niedziela, 27 marca 2016

Zaufasz mi? /Rozdział 3 - Nie masz prawa mnie tak nazywać!


Noc, godzina 5:17. Nie mogę spać, czasem mi się to zdarza. Podniosłem się do siadu rozglądając po pomieszczeniu. Długo się nie zastanawiałem i powędrowałem w stronę parapetu, który wyłożony był gąbką ukrytą pod miękkim, pomarańczowym materiałem. Na stronie, na której zawsze opieram się plecami o ścianę, leżą poduszki o podobnym kolorze, tyle że w różne wzorki. Jedna w pionowe białe paski a druga w symetryczne, równoległe, białe zygzaki. Usiadłem i oparłem głowę o zimną szybę. Nagle mój zwrok przykuły równo ułóżone na regale płyty i albumy. Westchnąłem i powróciłem do wpatrywania się na świat zewnętrzny. Puste ulice. Zapalone uliczne lampy. Światła w pomieszczeniach innych budynków. Co jakiś czas przejeżdżają samochody i inne pojazdy. Znów wpatrywałem się w regał. Chcesz żebym ci zaśpiewał MinYun? Dobrze. Przymknąłem swoje oczy i rozchyliłem usta. Wziąłem głęboki wdech i wydałem z siebie pierwsze słowa piosenki.

,,Kiedy nadchodzi noc, bez wątpienia
Przychodzi do mnie to uczucie
Z jakiegoś powodu czuję się urażony
Więc znowu próbuję do ciebie zadzwonić [...]" *

Machałem delikatnie głową w lewo i prawo. Czułem twoją obecność, jak siedzisz tuż przy mnie i uśmiechasz się w zachwycie, tak jak za pierwszym razem, gdy ci zaśpiewałem.

,,Jestem teraz sentymentalny
Tylko patrzę w sufit
Nawet jeśli rysuję po pustej przestrzeni, to nieważne
Jestem trochę sentymentalny
Dzisiaj mój mały pokój wydaje się być taki duży
Zbyt duży, żeby leżeć samemu" *

MinYun... co ja mam tu sam teraz robić. Błagam zabierz mnie do siebie. Chcę cię znów przytulić, dotknąć, usłyszeć, czuć.

,,Księżyc się ze mną wita
Ale dzisiaj nie cieszę się, kiedy go widzę
Jeśli potrząsnę głową, będę miał zawroty głowy
Nikogo przy mnie nie ma
Jestem zdołowany
Ale chcę się unieść tak wysoko, jak wysoko jest kosmos
Kto pozna moje serce?
Chcę umrzeć" *

Yun, w śnie powiedziałeś mi że mam ułożyć sobie życie z kimś innym. Przeprasza, nie zrobię tego. Nie potrafię.

,,Chcę być gwiazdą, unoszącą się na niebie
Wtedy, nawet jeśli nic nie będę robić
Będę sam z siebie lśnił światłem
Jak pociemniała noc, moje serce też jest ciemne
Jestem samotny, to niebezpieczne
Kto będzie wiedział?" *

Dlaczego mi ciebie zabrano... Po naszym pierwszym razie, po naszych wyznaniach, po naszym szczęściu. Niech cię oddadzą w końcu! Nie jestem cierpliwym człowiekiem.
Nawet nie spostrzegłem kiedy moje oczy zrobiły się wilgotne, następnie policzki a ciche szlochanie w rozpacz.
* - tekst piosenki Winner - Sentimental )


