Każdy dzień mijał mi bardzo szybko i każdy przebiegał tak samo. Rano się budziłem, opiekunka przynosiła śniadanie, siadałem na parapet, przynoszono mi obiad, dalej siedziałem, kolacja, prysznic i do łóżka. Oh, no tak i jeszcze po obiedzie odwiedza mnie, a raczej nęka, pewien rudowłosy osobnik choć od tygodnia go nie było. No i dobrze, przynajmniej mam spokój. Czasem również przyjdzie Jin jak znajdzie czas. Było by weselej gdybyś w końcu i ty mnie odwiedził. Nadal czekam, pamiętaj.
Przepraszam że płakałem... ale to nie była moja wina! To przez tego, tego delikwenta! Gdy by nie on to dotrzymałbym obietnicy. Przepraszam że cię zawiodłem. Teraz sobie wyobrażam jak stoisz nade mną i karcisz mnie, tak samo gdy obiecywałem że odrobie lekcje. Masz skrzyżowane ręce na klatce piersiowej i nerwowo tupiesz nogą. Następnie krzyczysz na mnie i zachowujesz się jak hyung mimo że jesteśmy tego samego wieku. Potem grozisz mi, machając palcem przed twarzą jak mama. Na końcu łagodniejesz i razem się śmiejemy z twojego zachowania. Podchodzisz bliżej i zamykasz mnie w szczelnym uścisku. Składasz pocałunek na moim czole a ja, choć pewnie to wiesz, uśmiecham się jak głupi rumieniąc z lekka. Przez chwile trwamy w tej pozycji by potem oderwać się od siebie. Jedną ręką nadal trzymasz mnie w pasie a drugą gładzisz mój policzek. Przybliżamy się do siebie i... i... Agh! Tak bardzo mi cie brakuje! Twojego dotyku, twojej bliskości, twojej miłości, po prostu Ciebie.
Dzisiaj nie miałem ochoty wstawać z łóżka. Pogoda za oknem była wspaniała po mimo tego iż jest zima. Po prostu leżałem i wyobrażałem sobie że jesteś obok mnie.
~~JIMIN~~
Od incydentu minął już tydzień. W poniedziałek po szkole czym prędzej udałem się do zakładu z nadzieją że na reszcie go zobaczę. Czuję że z miesiąc się nie widzieliśmy. Oby Taehyung pozwolił mi go odwiedzić.
Wbiegłem jak szalony do budynku. Byłem tak pochłonięty myślami że nie przywitałem się z recepcjonistkami. Przeprosze je potem.
Dostałem się do windy i szybko wcisnąłem guzik z 4 piętrem. Ciągle się uśmiechałem jak głupi. Boże Jimin opanuj się! Nie dość że rano szykowałeś się z dobrą godzinę to teraz cieszysz jape jak opętany.
Maszyna zatrzymała się na odpowiednim piętrze a ja znów rzuciłem się do biegu. Stanąłem przed brązowymi drzwiami i zapukałem do środka po czym wszedłem. Tak jak zawsze cała trójka siedziała tutaj.
- Cześć wam! - rzuciłem radośnie.
Zamknąłem zasobą drzwi i przysiadłem na rogu biurka.
- Hej Jimin a co ty taki wesoły dzisiaj? - spytał Taehyung.
- Wiesz... Minął już tydzień. - spojrzałem na niego wymownie.
- Aaaaaa, no tak.
- Więc mogę do niego iść? Prosze, prosze,prosze,proszeeeee! - błagałem go.
Brunet zamyślił się na chwilę.
- No jak musisz to idź. - westchnął.
- Jeeeeej! Dziękuje hyung! - przytuliłem go.
Nie czekałem chwili dłużej i rzuciłem się do wyjścia.
- Ej! Tylko ostrożnie mi tam i żadnych gwałtownych ruchów! - dodał szybko zanim opuściłem pokój.
- Tak, tak. - przewróciłem oczami i zamknąłem drzwi.
