a ja, choć pewnie to wiesz, uśmiecham się jak głupi rumieniąc z lekka. Przez chwile trwamy w tej pozycji by potem oderwać się od siebie. Jedną ręką nadal trzymasz mnie w pasie a drugą gładzisz mój policzek. Przybliżamy się do siebie i... i... Agh! Tak bardzo mi cie brakuje! Twojego dotyku, twojej bliskości, twojej miłości, po prostu Ciebie.

Dzisiaj nie miałem ochoty wstawać z łóżka. Pogoda za oknem była wspaniała po mimo tego iż jest zima. Po prostu leżałem i wyobrażałem sobie że jesteś obok mnie.



~~JIMIN~~

Od incydentu minął już tydzień. W poniedziałek po szkole czym prędzej udałem się do zakładu z nadzieją że na reszcie go zobaczę. Czuję że z miesiąc się nie widzieliśmy. Oby Taehyung pozwolił mi go odwiedzić.

Wbiegłem jak szalony do budynku. Byłem tak pochłonięty myślami że nie przywitałem się z recepcjonistkami. Przeprosze je potem.

Dostałem się do windy i szybko wcisnąłem guzik z 4 piętrem. Ciągle się uśmiechałem jak głupi. Boże Jimin opanuj się! Nie dość że rano szykowałeś się z dobrą godzinę to teraz cieszysz jape jak opętany.

Maszyna zatrzymała się na odpowiednim piętrze a ja znów rzuciłem się do biegu. Stanąłem przed brązowymi drzwiami i zapukałem do środka po czym wszedłem. Tak jak zawsze cała trójka siedziała tutaj.
- Cześć wam! - rzuciłem radośnie.
Zamknąłem zasobą drzwi i przysiadłem na rogu biurka.
- Hej Jimin a co ty taki wesoły dzisiaj? - spytał Taehyung.
- Wiesz... Minął już tydzień. - spojrzałem na niego wymownie.
- Aaaaaa, no tak.
- Więc mogę do niego iść? Prosze, prosze,prosze,proszeeeee! - błagałem go.
Brunet zamyślił się na chwilę.
- No jak musisz to idź. - westchnął.
- Jeeeeej! Dziękuje hyung! - przytuliłem go.
Nie czekałem chwili dłużej i rzuciłem się do wyjścia.
- Ej! Tylko ostrożnie mi tam i żadnych gwałtownych ruchów! - dodał szybko zanim opuściłem pokój.
- Tak, tak. - przewróciłem oczami i zamknąłem drzwi.

~*~

Stanąłem przed pożądanym pomieszczeniem. Nagle moja śmiałość i odwaga wyparowały. A co jeśli nie chce mnie już widzieć? Tysiące podobnych myśli przeszło mi przez głowę w jednej sekundzie. W końcu nie śmiało podniosłem nadgarstek do góry. Jeszcze chwilę się wachałem po czym zapukałem knykciem. Pociągnąłem za klamkę i uchyliłem delikatnie drewno. Wszedłem do środka, zamykając za sobą drzwi. Już chciałem się witać, ale zobaczłem że Jungkook śpi. Podszedłem bliżej i uśmiechnąłem się sam do siebie. Jego włosy były rozrzucone w każdą stronę świata. Ich czerń kontrastowała z bielą pościeli. Leżał na prawym boku z delikatnie podkurczonymi kończynami. Miał odkryte ramiona i plecy na których spoczywała biała koszulka. Lewą ręką ściskał rąbek kołdry trzymając ją blisko twarzy. Wygląda jak mały aniołek.

Podszedłem jeszcze bliżej i kucnąłem przy nim. Podniosłem dłoń i nieśmiało dotknąłem jego prawej ręki, która wystawała spod kołdry. Była taka ciepła i delikatna. Chwyciłem ją pewniej i oparłem głowę o materac. Było mi tak przyjemnie że nie zauważyłem kiedy zasnąłem.

~*~

Obudził mnie huk. Szybko podniosłem głowę i zdezorientowany rozejrzałem się po pomieszczeniu. Gdy nic nie wyłapałem wzrokiem, odwróciłem głowę w stronę łóżka. Nie było w nim chłopaka a moja dłoń nie wyczuła jego ciepła. Spojrzałem bardziej w bok. Jungkook był po drugiej stronie mebla tyle że na podłodze. Patrzył na mnie wystraszonym wzrokiem opierając się plecami o ścianę. Kolana miał zgięte a ręce bezwładnie leżały na podłodze.
- Przepraszam Jungkook. - powiedziałem drapiąc się po karku po czym podniosłem się i oddaliłem jeszcze bardziej.
Przysiadłem na fotelu aby nie pogorszyć sprawy.

Chłopak jeszcze przez chwilę wpatrywał się w puste łóżko po czym podniósł prawą dłoń dokładnie ją oglądając z każdej strony. Jego usta były rozchylone a dolna warga lekko drżała. Spojrzał na mnie potem znów na dłoń i tak kilka razy. W końcu z jego oczu poleciały łzy a wyraz twarzy nadal był wystraszony. Nawet nie wiecie jak bardzo znów chcę do niego podejść.
- Jungkook, nie, tylko nie to. Nie płacz, błagam.
Chłopak wstał i podszedł do łóżka. Zrzucił z niego kołdrę i badał wzrokiem każdy jego kawałek. Obszedł łóżko dookoła i klęknął przynim zaglądając pod mebel. Podniósł się z klęczek i ruszył do swojego ulubionego siedziska. Zrzucił z niego poduszki i obleciał miejsce wzrokiem. Patrzył z niedowierzaniem.
- Spokojnie Jungkook. - starałem się go uspokoić tyle że to było cholernie trudne gdy nie mogłeś do niego podejść tylko siedzisz w fotelu.
Szatyn zignorował moją obecność i zaczął chodzić po całym pokoju, zaglądając w każdy kąt a z jego oczu płynęło coraz więcej łez. Szukał czegoś?
- Zgubiłeś coś? - ciągle spoglądałem na jego poczynania.
Znów mnie zignorował. Mógłby chociaż kiwnąć głową.

Chłopak wpadał w coraz większy szał. Podniosłem się z fotela i podeszłem do łóżka przy którym znajdował się guzik. Kliknąłem go kilka razy aby Taehyung albo Yoongi wiedzieli że coś się dzieje. Wróciłem na swoje miejsce aby nie pogarszać sprawy. Nagle szatyn stanął i odwrócił się w moją stronę. Patrzał na mnie zapłakanymi oczami.
- Zabrałeś... - szepnął.
- Jungkook ja nic ci nie zabierałem. Przysięgam. - podniosłem dłonie do góry w geście poddania i niewinności.
- Zabrałeś... - znów szepnął i zaczął się do mnie zbliżać.
Nie wiedziałem co miałem robić.
Gdy znalazł się wystarczająco blisko mnie chwycił w dłonie moją koszulkę, szarpiąc ją.
- Oddaj. - jego wzrok zamienił się w śmiercionośny.
- Już mówiłem, ja ci nic nie zabierałem. Nawet nie wiem o czym mówisz. - chwyciłem jego nadgarstki chcąc go od siebie odciągąć.
Nagle do pokoju wbiegli Yoongi oraz Taehyung. Brunet przytrzymał go a Min podał środek uspokajający.

Uścisk na koszulce zmniejszał się a jego powieki zamykały się. Co raz bardziej osówał się na ziemię aż w końcu opadł na mnie.
- Co tu się w ogóle stało? - spytał Tae.
- On chyba coś zgubił i najwidoczniej przed pójściem spać jeszcze to miał. Myślał że to ja ale ja nic mu nie zabrałem. - patrzałem jak szatyn spokojnie leży na mnie w pół przytomny.
Mientowo włosy westchnął i przejechał otwartymi dłońmi po twarzy.
- Przepraszam Jimin. - powiedział.
- Ty? Za co? - zdziwiłem się spoglądając mu w oczy.
- To ja zabrałem mu jego rzecz a konkretniej to. - wyjął z kieszeni w fartuchu srebrny pierścionek. - Zauważyłem że palec na którym go nosi, jest opuchnięty więc zdjąłem go i wsmarowałem maść. Normalnie nie dał by sobie go zdjąć, bo już próbowaliśmy pierwszego dnia więc wykorzystałem to że śpi. Jeszcze raz cię przepraszam.
- Nic się nie stało. - uśmiechnąłem się pocieszająco.
Yoongi podszedł do leżącego na mnie chłopaka i wsunął pierścionek na jego lewą dłoń. Jungkook uważnie obserwował jego poczynania. Gdy zobaczył świecący przedmiot spowrotem na jego palcu, uśmiechnął się. Pogłaskałem go po włosach.
- Przepraszam Jungkook że zabrałem ci to ale to nie było specjalnie, zamierzałem ci to zwrócić.
Nagle rozeszło się pikanie w kieszeni Taehyunga. Brunet wyciągnął z niej jakieś urządzenie podobne do telefonu a jego oczy rozszerzyły się.
- Szybko Yoongi! Musimy iść! Pacjent spod 14 dostał drgawek. - rzucił krótko i wybiegli z pomieszczenia.
- Przenieś go na łóżko. Teraz powinien zasnąć. - rzucił Yoongi gdy zamykali drzwi.
Ehh... myślę że dam sobie radę. No w końcu nie na marne chodzę na siłownię.

Wsunąłem swoje ręcę pod jego pachy i podniosłem się razem z nim do góry. Chwyciłem go pod kolanami i wziąłem na ręce. Lekki to on nie był ale na szczęście łóżko było kilka kroków od fotelu. Doczłapałem się do mebla i ułożyłem go na białej pościeli. Podniosłem kołdrę z podłogi, otrzepałem ją i przykryłem Jungkooka. Chłopak z ulgą spoglądał na swoją dłoń z biżuterią. Gdy zakryłem go materiałem z jego ust wydobył się jęk protestu. Nie zdążył nic więcej zrobić, ponieważ jego powieki całkowicie się zamknęły.

Wyciągnąłem jego rękę i ułożyłem na klatce piersiowej. Gdy tylko chciałem ją puścić ona zacisnęła się na mojej.
- Yun... Zostań... - szepnął a po jego policzku spłynęła łza.
Mimo że nie jestem nim nie miałem serca mu tego odmówić. Przysiadłem więc na materacu.
- Ten przedmiot jest aż tak dla ciebie ważny? Pewnie dostałeś go od niego. - uśmiechnąłem się smutno. - Wiesz ja... Ja chciałbym abyś mnie też polubił. Nie wiem dlaczego ale ja bardzo cię lubię. Śmieszne prawda? Nawet nie wiem jaki jesteś.

Poczekałem kilka minut po czym wyswobodziłem dłoń z jego uścisku i opuściłem pomieszczenie. Nie chcę aby znów bał się mnie albo co najgorsze - płakał.



~~JUNGKOOK~~

Gdy się obudziłem zauważyłem rudy łeb leżący z brzegu. Chciałem wstać ale poczułem coś ciepłego na swojej dłoni. Spojrzałem na to miejsce i niedowierzałem. Dłoń Jimina spleciona z moją. Szybko odskoczyłem co było bolesne dla mnie, ponieważ upadłem na podłogę. Zignorowałem ból i odsunąłem się najdalej jak tylko można. Nie masz prawa tak robić! Jak to się w ogóle stało?! Czy tu nie ma monitoringu?

Chłopak obudził się i przeprosił za swoje zachowanie, po czym oddalił się. Przez chwile spoglądałem na łóżko jeszcze raz analizując sytuację. Podniosłem dłoń do góry, gdyż poczułem jakąś substancję na niej a konkretniej na palcu, palcu... Chwila! Gdzie mój pierścionek?! Przecież nie ściągałem go. Może mi spadł gdy spałem. Podniosłem się i rzuciłem do łóżka od razu je przeszukując. Nie ma go tutaj, ani pod nim. Rudowłosy mówił coś do mnie ale nie słuchałem go.

Następnym moim punktem był parapet. Może tu mi się wymsknął. Nie, nie ma go. To nie możliwe. ja na pewno go miałem. Z moich oczu poleciały łzy. MinYun... zgubiłem cię. Desperacko zacząłem przeszukiwać cały pokój. nie obchodziło mnie już czy on tu jest czy nie. Teraz liczysz się ty.

Nagle mnie coś olśniło. Przecież on tu był. Na pewno go ma. Wstałem i odwróciłem się do niego.
- Zabrałeś... - wyszeptałem.
Rudowłosy przysięgał że go nie ma, ale jak nie on to kto? Tylko on tu był.

Podszedłem do niego bliżej i złapałem za koszulkę szarpiąc nim.
- Oddaj. - wydusiłem przez łzy.
Zarzekał się że nic mi nie odebrał. Miałem ochotę go rozszarpać na strzępy.

Nagle w pomieszczeniu znaleźli się lekarze i jeden z nim wstrzyknął mi coś. Za pewne na uspokojenie.

Moje mięśnie zrobiły się wiotkie. Nie miałem siły ustać. Powoli opadałem na ziemie aż w końcu, na moje nieszczęście, upadłem na delikwenta. Słyszałem jak coś mówili ale nie za bardzo kontaktowałem. Nie miałem sił na przetwarzanie słów. Jeden z nich, ten w mientowych włosach, podszedł do mnie i założył na palec moją zgubę. Resztkiem sił uśmiechnąłem się. Poczułem jak ktoś głaszcze mnie po głowie. Nie mam pojęcia kto to był ale sądząc po moim położeniu, to za pewne Jimin. Przez ten gest zrobiłem się bardziej senny.

Po chwili któryś z nich coś krzyknął i lekarze wyszli zostawiając mnie samego z Parkiem. Ten podniósł nas do góry a mnie wziął na ręce i zaniósł do łóżka. Tak bardzo chciałem go odepchnąć ale nie miałem siły. Spoglądałem na srebrny pierścionek. Znów cię mam.

Zostałem przykryty kołdrą, która zasłoniła mi widok. Chciałem zaprotestować ale moje powieki zrobiły się cięższe i odpłynąłem.

W tej ciemności ujrzałem cię Yun. Wziąłeś moją dłoń i nie wiedzieć czemu przystawiłeś do klatki piersiowej. Chciałeś ją puścić ale nie pozwoliłem ci.
- Yun... Zostań... - błagałem.
Spełniłeś moją prośbę ale stało się coś czego nie rozumiem. Zamieniłeś się w pewnego rudowłosego osobnika a Morfeusz całkowicie mną zawładnął.