~~JIMIN~~

Przyszedłem dziś do szpitala cały podekscytowany! Mama mi powiedziała że ma coś ciekawego do pokazania, coś co jest związane z Jungkookiem. Wbiegłem do windy rzucając krótkie Witam! Do recepcjonistki. Wcisnąłem odpowiedni przycisk i zniecierpliwiony podskakiwałem delikatnie nie odrywając się od podłogi. Na reszcie! Drzwi się rozsunęły a ja wybiegłem jak poparzony. Stanąłem przed jasno brązowymi drzwiami ze złotą plakietką Ordynator Park YuLee. Zapukałem i bez czekania wszedłem do środka.
- Cześć mamo! Więc co chcesz mi pokazać? - usiadłem przed kobietą, która przeglądała coś w laptopie. Ściągnęła swoje okulary z nosa odkładając je na bok.
- Hej Jimine. - uśmiechnęła się ciepło. Kliknęła coś kilka razy i odwróciła laptop w moją stronę. - To ci chciałam pokazać. - Na ekranie pojawiło się nagranie z kamery w pokoju... Jungkooka! Siedział jak zawsze w tym samym miejscu. Przez chwile była cisza po czym usłyszałem TWÓJ GŁOS! Ty śpiewasz! I to całkiem dobrze jak na kogoś kto się nie odzywa. Wpatrywałem się w ciebie zafascynowany. - Wiedziałam że ci się spodoba. Spójrz na godzinę nagrania. - zrobiłem jak poleciła mi mama.
- O! 5:17, to było dzisiaj rano. - powróciłem wzrokiem do ciebie. Śpiew ustał. Zamienił się w płacz. Nie Jungkookie, błagam nie płacz. Spojrzałem na rodzicielkę zmartwionym wzrokiem.
- Nie martw się. Potem przyszła do niego pracownica dyżurująca i dała coś na uspokojenie oraz sen. - powiedziała zabierając ode mnie urządzenie.
- A czy... już z nim dobrze?
- Sam sprawdź. - posłała krótki uśmiech. Wstałem i udałem się piętro niżej do przyjaciela. Zapukałem i przekroczyłem próg.
- Cześć Jungkookie! - uśmiechnąłem się i usiadłem na fotelu. - Ach, nie boli cię tyłek od tego ciągłego siedzenia? - zaśmiałem się. Szatyn dalej wpatrywał się w widoki za oknem. - Wiesz Jungkookie, chciałbym z tobą porozmawiać, usłyszeć cię, twój śmiech. Mam nadzieję że to kiedyś nadejdzie. - nagle do pokoju wszedł Taehyung.
- O, witaj Jiminie. - zaprezentował swój kwadratowy uśmiech i usiadł na drugim fotelu.
- Cześć hyung.
- Słyszałeś już o wydarzeniu z rana? - uniósł jedną brew.
- Tak słyszałem a właśnie... - spojrzałem na chłopaka - Masz wspaniały głos Kookie. - nagle Jungkook zadziwił nas po raz kolejny dzisiejszego dnia. Gwałtownie spojrzał na mnie. Jego mimika i wzrok nic nie wyrażały.
- Nie masz prawa tak na mnie mówić! - krzyknął. Moje oczy rozszerzyły się a usta delikatnie rozchyliły. Taehyung przyglądał się wszystkiemu i notował bardzo szybko w nieukrywanym zdziwieniu.
- Kookie ja...
- Nie mów tak! - przerwał mi i odwrócił twarz do okna. Z jego oczu zaczęły lecieć łzy, jedna po drugiej a mimo to twarz nadal była kamienna. Po chwili zaczął szlochać a następnie płakać rzewnie.
- Przepraszam. Już nie nazwę cię tak, tylko błagam nie płacz! - zerwałem się z miejsca i podszedłem do niego. Chopak natychmiast zaczął się bronić od mojego dotyku. Chwyciłem jego nadgarstki chcąc spojrzeć mu w oczy. Zaczął krzyczeć na cały szpital.
- Niee! Puść! Zostaw! Nie! - szarpał się. Głowę miał odwróconą w lewą stronę a powieki, z których ciągle leciały łzy, mocno zaciśnięte.
- Jimin! Puść go! - podbiegł do mnie Taehyung i pociągnął za moje ręce. Co ja wyprawiam... Szybko puściłem Jungkooka i bezsilny upadłem przed nim na kolana.
- Przepraszam Jungkook! - teraz to moje oczy były wodospadem. Zraniłem go. Do pomieszczenia wbiegł Yoongi i natychmiast z pomocą Tae dał mu lek uspokajający. Szatyn stopniowo przestawał. Krzyki ucichły a łzy się zatrzymały. Oparł głowę o ścianę i zamknął oczy.
- Taehyung, pomóż mi go przenieść na łóżko. - powiedział miętowo włosy i Jungkook już leżał pod kołdrą. Odetchnęli razem ze zmęcznia. Podniosłem się z podłogi i usiadłem na fotelu.
- Przesadziłeś dzisiaj Jimin. - skarcili mnie.
- Ja... wiem ale ja nie chciałem! Gdy zobaczyłem jak płacze to... - nie mogłem dokończyć przez łzy cisnące mi się do oczu. - To całkowicie zapomniałem o tym że nikt go nie może dotknąć i tak jakoś wyszło. Ja na prawdę nie chciałem. - szepnąłem i schowałem twarz w dłoniach.
- Wiemy Jiminie ale teraz najlepiej będzie jak przez kilka dni nie będziesz go odwiedzał. Po tym incydencie na pewno nie będzie chciał nawet przebywać w tym samym pomieszczeni co ty. Boję się że nawet Yoongiemu nie pozwoli się dotknąć. - powiedział Tae.
- Dobrze, dam mu odpocząć przez te kilka dni.
- Jimin? - spojrzał na mnie Taehyung.
- Tak?
- A już nie ważne.

~~TAEHYUNG~~

Nie spytam go o to jeszcze. Niech sam się określi.

~~JUNGKOOK~~

Jak on mógł?! Najpierw nazwał mnie Kookie a potem dotknął mnie! Nie masz prawa tak mówić, Park Jimin! Tylko MinYun może... Tylko on.

~~JIMIN~~

Dzisiaj w nocy nie mogłem spać. Bałem się. A co jeśli już nigdy nie będę mógł go zobaczyć? A co jeśli znów będzie chciał coś sobie zrobić? Aaaach! Dlaczego tak mieszasz mi w głowie?!

~~*~~

Minęły dopiero trzy dni od incydentu. Właśnie siedzę w gabinecie mojej matki i oglądam nagranie z kamery w pokoju Jungkooka. Jestem zboczony? Co on ze mną wyprawia! Nagle usłyszałem pukanie do drzwi z głośnika laptopa. Ktoś wszedł do środka.
- Hej Jungkook. - przywitał się brunet i położył torbę na fotelu. Wpatrywałem się w ekran w skupieniu analizując tego kolesia. Jestem... zazdrosny? - Wybacz że mnie nie było przez dwa tygodnie. Miałem małe problemy ale nie martw się już wszystko w porządku. - przysiadł obok niego na parapecie i uśmiechnął się ciepło. - Ach... co ty widzisz w tym oknie. - zaśmiał się. - A właśnie! - wstał i podszedł do torby. Wyciągnął coś z niej i powrócił do Jungkookiego. - Spójrz, kupiłem ci kolejną płytę. Cieszysz się? - podszedł do regału i odstawił na jedną z pułek. - Na pewno. - szepnął. A więc stąd wzięła się ta kolekcja. - Dobrze Jungkook, widzę że masz tu dobrą opiekę i ładny pokój... - zaśmiał się rozglądając po pomieszczeniu - ...ale muszę już iść, wybacz. - chwycił swoją torbę i pokierował się do drzwi. - To trzymaj się braciszku! - i wyszedł. Braciszku? A więc to jego brat. Dlaczego mi ulżyło? Przeanalizowałem sytuację i postanowiłem że muszę z nim pogadać. Szybko pobiegłem do windy. Odczekałem kilka sekund ale się nie pojawiała, więc pobiegłem na schody. Wiem, jestem idiotą. Nie ma to jak biec po schodach z 4 piętra. Cały zdyszany w końcu dobiegłem na parter. Od razu rozglądałem się po pomieszczeniu w poszukiwaniu jego brata. Zapytałem się w recepcji czy nie widzieli tego mężczyzny. Jedna z pracownic powiedziała że przed chwilą opuścił budynek. Podziękowałem i wybiegłem na zewnątrz. Moja klatka piersiowa falowała w szybkim tempie. Jest! Idzie tam! Zignorowałem zmęczenie i znów pobiegłem.
- Hej przepraszam... - poklepałem go po ramieniu. Chłopak odwrócił się do mnie. Zauwarzyłem że jest wyższy ode mnie. Dziękuję losie. - To ty jesteś bratem Jungkooka, zgadza się?
- T-tak to ja, a o co chodzi. - popatrzył na mnie zdezorientowany.
- Chciałbym zadać kilka pytań.
- A pan jest....?
- Jestem Park Jimin, syn ordynatorki. Przyjaźnię się z lekarzem i psychiatrą Jungkooka. - to drugie powiedziałem aby zdobyć jego zaufanie. Hehe, opłaca się mieć przyjaciela psychiatrę.
- W takim razie, chodźmy do tej kawiarnii. - skazał na budynek na przeciwko. Kiwnąłem głową i pokierowaliśmy się do wyżej wymienionego miejsca. Usiedliśmy przy dwuosobowym stoliku i złożyliśmy zamówienie. Ja poprosiłem o ciasto krówkowe i gorącą czekoladę a brunet ciasto mandarynkowe i kawę.
- A więc, o co chodzi? - zaczął. - Tak w ogóle to mam na imię Jin.
- Miło mi. Chciałem dowiedzieć się czegoś więcej o Jungkooku. Wiesz... zaprzyjaźniłem się z nim i chciałbym wiedzieć inne rzeczy niż te z dokumentów. - oparłem się o oparcie krzesła.
- Czekaj, czekaj... zaprzyjaźniłeś? - spytał z niedowierzaniem.
- Tak a przynajmniej ja tak sądze. Lubie Jungkooka. - uśmiechnąłem się ciepło. Jin na moje słowa zaśmiał się radośnie.
- Rany!!! Jimin nawet nie wiesz jak się cieszę! - mówił z uśmiechem.
- No właśnie, a co się stało że twój brat jest... taki jak teraz? Wiem że stracił ukochaną osobę ale chcę znać szczegóły, jeśli mogę. - brunet spoważniał i myślał nad czymś chwilę.
- Tak, dobrze cię poinformowano. On stracił ukochanego...
- Ukochanego? Czyli Jungkook jest...? - przerwałem mu.
- Tak, jest homoseksualistą. - dlaczego się ucieszyłem w duchu? - Miał na imię MinYun. Byli ze sobą trzy lata. Wyglądali jak bliźniacy chociaż powoli zaczynali się różnić od siebie. Byli tacy zakochani i szczęśliwi. - uśmiechnął się pod nosem spoglądając na swoje dłonie, które swobodnie leżały na stoliku. - Najlepsze jest w tym wszystkim to że i jego rodzice jak i nasi akceptowali ich związek. Byli idealną parą, ciągle roześmiani, cieszyli się życiem. - czemu z słowa na słowo boli mnie bardziej? - Nie wiem czy chcesz ingerować w aż takie szczegóły ale... ale przeżyli swój pierwszy raz. - auć, to zabolało. - Pięc dni później potrąciła go ciężarówka. Dla Jungkooka był to ostateczny cios. Kochał go nad życie a tu takie nieszczęście. - pokręcił głową. - Wiesz... cieszę się że zakolegowałeś się z nim. Może uda ci się go naprawić. - spojrzał na mnie z nadzieją.
- Jak na razie tylko pogorszyłem sprawę. - spuściłem głowę w dół.
- Jak to?
- Ja... trzy dni temu nazwałem go Kookie i nagle spojrzał na mnie i krzyknął ,,Nie masz prawa mnie tak nazywać!" a potem się rozpłakał. Psychiatra jak na razie zakazał mi widywać Jungkooka.
- Żeczywiście, pogorszyłeś. Nikt nie może go nazwać Kookie. MinYun tak do niego mówił i teraz jest bardzo wyczulony na tą ksywkę. Pewnie zauważyłeś że nie daje się również dotknąć a zwłaszcza tej samej płci.
- Tak, to też pogorszyłem. - zrobiło mi się jeszcze bardziej głupio. - Po tym jak się rozpłakał, nie mogłem na to patrzeć i podszedłem do niego. Zapomniałem się trochę i chwyciłem jego nadgarstki aby spojrzał na mnie. Zaczął krzyczeć.
- Ach, to dlatego wyglądał inaczej niż zwykle. Są dwa wyjątki w jakich Jungkook pozwala się dotknąć.
- Jakie? - spojrzałem na niego zaciekawiony.
- Gdy chce się mu pomóc lub ci zaufa.


Zapraszam do komentowania! ^^

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz