sobota, 13 lutego 2016

Gang Siedmiu Wspaniałych /13

(Teraz powinien być nowy rozdział ,,I love you hyung" ale nia mam weny ale za to naszła mnie wena na ten rozdział. Przepraszam tych którzy czekają na kolejny rodział ,,I love you hyung" )

*Główna bohaterka*

Nagle ze snu wyrwał mnie budzik w telefonie. Otworzyłam oczy przeklinając w myślach na urządzenie. Podniosłam się na łokciach i szukałam wzrokiem źródła hałasu. Westchnęłam i sięgnęłam po nie ręką. Wyłączyłam alarm spoglądając na godzinę - 9:00. Powodem, dla którego musiałam wstać dzisiaj tak wcześnie jest ten Pan śpiący w salonie. Wyczołgałam się z łóżka i podreptałam do szafy w celu wyboru ubrań. Dzisiaj postawiłam na luźny,włochaty,szary sweterek w jasnoróżowe kocie łapki oraz jasne, jeansowe rurki. Ruszyłam do toalety aby spełnić dzienną rutynę. Przednie kosmyki włosów zawiązałam delikatnie z tyłu gumką. Zeszłam po cichu na dół i sprawdziłam czy Jimin się obudził. Jeszcze spał... albo udawał. Wróciałam do korytarza i założyłam buty. Chwyciłam mój zawsze gotowy plecaczek i wyszłam do sklepu po coś na śniadanie i oczywiście trzeba jeszcze wstąpić do apteki po jakieś tabletki na kaca.

*Jimin*
    Obudziłem się gdy promienie słoneczne zaczęły świecić mi po twarzy. Otworzyłem oczy, coś było nie tak. To nie jest mój pokój. Chciałem podnieść się ale ból głowy utrudnił mi to i szybko wróciłem do pozycji leżącej. Chwyciłem telefon i sprawdziłem godzinę - 10:47. Nagle usłyszałem trzask drzwi, brzęk kluczy i inne szelesty. Zza rogu  wyłoniła się _____.
- O, obudziłeś się. - powiedziała i znów znikła. Po chwili pojawiła się w kuchni.
- Gdzie ja jestem? - dziewczyna spojrzała na mnie z niedowierzaniem.
- No przecież wczoraj... Ach, po prostu zrobiłeś sobie mały melanż i nie miałeś gdzie iść. Chciałam zadzwonić do twoich przyjaciół ale mi nie pozwoliłeś, więc nie mogłam zostawić cię na dworze i zabrałam cię do siebie. - mówiła i wyciągała  coś z plecaka.
- Ranyyy... - westchnąłem karcąc się w myślach za swoją głupotę. Podniosłem się na łokcie od razu tego żałując. Dziewczyna znów na mnie spojrzała i szybko wyciągnęła szklankę, nalała do niej wody i wrzuciła jakąś tabletkę. Weszła do salonu i podała mi napój oraz słomkę.
- Masz, powinno pomóc. - i powróciła do poprzedniego pomieszczenia robiąc coś. A ja głupi gdy miałem kaca męczyłem się z podnoszeniem głowy aby się napić. Sprytne, sprytne, punkt dla ciebie Europejko. Po kilku minutach przypomniałem sobie wczorajsze zajście. Szlak by to, wygadałem się jej ze wszystkiego. Musiałem akurat wczoraj pić? _____ znów przyszła do mnie i ustawiła tackę z jedzeniem na stoliku przede mną, sama siadając na fotelu obok. - Zrobiłam śniadanie. Nie krępuj się. - sięgnęła po jeden z dwóch talerzy i zaczęła jeść. Tym razem moja próba wstania z łóżka zakończyła się sukcesem. Gdy odkryłem kołdrę zauważyłem że byłem w samej koszulce i bokserkach. Ona natychmiast odwróciła wzrok.
- Rozebrałaś mnie?! - spojrzałem na nią z zapytaniem.
- Nie! To nie ja! Ja tylko ściągnęłam ci kurtkę i buty. Sam musiałeś to zrobić. - mówiła zakłopotana.
- Zboczenica. - szepnąłem i chwyciłem talerz z równo ułożonymi naleśnikami z bitą śmietaną
- Sam jesteś! - krzyknęła i wyszła z pomieszczenia.


*Główna bohaterka*

Nie dość że mu pomogłam to jeszcze mnie oczernia. Pfff... Wróciłam do swojego pokoju. Nagle mój telefon zadzwonił. Na wyświetlaczu zawidniał napis ,,Yoongi".
- Tak, słucham?
- Cześć _____.
- Hej Yoongi. - powiedziałam z uśmiechem.- Wiesz, zapomniałem że nie uzgodniliśmy dzisiejszej godziny, więc tak sobie myślałem że może o 13?
- Hmm... a może o 14? Nie wyrobie się na 13. - nagle drzwi do mojego pokoju się otworzyły a w nich stanął Park NADAL w BIELIŹNIE. - Dlaczego ciągle jesteś w bokserkach?! Ubierz coś na siebie!!! - krzyknęłam w stronę chłopaka rzucając w niego poduszką.
- Właśnie po to tu przyszedłem. Nie widziałaś gdzieś moich spodni? - dalej stał bezwstydnie w progu opierając się jedną ręką o framugę drzwi a drugą miał zaciśniętą na klamce. W jednej sekundzie zrobiłam się cała czerwona. Przecież naszej rozmowie nadal przysłuchiwał się Min. Ta konwersacja pewnie zabrzmiała dwuznacznie.
- _____? Dlaczego Park jest w bieliźnie?! - zdziwił się.
- Yyyy... to nie tak jak myślisz Yoongi! To kompletnie nie tak. Wybacz ale teraz muszę kończyć. Wytłumaczę ci to jak się spotkamy. Będę tak jak mówiłam, o 14. Na razie! - nie czekałam na jego odpowiedź i się rozłączyłam.
- Dlaczego spotkasz się z Yoongim? - spytał Jimin z cwaniackim uśmieszkiem.
- Nie twoja sprawa Park! - strąciłam jego rękę z framugi i wyminęłam go. Szybko zeszłam po schodach. Potknęłam się na ostatnich czterech stopniach ale udało mi się uniknąć wypadku. Za to uderzyłam się w piszczel. - Szlak by cię Jimin!!! - krzyknęłam w złości na cały dom i masując obolałe miejsce ruszyłam do salonu w celu poszukiwania zagubionych spodni.  Zaglądałam pod meble oraz za nie ale nigdzie ich nie było. Dla łatwiejszego szukania postanowiłam przywrócić kanapę do poprzedniego stanu. Chwyciłam kołdrę i zciągnęłam ją z mebla. Myślałam że mnie coś trafi. Spodnie znajdowały się pod pościelą. - Jimin!!!
- Aish... wciąż mi się nie podoba że zwracasz się do mnie bez szacunku. - nagle pojawił się w salonie.
- Nie zasługujesz na szacunek z mojej strony. Oto twoja zguba. - powiedziałam i rzuciłam w niego ubraniem.
- O, dzienki! - wyszczerzył się niczym Taehyung. Wciągnął spodnie na siebie i gwałtownie przybliżył się do mnie tak że omało co bym nie upadła na kanapę znajdującą się za mną. - Ale powinnaś zwracać się z szacunkiem. - spojrzał mi głęboko w oczy.
- Nie zapominaj że dzięki mnie nie obudziłeś się w rowie. - podziałało. Park westchnął i odsunął się odemnie. Po całym domu rozniusł się dźwięk dzwonka. Podeszłam do drzwi i otworzyłam je. Przede mną stał wysoki facet w garniturze.
- Przyszedłem po Park Jimina.
- Ym.. Tak jest tu, proszę wejść. - powiedziałam z lekka przestraszona. Wkazałam mu drogę do salonu, gdzie znajdował się Jimin. Gdy zobaczył nieznajomego mi faceta, od razu jego mina diametralnie się zmieniła.
- Ehh.. to na mnie już pora. - ruszył do korytarza.
- Szybciej. - zarządził mężczyzna.
- Dobra zluzuj poślady. - powiedział zakładając buty. Ściągnął kurtkę z wieszaka i przewiesił ją przez ramię. - To na razie! - krzyknął wesoło i wyszli.

*Jimin*

Gdy zobaczyłem Songa, który wchodził do salonu, od razu wiedziałem że mam przejebane.
Dotarliśmy do domu. Song natychmiast zaciągnął mnie do gabinetu ojca. Gdy tylko wszedłem do środka otrzymałem soczystego liścia w twarz.
- Ty gówniarzu! - krzyknął opiekun - Jak śmiesz nie wracać do domu! Gdzieś ty był?
- Niech cie o to głowa nie boli. - kolejne uderzenie. Upadłem na kolana.
- Nie zapominaj że masz prace do zrobienia, niewdzięczniku! - patrzył na mnie z góry.
- Ale ja nie chcę tego robić! - uniosłem się. Dzisiaj miałem już wszystko w dupie. Postanowiłem mu wygarnąć. Trudno, zabije mnie to zabije. Przynajmniej będę wolny.
- Coś ty powiedział?
- Nie zrobię tego. - powiedziałem stanowczo, chociaż w środku cholernie się bałem.
- Mam ci przypomnieć jak było w sierocińcu? - robił kolejny zamach ale nagle drzwi od pomieszczenia się otworzyły a w nich stanęła moja matka.
- Przestań! - krzyknęła. Ten odszedł odemnie i ruszył w stronę kobiety.
- Kochanie, proszę, nie wtrącaj się. - chciał dotknąć jej policzka jednak ona odtrąciła jego rękę.
- Kochasz mnie? - zapytała.
- Oczywiście skarbie. - to było śmieszne bo przy niej zachowywał się jak by nic nikomu nie zrobił, jak dobry przykładny ojciec, który kocha swojego adoptowanego syna.
- Zrobiłbyś dla mnie wszystko?
- Tak.
- W takim razie, przestań używać przemocy wobec Jimina. - jej mina nawet na moment nie drgnęła. Była stanowcza i pewna siebie.
- Co? Kochanie, jaka przemoc? - znów chciał jej dotknąć, znów go odtrąciła.
- Nie rób ze mnie idiotki! Myślisz że nie słychać jak Jimin zwija się z bólu, że nie widać siniaków po tym jak od ciebie wychodzi a wcześniej ich nie miał?
- Jimin potrzebuje dyscypliny.
- Tknij go jeszcze raz a nie masz życia. Pamiętaj że mam większą władze w społeczeństwie od ciebie. - kobieta podeszła do mnie i pomogła mi stanąć na równe nogi. Jej słowa wystarczyły aby mężczyzna osłupiał. Opiekunka wyprowadziła mnie z gabinetu i pokierowała do mojego pokoju. Otworzyła drzwi i wprowadziła mnie do środka usadawiając na łóżku.
- Jak to, masz większą władzę? O co chodzi? - spytałem opadając bezwładnie na miękką pościel.
- Chcesz znać prawdę, tak? - westchnęła.
- No raczej. - odpowiedziałem z poirytowaniem.
- Park nie pochodził z bogatej rodziny. To dzięki mnie stał się kimś w życiu. Wpadł na pomysł abyśmy prowadzili hotel a ja go opłaciłam i tak powstał nasz biznes. Ja nie mogłam zajść w ciążę, ponieważ jestem bezpłodna, więc postanowiliśmy adoptować ciebie gdy miałeś 5 lat. Ale z czasem mój wybranek zaczął się zmieniać. Jakaś żądza w niego stąpiła. Gdy miałeś 14 lat coraz częściej wołał cię do swojego gabinetu a ty zacząłeś mieć pierwsze ślady na ciele. Nie zwracałam na to uwagi bo byłam zbyt zaślepiona no i jak dobrze wiesz rzadko jestem w domu. Przemyślałam pewne sprawy, skonsultowałam się z rodzicami i... przejrzałam na oczy. - zacząłem się głośno śmiać.
- Wyjdź... - powiedziałem z dłonią na oczach dalej leżąc. Kobieta wstała i ruszył do drzwi.
- Przepraszam. - powiedziała i opuściła pokój.


*Yoongi*
Przez ten tydzień poczułem się lepiej. Mogłem już wstać z łóżka i normalnie chodzić. Myślę że już po niedzieli pójdę do szkoły. Usłyszałem dźwięk domofonu. Służąca wpuściła kogoś do środka i podeszła do mnie.
- Panie Yoongi, dziewczyna o imieniu _____ przyszła do Pana. - ukłoniła się i odeszła. Po pomieszczeniu rozeszło się pukanie do drzwi. Już pracowanik podchodził do drzwi aby je otworzyć, gdy nagle krzyknąłem.
- Ja otworze! - szybkim krokiem podszedłem do wejścia. W progu stanęła uśmiechnięta dziewczyna. Przywitaliśmy się i gestem dłoni zaprosiłem ją do środka.
- I jak się już czujesz? - zapytała podczas naszej wędrówki do mojego pokoju.
- Już dobrze. - uśmiechnąłem się do niej prezentując swoje zęby. Otworzyłem przed nią drzwi i wpuściłem do mojego pokoju. Usiedliśmy na fotelach. - Too... o co chodziło z Jiminem?
- Eh.. długo by opowiadać. Szłam do domu i zauważyłam go pijanego w parku. Chciałam zadzwonić do kogoś z was ale powiedział że to tylko pogorszy sprawę, więc co mogłam zrobić no wzięłam go do siebie. Rano gdy przyniosłam mu śniadanie on wstał z łóżka i okazało się że był w samych bokserkach i koszulce ale przysięgam ja go nie rozebrałam on sam musiał to zrobić! Tylko błagam nie mów mu że ci powiedziałam bo przecież nie bez powodu nie kazał mi do was dzwonić.
- Dobrze, obiecuje. Mam jeszcze jedno pytanie.
- Jakie?
- Dlaczego mu robiłaś śniadanie! - zaśmiałem się a ona wraz ze mną.
- Ok, przy najbliżeszej okazji też zrobię ci śniadanie.
- Trzymam cię za słowo.
- Wiesz... w tych okularach i golfie wyglądasz staro. - zaśmiała się.
- Ha? Jak śmiesz śmiać się ze mnie! - oburzyłem się teatralnie.
- Taka prawda! - dalej się śmiała. Wstała z fotela i podeszła do mnie kierując dłonie na moje okulary. Chciała je ściągnąć ale zrobiłem unik. Już miałem ją wyminąć gdy nagle złapała mnie za rękaw a ja straciłem równowagę i upadłem na podłoge tak że dziewczyna zwisała nade mną. Nagle drzwi do pokoju otworzyły się. Zwróciliśmy równocześnie wzrok w ich stronę a w progu stali Taehyung, Jungkook, Namjoon, Jin oraz Hoseok. Mina Tae i Kooka mówiła sama za siebie.
- A więc to tak pogrywa nasz pan poszkodowany. - zaśmiał się Nam i Jin. _____ szybko odskoczyła ode mnie tłumacząc się. Grupka weszła do środka i usadowiła się w różnych miejscach.
- Co was do mnie sprowadza? - zapytałem.
- Z Jiminem nie jest dobrze. - powiedział Hoseok.
- Co? - zmarszczyłem brwi.
- Znów ma siniaki na ciele.
- Jak to, przecież jak rano wychodził był cały i zdrowy. - powiedziała a oni spojrzeli na nią zdezorientowani.
- Szlak, mam za długi język. - powiedziała do siebie.
- Jak to ,,jak rano wychodził"? - zapytał Kook.
- Ehh.. obiecacie że mu nie powiecie że wam powiedziałam? - pokiwali zgodnie głowami. - Wczoraj wieczorem zauważyłam Parka pijanego. Powiedziałam żeby poszedł do domu a on mówi że go nie przyjmą w takim stanie do domu, więc powiedziałam że zadzwonie do was a on że nie, że tylko pogorszę sytuację, więc wzięłam go do siebie. Dzisiaj rano przyszedł po niego jakiś facet w garniturze ale Jimin wyszedł odemnie cały i zdrowy.
- Wiedziałem że tak będzie! Mówiłem ci nie wtrącaj się bo pogorszysz sprawę! Przez ciebie teraz cierpi! - wybuchł Jung. Jungkook odruchowo chwycił go za nadgarsek przywracając do porządku i aby nie zrobił nic głupiego. Powoli w oczach dziewczyny zbierały się łzy. Chwyciłem ją od tyłu za ramiona.
- To nie twoja wina. Nie wiedziałaś że przez to będą problemy. To nie twoja wina...
- Będzie lepiej jak pójdziesz, chcę porozmawiać z nimi na osobności. - powiedział zimno Hoseok. _____ przez chwilę stała w miejscu przetwarzając sytuację. Z nieobecnym wzrokiem chwyciła swoją torebkę i pokierowała się do wyjścia. Gdy wyszła chciałem za nią pójść ale Jungkook mnie wyprzedził a z resztą nie tylko mnie ale i Taehyunga.


CDN...

poniedziałek, 8 lutego 2016

Gang Siedmiu Wspaniałych /12


*Główna bohaterka*

Achh... na reszcie piąteczek! Jutro idę do Yoongiego, ciekawe jak już się czuje i kiedy wróci do szkoły. W ogóle to, czy powinnam powiedzieć Tae? No bo niby się z nim przyjaźnię, ufam mu itd. Boże! Kiedy to się stało?! Może oni na serio nie są tacy źli jak mi się wydaje? Tak fajnie się z nimi rozmawia, tak luźno i swobodnie. Nawet nie zauważam kiedy zaczynam z nimi żartować, to tak samo z siebie. Mają swoje problemy, to na pewno. Dobra, postanowione! Powiem Taehyungowi. 

~*~

Dzień jak co dzień. Spełniłam dzienną rutynę i ruszyłam do szkoły. Po drodze spotkałam Namjoona i SeokJina.
- Hej _____! - krzyknął jeden z nich. Zatrzymałam się i odwróciłam.
- O, hej chłopaki! - dogonili mnie.
- Możemy dołączyć?
- Tak. - szliśmy razem w kierunku szkoły.
- Ymm... _-_____? - za jąkał się Jin. (chodzi o coś takiego: ,,J-Jin" coś w tym stylu tylko że z waszym imieniem xD wiecie o co chodzi xD)
- Tak?
- Czyyyy to prawda że umawiasz się z Yoongim? - spytał nie pewnie SeokJin. Namjoon spojrzał na nas zdezorientowany.
- Co?! Skąd o tym wiesz? I nie, nie umawiam się z nim... jeszcze. - ostatnie słowo prawie wyszeptałam.
- Czyli to prawda?! Łooooo nasz Min się zakochał! Na reszcie! - ekscytował się brunet.
- Nie krzycz tak. - uderzyłam go w ramię.
- Ech.. Przewodniczący nie będzie zadowolony. - odezwał się Namjoon.
- Cii... - uderzył go Jin.
- Tak poza tym to nie jest jeszcze pewne. - spuściłam głowę w dół.
- Co? Jak to? - odpowiedział smutnie Jin. Nam tylko się przysłuchiwał rozmowie.
- No bo... no bo nie wiem czy coś czuję do niego.
- Trudna sprawa. Yoongi to na prawdę dobry chłopak. - uśmiechnął się.
- Zara, zaraz. Czy KeShi przypadkiem nie nasłała cię na mnie?
- Co?! Nie! Skąd że! - zaśmiał się - Dobra, masz mnie.
- Aigoo... co za dziewczyna. - pokręciłam głową - Tak w ogóle to Tae jest dzisiaj w szkole?
- A tego to nie wiem.
- Mi też nic nie wiadomo. - odezwał się Nam.
- Coś się stało? - spytał Jin.
- Nie nic tylko muszę z nim porozmawiać, poradzić się go.
Doszliśmy do szkoły. Rozstaliśmy się przy szafkach. Weszłam do klasy i przeżyłam szok. Jeon się UŚMIECHAŁ. I to nie tak jak zwykle tylko tak... słodko? Aż dziewczyny oblegały jego ławkę jakby był nowym uczniem w szkole. A może jest? Może to jego brat bliźniak, albo kosmici wzięli prawdziwego Jungkooka na eksperymenty i zastąpili go tym uroczym? Szlak! Zauważył że się na niego gapię. Dobra _____ spokojnie. Nic się nie dzieje. Po prostu idź do swojej ławki i w niej usiądź. O widzisz, dobrze ci poszło. Teraz się opanuj i nie gap na niego.
- _____? - z zamyśleń wyrwał mnie jego głos.
- T-tak? - człowieku nie uśmiechaj się tak.
- Hej! - uśmiechnął się i pomachał jak małe dziecko. Dobra to już się robi dziwne. Gadaj gdzie zabrali prawdziwego Kooka.
- Tak, hej. - pomiędzy nami nastała cisza - Emm Jeon?
- Tak?
- Uderzyłeś się dzisiaj w głowę?
- Co? Nie, dlaczego tak uważasz? - zdziwił się.
- Bo się szczerzysz od rana jak Taehyung. Gdzie się podział groźny Jungkook? - po moich słowach tak jakby posmutniał. Chyba za daleko się posunęłam. Po budynku rozniósł się dźwięk dzwonka sygnalizującego rozpoczęcie lekcji. Po 45 minutach lekcja się skończyła. Jeon wystrzelił z klasy jak poparzony. Chyba stary Kook wrócił. Ruszyłam do pokoju przewodniczącego aby z nim porozmawiać. Jak zawsze zapukałam za nim weszłam.
- Hej, Taehyung oppa. - na szczęście dzisiaj był w szkole. Siedział za swoim biurkiem.
- Hej dzieciaczku! - zaprezentował swój kwadratowy uśmiech odkładając papiery do szuflady.
- I jak się dzisiaj czujesz? - usiadłam na kanapie.
- A już lepiej, dzięki.
- Wiesz, muszę z tobą porozmawiać a raczej prosić o radę.
- Co się stało? - wstał i usiadł obok mnie.
- Booo... nie powiedziałam ci wszystkiego. - zwiesiłam głowę w dół. Taehyung tylko czekał na moje dalsze słowa. - W tedy u Yoongiego w domu on...
- Zrobił ci coś, tak? - przerwał mi.
- Nie, daj mi skończyć. - odchrząknęłam i kontynuowałam - On zapytał mnie czy... czy nie zostanę jego dziew-dziewczyną. - jego oczy zrobiły się większe - I nie wiem co mam robić, zgodzić się czy nie? Oczywiście wytłumaczyłam mu że prawie go nie znam i nie mogę być z kimś bez uczucia a on to zrozumiał i powiedział że zrobi wszystko abym się w nim zakochała. Co mam robić Tae? - uśmiechnął się pod nosem.
- Jesteś rozsądną dziewczyną, zrobisz co uważasz.
- Ale mi pomogłeś oppa! - uderzyłam go w ramię i udałam oburzenie aby rozluźnić atmosferę.
- Aishh... - masował obolałe miejsce. Nagle do pomieszczenia wparowali Kook, Namjoon, Jin i KeShi.
- Cześć! - przywitali się zgodnie.
- Hej, hej.- odpowiedział Tae. Oni rozsiedli się obok nas.
- To jak _____, będziesz z Yoongim czy nie? - spytała nagle przyjaciółka. Jungkook spojrzał na mnie z niedowierzaniem.
- Co ty mnie tak atakujesz? Nie wiem jeszcze, muszę to przemyśleć a poza tym Yoongiemu się nie spieszy. - Tae wpatrywał się bez celu w podłogę.
- Jungkookie a gdzie twój humor zniknął? - spytał nagle Kooka.
- Nie ważne hyung. - powiedział pół szeptem.
- Kook nie mów że znów coś się stało twojej mamie? - wystraszył się Tae.
- Nie, wszystko w porządku.
- Uff, ulga. - odetchnął.
- _____, pamiętaj że masz dzisiaj porozmawiać z SoJu. - przypomniała mi KeShi.
- Dzięki za przypomnienie.
- Chodźmy coś zjeść bo nie zdążymy. - zwrócił się do niej Jin.
- Dobrze, to my idziemy. Na razie! - i wyszli.
- My też już pójdziemy. - powiedział Nam i wyszli z Kookiem.
- Tae?
- Tak, dzieciaczku?
- Co się stało mamie Jeona?
- Aleś ty ciekawska. - uśmiechnął się.
- Przepraszam. - zaczerwieniłam się.
- Nie masz za co. Po prostu, mama Kooka ostatnio choruje. Hah, ,,ostatnio" to za mało powiedziane. Choruje od jakiś 3 lat. Raz jej się pogarsza a raz polepsza. Gdy jest w szpitalu Jeon odreagowywuje to w szkole a gdy jest w domu to się uśmiecha, tak jak z resztą pewnie widziałaś rano. Dlatego nie wiem co się stało że znów jest smutny. Powinien być ślepo uśmiechnięty.
- To, to przeze mnie.
- Co? Co ty wygadujesz?
- Powiedziałam mu coś dzisiaj, czego nie powinnam. Muszę go przeprosić. - wstałam i ruszyłam w poszukiwaniu Jungkooka.
- _____? - zawołał mnie Taehyung.
- Tak?
- Nie zaprzątaj sobie głowy naszymi problemami, dobrze?
- Dobrze. - i wyszłam. Jak mogłam się nie mieszać w ich problemy. Jak widzę że ktoś ma kłopoty to mu pomagam, taką mam naturę. Nie musiałam długo szukać bo Jeon był w pierwszym miejscu w jakie się udałam - stołówka. Podeszłam do niego nie pewnie.
- Jungkook?
- O co chodzi? - spojrzał na mnie obojętnie. Zepsułam mu humor i to nie źle.
- Możemy porozmawiać?
- Teraz?
- Tak.
- Dobrze. Zaraz przyjdę hyung. - zwrócił się do Namjoona i odszedł od stołu. Wyszliśmy ze stołówki i stanęliśmy w jakimś kącie aby nikt nam nie przeszkadzał. - To o co chodzi?
- Bo ja chciała bym cię przeprosić.
- Za co? - zdziwił się.
- Za to co dzisiaj rano powiedziałam. To nie było miłe z mojej strony. Teraz przeze mnie jesteś smutny.
- Ach o to ci chodzi. Nie jestem za to zły na ciebie. Nie masz za co przepraszać. - poczochrał delikatnie moje włosy.
- Ale, miałeś taki dobry humor i nagle jesteś smutny.
- Po prostu jestem zmęczony, to wszystko.
- Tak, rozumiem.
- To ja wracam do stołówki. - ruszył w jej kierunku.
- Jeon! - zatrzymałam go.
- Tak? - odwrócił głowę.
- Jakbyś miał problem czy cuś to... możesz na mnie liczyć.
- Zapamiętam. - uśmiechnął się i odszedł. 

*SoJu*

Po lekcjach udałam się do swojego domu. Chwyciłam telefon i napisałam do Jimina.

,,Do: Jimin 
Hej, ja już wróciłam. Może wyjdziemy gdzieś dzisiaj? = ^o^ ="

,,Od: Jimin
Wybacz, jestem dzisiaj zajęty, może jutro? c:
Ehh... ciągle jest zajęty ale jest strasznie kochany. Nagle do mojego domu ktoś zapukał. Podeszłam do drzwi i otworzyłam je. W progu stała moja przyjaciółka _____.
- Hej _____. - wpuściłam ją do środka.
- Hej SoJu. - ściągnęła buty i udałyśmy się do mojego pokoju.
- To co cię do mnie sprowadza?
- Jimin. - usiadła na łóżko.
- Aigoo... dacie mi i jemu w końcu spokój? - zdenerwowałam się.
- Nie, dopóki nie zerwiesz z Parkiem.
- Zrozumcie nie zerwę z nim.
- Powinnaś. Czy ty nie rozumiesz że on jest kłamliwym dziwkarzem i dupkiem który cię wykorzystuje do jakiegoś planu?
- _____! Stop. Jak możesz tak mówić o moim chłopaku?
- Dziewczyno zrozum! On cię nie kocha!
- Kłamiesz! - podeszłam do niej i wycelowałam cios w policzek. - J-ja, _____ przepraszam, nie chciałam. - przyjaciółka spojrzała na mnie ze łzami w oczach ale kipiała złością.
- Jesteś ślepa. Radź sobie sama. - i wyszła trzaskając drzwiami.
Co ja najlepszego zrobiłam?


*Główna bohaterka*

Jak ona śmiała mnie uderzyć?! Swoją najlepszą przyjaciółkę. Wybiegłam z tego domu najszybciej jak tylko mogłam. To koniec naszej przyjaźni. Radź sobie sama. Otarłam rękawem łzy i wyciągnęłam telefon aby zobaczyć swoją twarz. Dlaczego na dworze musiało być już tak ciemno? Stanęłam pod lampą aby co kolwiek zobaczyć. Włączyłam przednią kamerkę. Na szczęście miałam tylko czerwony policzek. Schowałam urządzenie do kieszeni mundurka i ostatni raz przetarłam oczy od łez, którym już więcej spłynąć nie pozwoliłam. Przechodząc obok parku zauważyłam kogoś siedzącego na ławce. Pewnie jakiś menel czy cuś. Coraz bardziej zbliżałam się. Z tym menelem prawie zgadłam. Na ławce siedział Jimin sącząc alkohol.
- Jimin? - chłopak podniósł głowę.
- Ranyyy _____ idź sobie.
- Rodzice wiedzą że tu jesteś? - spytałam z obojętnym głosem.
- Pff jacy rodzice? - wyśmiał mnie.
- Normalnie.
- Nie mam rodziców. - śmiał się bezsilnie.
- Co? Jak to nie masz rodziców? - zdziwiłam się.
- Normalnie, jestem adoptowany. Zdziwiona? No proszę, biegnij wszystkim powiedzieć. Biegnij! Na co czekasz... - rozpłakał się chowając twarz w dłoniach.
- Nie zamierzam nikomu powiedzieć. - usiadłam obok niego. - Niby dlaczego miałabym?
- Bo jesteś jak cała reszta. Liczą się tylko pieniądze, nic więcej. - powiedział przez łzy.
- Nie bież mnie za taką. Nie jestem jak reszta.
- To w takim razie, jaka jesteś?
- Na pewno nie kłamliwa i nie wykorzystuję ludzi. - zaśmiał się na moje słowa.
- Dlaczego tak nagle się nami interesujesz?
- To przez ciebie. Gdybyś nie zaczął chodzić z SoJu to nic bym o was nie wiedziała. No dobra może przez KeShi bym się dowiedziała.
- No tak, wszystko moja wina.
- Ja.. nie wiem jaką masz sytuację w domu ale skoro jesteś adoptowany to pewnie nie ciekawą. Kto cię uderzył w policzek? - wykorzystałam sytuację aby się dowiedzieć.
- Ojciec... Powiedz mi, dlaczego rodzice mnie nie chcieli? Co im zrobiłem? Dlaczego mnie oddali? I jeszcze ten chory plan tego skurwiela. Każe mi to zrobić a potem zwali wszystko na mnie i to mnie zamkną a nie jego! Ale to że stracę przyjaciół to już go nie obchodzi! Jestem tylko zabawką dla niego a nie synem.
- To dlatego Hoseok nie karze mi się mieszać?
- Bo jesteś idiotką, która sama skazuje siebie na cierpienie. - chciał upić kolejny łyk ale wyrwałam butelkę z jego dłoni i wyrzuciłam za siebie. Upadła na chodnik i rozbiła się na drobne kawałeczki a ciecz rozlała się po betonie. - Co ty robisz?!
- Już za dużo wypiłeś, starczy ci a teraz daj mi swój telefon. - wyciągnęłam rękę w stronę chłopaka.
- Po co ci?
- Nie ważne, dawaj telefon.
- Nie dam ci, wariatko. - Zerwałam się z ławki i zaczęłam grzebać w jego kieszeniach od kurtki. - Zboczeniec! Ratujcie! - zaczął krzyczeć. - Aż tak napalona jesteś? - szepnął uwodzicielsko wpatrując się we mnie. Zignorowałam to i dalej szukałam urządzenia.
- Znalazłam! - odetchnęłam z ulgą.
- I co teraz zrobisz? Pójdziesz sobie?
- Za dzwonie do kogoś aby przyjechali po ciebie. - szukałam w liście kontaktów jakiejś nazwy.
- Myślisz że mnie przyjmą w takim stanie do domu? - wyśmiał mnie.
- Niech ci będzie. W takim razie dzwonie do twoich przyjaciół. - wybrałam numer do Taehyunga. Jimin chwycił mnie za nadgarstek.
- Nawet nie waż się tego robić. - i zabrał mi telefon.
- Aha, czyli będziesz tak tu siedział jak menel? - nic nie odpowiedział - Dobra. Siedź tu sobie. Po co ja w ogóle do ciebie podeszłam? Mogłam cię po prostu olać żebyś się upił do nie przytomności. - zaczęłam odchodzić.
- _____! - odwróciłam się.
- Tak?
- Pomóż mi, proszę. - popatrzał na mnie łzawymi oczami.
- Mówiłam ci, zadzwonimy do twoich rodziców ymm... znaczy się opiekunów i pojedziesz do domu.
- Nie o to mi chodzi. - po jego policzkach spływały łzy, które co jakiś czas wycierał.
- To o co?
- Uratuj mnie od tego. Potrafisz?
- Jimin, od czego? Mów jaśniej.
- Od zabicia ojca SoJu.
- Co?! - odeszłam kilka kroków w tył wystraszona.
- Błagam, ja... ja chce mieć przyjaciół, normalne życie, rodziców. Błagam cię. - przytulił się do mnie płacząc jak dziecko.
- Jimin, jesteś pijany i gadasz głupoty. - nie przestawał płakać. Westchnęłam i jeździłam ręką po jego plecach aby go uspokoić.
- Musisz wrócić do domu.
- Już ci mówiłem, nie przyjmą mnie w takim stanie.
- To zadzwońmy do Tae czy kogoś innego.
- Pogorszą sprawę. - westchnęłam.
- Chodź. - zarzuciłam jego rękę na moją szyję i objęłam na wysokości łopatek aby mi nigdzie nie upadł.
- Gdzie?
- Do mnie. A spróbuj zrobić coś nieprzyzwoitego a będziesz spał w rowie.
- Dobrze, a twoi rodzice?
- Wrócą dopiero jutro, nie wnikaj dlaczego.
Dalszą drogę spędziliśmy w ciszy. Doszliśmy do mojego domu. Wyciągnęłam klucze z kieszeni i otworzyłam drzwi. Zaciągnęłam Parka do salonu i posadziłam na fotelu. Ściągnęłam z siebie kurtkę, buty i plecak. Rozłożyłam kanapę i pościeliłam. Podeszłam do Jimina i ściągnęłam z niego buty oraz kurtkę odkładając je gdzieś na bok. Znów chwyciłam go pod ramię aby przenieś go na posłanie. Na szczęście nie był aż tak pijany i w miarę sam chodził, więc nie było ciężko.
- Teraz idź spać. - przykryłam go kołdrą i wyszłam.
- Dziękuję. - powiedział i opatulił się przykryciem. Spojrzałam na zegarek. Było już po 18 więc poszłam wziąć prysznic i przebrać się w piżamę. Zeszłam z powrotem do kuchni aby zjeść kolację. Kątem oka sprawdziłam czy śpi. Na szczęście tak, bo jakby nie spał to pewnie by coś głupiego odwalił. Zrobiłam sobie tosty z nutellą aby zbytnio nie hałasować. Gdy zjadłam umyłam po sobie naczynia. Za nim poszłam do swojego pokoju, zamknęłam drzwi na patent aby nikt mi się nie włamał i poszłam spać.