~*~
Stanąłem przed pożądanym pomieszczeniem. Nagle moja śmiałość i odwaga wyparowały. A co jeśli nie chce mnie już widzieć? Tysiące podobnych myśli przeszło mi przez głowę w jednej sekundzie. W końcu nie śmiało podniosłem nadgarstek do góry. Jeszcze chwilę się wachałem po czym zapukałem knykciem. Pociągnąłem za klamkę i uchyliłem delikatnie drewno. Wszedłem do środka, zamykając za sobą drzwi. Już chciałem się witać, ale zobaczłem że Jungkook śpi. Podszedłem bliżej i uśmiechnąłem się sam do siebie. Jego włosy były rozrzucone w każdą stronę świata. Ich czerń kontrastowała z bielą pościeli. Leżał na prawym boku z delikatnie podkurczonymi kończynami. Miał odkryte ramiona i plecy na których spoczywała biała koszulka. Lewą ręką ściskał rąbek kołdry trzymając ją blisko twarzy. Wygląda jak mały aniołek.
Podszedłem jeszcze bliżej i kucnąłem przy nim. Podniosłem dłoń i nieśmiało dotknąłem jego prawej ręki, która wystawała spod kołdry. Była taka ciepła i delikatna. Chwyciłem ją pewniej i oparłem głowę o materac. Było mi tak przyjemnie że nie zauważyłem kiedy zasnąłem.
~*~
- Przepraszam Jungkook. - powiedziałem drapiąc się po karku po czym podniosłem się i oddaliłem jeszcze bardziej.
Przysiadłem na fotelu aby nie pogorszyć sprawy.
Chłopak jeszcze przez chwilę wpatrywał się w puste łóżko po czym podniósł prawą dłoń dokładnie ją oglądając z każdej strony. Jego usta były rozchylone a dolna warga lekko drżała. Spojrzał na mnie potem znów na dłoń i tak kilka razy. W końcu z jego oczu poleciały łzy a wyraz twarzy nadal był wystraszony. Nawet nie wiecie jak bardzo znów chcę do niego podejść.
- Jungkook, nie, tylko nie to. Nie płacz, błagam.
Chłopak wstał i podszedł do łóżka. Zrzucił z niego kołdrę i badał wzrokiem każdy jego kawałek. Obszedł łóżko dookoła i klęknął przynim zaglądając pod mebel. Podniósł się z klęczek i ruszył do swojego ulubionego siedziska. Zrzucił z niego poduszki i obleciał miejsce wzrokiem. Patrzył z niedowierzaniem.
- Spokojnie Jungkook. - starałem się go uspokoić tyle że to było cholernie trudne gdy nie mogłeś do niego podejść tylko siedzisz w fotelu.
Szatyn zignorował moją obecność i zaczął chodzić po całym pokoju, zaglądając w każdy kąt a z jego oczu płynęło coraz więcej łez. Szukał czegoś?
- Zgubiłeś coś? - ciągle spoglądałem na jego poczynania.
Znów mnie zignorował. Mógłby chociaż kiwnąć głową.
Chłopak wpadał w coraz większy szał. Podniosłem się z fotela i podeszłem do łóżka przy którym znajdował się guzik. Kliknąłem go kilka razy aby Taehyung albo Yoongi wiedzieli że coś się dzieje. Wróciłem na swoje miejsce aby nie pogarszać sprawy. Nagle szatyn stanął i odwrócił się w moją stronę. Patrzał na mnie zapłakanymi oczami.
- Zabrałeś... - szepnął.
- Jungkook ja nic ci nie zabierałem. Przysięgam. - podniosłem dłonie do góry w geście poddania i niewinności.
- Zabrałeś... - znów szepnął i zaczął się do mnie zbliżać.
Nie wiedziałem co miałem robić.
Gdy znalazł się wystarczająco blisko mnie chwycił w dłonie moją koszulkę, szarpiąc ją.
- Oddaj. - jego wzrok zamienił się w śmiercionośny.
- Już mówiłem, ja ci nic nie zabierałem. Nawet nie wiem o czym mówisz. - chwyciłem jego nadgarstki chcąc go od siebie odciągąć.
Nagle do pokoju wbiegli Yoongi oraz Taehyung. Brunet przytrzymał go a Min podał środek uspokajający.
Uścisk na koszulce zmniejszał się a jego powieki zamykały się. Co raz bardziej osówał się na ziemię aż w końcu opadł na mnie.
- Co tu się w ogóle stało? - spytał Tae.
- On chyba coś zgubił i najwidoczniej przed pójściem spać jeszcze to miał. Myślał że to ja ale ja nic mu nie zabrałem. - patrzałem jak szatyn spokojnie leży na mnie w pół przytomny.
Mientowo włosy westchnął i przejechał otwartymi dłońmi po twarzy.
- Przepraszam Jimin. - powiedział.
- Ty? Za co? - zdziwiłem się spoglądając mu w oczy.
- To ja zabrałem mu jego rzecz a konkretniej to. - wyjął z kieszeni w fartuchu srebrny pierścionek. - Zauważyłem że palec na którym go nosi, jest opuchnięty więc zdjąłem go i wsmarowałem maść. Normalnie nie dał by sobie go zdjąć, bo już próbowaliśmy pierwszego dnia więc wykorzystałem to że śpi. Jeszcze raz cię przepraszam.
- Nic się nie stało. - uśmiechnąłem się pocieszająco.
Yoongi podszedł do leżącego na mnie chłopaka i wsunął pierścionek na jego lewą dłoń. Jungkook uważnie obserwował jego poczynania. Gdy zobaczył świecący przedmiot spowrotem na jego palcu, uśmiechnął się. Pogłaskałem go po włosach.
- Przepraszam Jungkook że zabrałem ci to ale to nie było specjalnie, zamierzałem ci to zwrócić.
Nagle rozeszło się pikanie w kieszeni Taehyunga. Brunet wyciągnął z niej jakieś urządzenie podobne do telefonu a jego oczy rozszerzyły się.
- Szybko Yoongi! Musimy iść! Pacjent spod 14 dostał drgawek. - rzucił krótko i wybiegli z pomieszczenia.
- Przenieś go na łóżko. Teraz powinien zasnąć. - rzucił Yoongi gdy zamykali drzwi.
Ehh... myślę że dam sobie radę. No w końcu nie na marne chodzę na siłownię.
Wsunąłem swoje ręcę pod jego pachy i podniosłem się razem z nim do góry. Chwyciłem go pod kolanami i wziąłem na ręce. Lekki to on nie był ale na szczęście łóżko było kilka kroków od fotelu. Doczłapałem się do mebla i ułożyłem go na białej pościeli. Podniosłem kołdrę z podłogi, otrzepałem ją i przykryłem Jungkooka. Chłopak z ulgą spoglądał na swoją dłoń z biżuterią. Gdy zakryłem go materiałem z jego ust wydobył się jęk protestu. Nie zdążył nic więcej zrobić, ponieważ jego powieki całkowicie się zamknęły.
Wyciągnąłem jego rękę i ułożyłem na klatce piersiowej. Gdy tylko chciałem ją puścić ona zacisnęła się na mojej.
- Yun... Zostań... - szepnął a po jego policzku spłynęła łza.
Mimo że nie jestem nim nie miałem serca mu tego odmówić. Przysiadłem więc na materacu.
- Ten przedmiot jest aż tak dla ciebie ważny? Pewnie dostałeś go od niego. - uśmiechnąłem się smutno. - Wiesz ja... Ja chciałbym abyś mnie też polubił. Nie wiem dlaczego ale ja bardzo cię lubię. Śmieszne prawda? Nawet nie wiem jaki jesteś.
Poczekałem kilka minut po czym wyswobodziłem dłoń z jego uścisku i opuściłem pomieszczenie. Nie chcę aby znów bał się mnie albo co najgorsze - płakał.
~~JUNGKOOK~~
Gdy się obudziłem zauważyłem rudy łeb leżący z brzegu. Chciałem wstać ale poczułem coś ciepłego na swojej dłoni. Spojrzałem na to miejsce i niedowierzałem. Dłoń Jimina spleciona z moją. Szybko odskoczyłem co było bolesne dla mnie, ponieważ upadłem na podłogę. Zignorowałem ból i odsunąłem się najdalej jak tylko można. Nie masz prawa tak robić! Jak to się w ogóle stało?! Czy tu nie ma monitoringu?
Chłopak obudził się i przeprosił za swoje zachowanie, po czym oddalił się. Przez chwile spoglądałem na łóżko jeszcze raz analizując sytuację. Podniosłem dłoń do góry, gdyż poczułem jakąś substancję na niej a konkretniej na palcu, palcu... Chwila! Gdzie mój pierścionek?! Przecież nie ściągałem go. Może mi spadł gdy spałem. Podniosłem się i rzuciłem do łóżka od razu je przeszukując. Nie ma go tutaj, ani pod nim. Rudowłosy mówił coś do mnie ale nie słuchałem go.
Następnym moim punktem był parapet. Może tu mi się wymsknął. Nie, nie ma go. To nie możliwe. ja na pewno go miałem. Z moich oczu poleciały łzy. MinYun... zgubiłem cię. Desperacko zacząłem przeszukiwać cały pokój. nie obchodziło mnie już czy on tu jest czy nie. Teraz liczysz się ty.
Nagle mnie coś olśniło. Przecież on tu był. Na pewno go ma. Wstałem i odwróciłem się do niego.
- Zabrałeś... - wyszeptałem.
Rudowłosy przysięgał że go nie ma, ale jak nie on to kto? Tylko on tu był.
Podszedłem do niego bliżej i złapałem za koszulkę szarpiąc nim.
- Oddaj. - wydusiłem przez łzy.
Zarzekał się że nic mi nie odebrał. Miałem ochotę go rozszarpać na strzępy.
Nagle w pomieszczeniu znaleźli się lekarze i jeden z nim wstrzyknął mi coś. Za pewne na uspokojenie.
Moje mięśnie zrobiły się wiotkie. Nie miałem siły ustać. Powoli opadałem na ziemie aż w końcu, na moje nieszczęście, upadłem na delikwenta. Słyszałem jak coś mówili ale nie za bardzo kontaktowałem. Nie miałem sił na przetwarzanie słów. Jeden z nich, ten w mientowych włosach, podszedł do mnie i założył na palec moją zgubę. Resztkiem sił uśmiechnąłem się. Poczułem jak ktoś głaszcze mnie po głowie. Nie mam pojęcia kto to był ale sądząc po moim położeniu, to za pewne Jimin. Przez ten gest zrobiłem się bardziej senny.
Po chwili któryś z nich coś krzyknął i lekarze wyszli zostawiając mnie samego z Parkiem. Ten podniósł nas do góry a mnie wziął na ręce i zaniósł do łóżka. Tak bardzo chciałem go odepchnąć ale nie miałem siły. Spoglądałem na srebrny pierścionek. Znów cię mam.
Zostałem przykryty kołdrą, która zasłoniła mi widok. Chciałem zaprotestować ale moje powieki zrobiły się cięższe i odpłynąłem.
W tej ciemności ujrzałem cię Yun. Wziąłeś moją dłoń i nie wiedzieć czemu przystawiłeś do klatki piersiowej. Chciałeś ją puścić ale nie pozwoliłem ci.
- Yun... Zostań... - błagałem.
Spełniłeś moją prośbę ale stało się coś czego nie rozumiem. Zamieniłeś się w pewnego rudowłosego osobnika a Morfeusz całkowicie mną zawładnął.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz