~~JIMIN~~
Jestem taki szczęśliwy! Za dwa tygodnie Boże Narodzenie! Chciałbym coś kupić Jungkookowi, ale nie wiem co. Chyba znów muszę się spotkać z Jinem. Zaprzyjaźniliśmy się trochę po naszym pierwszym spotkaniu. Czasem ze sobą piszemy o różnych głupotach, trochę o Jungkooku a nawet o jego pracy i mojej szkole. Traktujemy siebie jak rodzeństwo. Jin pewnie tego potrzebuje, aby porozmawiać, zaopiekować się, troszczyć o swojego brata. Może on nie zdaje sobie z tego sprawy ale robi ze mnie zastępczą wersję Jungkooka.
Wracając do prezentów, na pewno muszę kupić Yoongiemu, Taehyungowi, Jinowi oraz mamie. Minowi zamierzałem kupić beżowy golf, który już sobie upatrzyłem na wystawie, bo ostatnio lubuje się w nich. Tae kupiłem case na telefon w szczeniaczki. No co? On je kocha. Najlepiej to gdybym mu kupił całe schronisko i wypełnił psami jego dom. Jinowi kupie zegarek bo ciągle się skarży że musi wyciągać telefon aby sprawdzić godzinę. Mamie chcę kupić naszyjnik, bo jest najwspanialszą kobietą na świecie! Myślę że w ciągu tych dwóch tygodni zdąże zakupić te trzy rzeczy.
~*~
Jak co dzień znów siedziałem u Jungkooka. Zauważyłem że ostatnio zaczyna częściej leżeć w łóżku niż przesiadywać na siedzisku przy oknie. Podszedłem do okna i wpatrywałem się przez chwilę w widok na zewnątrz. Lampy, chodnik, trzy ławeczki, kilka drzew, budynki w oddali a wszystko pokryte śniegiem. A gdybym tak...
- Zaraz wracam Jungkookie. - powiedziałem do szatyna, który i tak pewnie mnie nie słuchał.
W biegu zawiązałem szalik na szyi i zapiąłem kurtkę. Stanąłem przed szpitalem i próbowałem sobie przypomnieć gdzie Jungkook ma okno. Po kilku minutach on sam ułatwił mi to zadanie bo pojawił się za szybą. Pewnie znudziło mu się łóżko, a może... po prostu jest ciekawy co robię? Nieee na pewno to pierwsze.
Pomachałem do niego, czego oczywiście nie odwzajemnił i stanąłem w zasięgu widoku Jungkooka. Wyszukałem odpowiednie miejsce i zacząłem lepić bałwana. Szczęście mi dopisuje bo śnieg się dzisiaj dobrze lepi. Słońce świeci ale jest schowane za gęstymi chmurami. Trochę wiatr powiewa ale nie przeszkadza mi to.
Robiąc śnieżne kule, co jakiś czas spoglądałem do góry i machałem mojemu przyjacielowi, uśmiechając się. Trochę mi już zimno i szalik się zsunął ale to nic. Robię to dla Jungkooka.
Gdy ustawiłem wszystkie elementy na siebie, ściągnąłem swój bordowy szalik i nałożyłem bałwankowi. Wyprostowałem swoje obolałe już plecy i rozglądnąłem się w poszukiwaniu jakiegoś drzewa albo krzewu. O, znalazłem. Podbiegłem do niego i urwałem dwie gałązki. Mam nadzieję że nie obrażą się za to ogrodnicy miejscy. W wiosnę odrosną.
Wróciłem do swojego dzieła po drodze urywając niepotrzebne rozgałęzienia. Wbiłem je w tułów białego stwora i z dumą przyglądnąłem się niemu. Był prawie mojego wzrostu. Nie był idealny ale wyjątkowy dla specjalnej osoby.
Wróciłem do środka i kierując się do jego pokoju, pocierałem swoje dłonie z zimna. Te rękawiczki są zdecydowanie za cienkie na taki mróz.
- Wróciłem. - posłałem mu szeroki uśmiech, wchodząc do środka.
Zmęczony opadłem na fotel nie ściągając kurtki.
- Podoba ci się bałwanek? Zrobiłem go abyś mógł patrzeć sobie na niego i miło myślał o świętach. Mam nadzieję że tak. - moje kąciki ust lekko podniosły się do góry.
Przez chwilę panowała cisza, którą oczywiście przerwałem.
- Jest jeszcze niedokończony. Jutro przyniosę mu jakiś kapelusz i coś z czego zrobię twarz oraz guziki. W tedy będzie piękniejszy. - z słowa na słowo robiłem się bardziej senny aż na końcu wypowiedzi zasnąłem.
~~JUNGKOOK~~
I po co ten idiota to robi. Teraz ciągle będę go widział i nie odpocznę od niego. Już dość mnie męczysz gdy tu jesteś. Na dodatek zasnął sobie. Idź do swojego domu czy coś i daj mi spokój.
Minęły już 54 minuty a on nadal śpi. Nagle usłyszałem pukanie a do środka wszedł Taehyung.
- Cześć wam. - powiedział nie patrząc nawet czy jestem sam czy z kimś.
To było oczywiste że nie sam.
Brunet trzymał moją kartę przed oczami, śledząc coś wzrokiem. Opuścił ją gdy chciał przysiąść na fotelu ale zauważył że już jest zajęty.
- A ja się dziwiłem co tak cicho tutaj. - zaśmiał się czochrając włosy rudzielca.
Przystanął na chwilę ręką w jednym miejscu a uśmiech zniknął z jego twarzy.
- Jiminie, ty masz gorączkę. - powiedział zmartwionym głosem.
Wyjął telefon z kieszeni i zadzwonił gdzieś.
- Yoongi? Przyjdź do pokoju Jungkooka, Jimin dostał gorączki. Mhm... Mhm... Tak... Dobra, czekam. - rozłączył się.
Dokończył wypełnianie moich papierów chociaż i tak widziałem że kątem oka zaglądał na Jimina. Nie to żeby mnie obchodziło co robią.
Po niecałych 5 minutach w pomieszczeniu zjawił się miętowo-włosy a ja powróciłem do łóżka. Zimno tu.
- Jestem. - powiedział wparowując do środka i podbiegł do Jimina.
Położył dłoń na jego czole na co rudzielec mruknął.
- Tak, to gorączka. - wyciągnął ze swojej średniej wielkości walizki termometr i zmierzył mu temperaturę.
- 39 stopni! - zdziwił się.
- Co teraz robimy? - spytał Tae.
- Najchętniej zostawił bym go tutaj aby mieć go na oku ale to niemożliwe. Musimy przewieźć go do domu. Lee nie da rady sama go wyciągnąć z samochodu i zaprowadzić do pokoju, więc myślę że spytam Hoseoka i Namjoona* czy nie pomogą jej. Jak coś to wezmą karetkę z ich szpitala. Nikt nawet nie zauważy.
Brunet kiwnął głową. Yoongi zadzwonił do Hoseoka bodajże, i poprosił ich aby tu przyszli. Po chwili przyszło dwóch mężczyzn w czerwonych kombinezonach z noszami i ułożyli rudzielca na nich.
Nareszcie sam...
Widzisz idioto, i po co ci to było?
Teraz jesteś chory.
Nikt ci tego nie kazał robić.
Idiota...
(*- Hoseok i Namjoon wystąpili gościnnie w tym rozdziale. Pracują oni w szpitalu znajdującym się niedaleko zakładu psychiatrycznego. Kolegują się z Yoongim, ponieważ jest lekarzem i często to on dzwonił po pogotowie gdy coś się działo, a jakoż iż ich zadaniem jest praca w terenie, często to oni przybywali na miejsce)
~~JIMIN~~
Obudziłem się w ciemnym pomieszczeniu. Gdy się poruszyłem, poczułem że nie jestem w pokoju Jungkooka i nie na fotelu tylko w łóżku. Miałem również na sobie inne ciuchy. Chciałem wstać ale moja próba zakończyła się zawrotami głowy i powróceniem do poprzedniej pozycji leżącej. Nagle drzwi do pomieszczenia otworzyły się wpuszczajać do środka światło. Teraz wiem że jestem u siebie w pokoju i po prostu jest już noc.
Do środka weszła, sądząc po sylwetce, moja mama. Zapaliła światło odwracając się do mnie przodem.
- O, nie śpisz już. - podeszła do mojego łóżka i położyła na nim tacę z miską, w której najdowała się woda, ściereczką, termometrem i jakąś maścią.
- Tak. W ogóle co się stało? - spytałem zdezorientowany.
- Taehyung znalazł cię w pokoju Jungkooka. Zasnąłeś na fotelu z gorączką. - wytłumaczyła.
Chwyciła termometr i wsadziła mi pod pache.
- Tak w ogóle to ładnego bałwanka zrobiłeś Jiminie. - uśmiechnęła się od ucha do ucha. - Jungkookowi na pewno się podoba.
- Dziękuje. - zarumieniłem się lekko.
Skąd wie że dla niego. Mam szczęście że jestem przeziębiony. Przynajmniej mam wymówkę w razie czego.
- Która to już godzina? - spytałem z przymkniętymi oczami.
- Prawie 22. - odpowiedziała.
Urządzenie zapikało, więc wyjąłem je spod ubrania.
- 38 stopni. - powiadomiłem mamę.
- Zaraz przyniosę ci jakieś leki oraz coś do jedzenia. Długo spałeś. - pogładziła mój polik, chwyciła tacę i wyszła.
~*~
Wygrzebałem się z łóżka, narzuciłem na plecy koc i ruszyłem do kuchni. Mam tak wiotkie mięśnie że nie wiem jak ja zejdę ze schodów, no tak przecież zawszę mogę się po nich sturlać.
Stanąłem przed zejściem na dół, chwiejąc się. Chwyciłem poręcz i zacząłem schodzić schodek po schodku. Idzie mi całkiem dobrze jeszcze kilka stopni i będę z siebie dumny. No ale oczywiście ja jak to ja zachaczyłem stopą o koc i upadłem z trzech ostatnich schodków. Tak! Z trzech ostatnich! Dziękuję ci szczęście.
Gdy moje ciało spotkało się z zimnymi płytami jęknąłem z bólu. Leżałem tak przez chwilę po czym zebrałem się w sobie i podniosłem swoje zwłoki. Jak nie będę miał siniaka to będzie cud.
Doczłapałem się w końcu do tej kuchni i od razu przysiadłem na obrotowym stołku. Oddychałem ciężko ze zmęczenia. Wpatrywałem się w lodówkę, zastanawiając się co zjeść. Tak na prawdę nie miałem najmniejszej ochoty na posiłek ale nie mam zamiaru poczuć gniewu mamy, Yoongiego oraz Taehyunga.
Zebrałem w sobie siły i podszedłem do lodówki. Otworzyłem drzwiczki a w moje oczy od razu rzuciła się karteczka. Chwyciłem papier. Jedzenie masz już gotowe, wystarczy odgrzać w mikrofalii. Smacznego! Uśmiechnąłem się do siebie i odłożyłem wiadomość gdzieś na blat obok. Wyciągnąłem jedzenie i od razu wstawiłem je do mikrofalówki.
~*~
Leżałem na plecach w łóżku. Tak mi się nudzi. Wyszedłbym gdzieś... Jungkook! Kurde... Miałem dzisiaj dokończyć bałwana. Dałem mu słowo. Poszedłbym teraz ale zabiją mnie jak mnie zobaczą. Miałem jeszcze prezenty kupić. Aish... wspaniale się zapowiadają te święta.
~~JUNGKOOK~~
Ahh.. Jest tak fajnie. Przez całe 3 dni nie widziałem rudego łba. Nie podchodziłem do okna aby nie psuć sobie tego szczęścia, widokiem tego bałwana. Teraz znów jestem sam ze swoimi myślami i Yunem. Jestem szczęśliwy.
Leżałem na lewym boku, twarzą do okna. Moje kończyny swobodnie leżały na miękkim materacu. Śnieżnobiałe płatki śniegu powoli opadały z góry na ziemię. Co jakiś czas wiatr zmieniał ich kierunek lotu. Tak tu spokojnie.
Nagle ktoś wszedł do pomieszczenia. Spojrzałem na zegarek. 16:24. Błagam oby to nie był Jimin. Odwróciłem głowę by spojrzeć kto mnie odwiedził. Uff... Moje obawy się nie spełniły. To tylko mój psycholog. Był pochłonięty czymś w telefonie. W drugiej dłoni trzymał jak zwykle moje papiery.
- Miałeś nadzieje że to Jimin, hm? - powiedział odrywając wzrok od urządzenia.
Schował je do kieszeni i usiadł w fotelu.
- Muszę cię zasmucić. Jiminie jest przeziębiony. Przez najbliższy tydzień go nie zobaczysz. - wyciągnął długopis, który był przyczepiony do jego kieszeni w kitlu.
Park? Przeziębiony? Dzięki ci Boże! Mam wolne na caaaały tydzień. To aż 7 dni!
- Jestem dumny z ciebie Jungkook. - założył nogę na nogę a na kolanie umieścił podkładkę z dokumentami.
Co? Dumny? Ze mnie?
- Ostatnio robisz postępy. Kilka razy odezwałeś się i powoli są zauważalne reakcje z twojej strony. Cieszy nas to. - uśmiechnął się ciepło.
Poprawiłem głowę na poduszce i wsunąłem dłoń pod nią.
Brunet wstał i podchodził coraz bliżej mnie. Stanął przy łóżku i zaczął wyciągać jedną dłoń w moją stronę. Moje oczy otworzyły się szerzej a ciało odsunęło na drugi koniec mebla.
- Ehh... - westchnął i zabrał dłoń - Tak jak myślałem, dotyk nie wchodzi w grę. - zapisał coś w papierach i opuścił pomieszczenie.
~~TAEHYUNG~~
Wyszedłem z pokoju Jungkooka i pokierowałem się do gabinetu Lee noony. Jak zawsze był tam również Yoongi.
Rzuciłem dokumenty na biurko i opadłem na wygodną sofę.
- Myślicie że mogę wejść na kolejny etap leczenia? - spytałem pocierając skronie.
- Jestem za. - odpowiedziała Lee.
- Ja też. - pokiwał głową miętowo-włosy. - Wiesz... powinieneś podziękować Jiminowi.
- Ja? Za co? - spytałem zdziwiony, zaprzestając czynności.
- On od początku wszedł na drugi etap. I nie tylko w kwestii terapii, jeśli wiesz co mam na myśli. - mrugnął porozumiewawczo do mnie, uśmiechając się kącikiem ust.
- On nawet nie jest świadomy swoich uczuć. - zaśmiałem się pod nosem, pocierając jedną powiekę ze zmęczenia.
- Lee nie przeszkadza ci to że twój syn jest gejem? - spytał Yoongi.
- Nie, a czemuż to miało by? Jestem ordynatorem zakładu psychiatrycznego, nic mi już nie zdziwi. - zaśmialiśmy się.
~*~
Po pracy udałem się razem z Yu aby odwiedzić Jimina. Ciekawe jak się już czuje.
Kobieta wpuściła mnie do środka i od razu spytała czy chcę coś do picia.
- Em... herbatę . - odpowiedziałem ściągając kurtkę oraz szalik.
Powiesiłem ciuchy na wieszaku, do których również dołączyła moja czarna czapka.
- Pójdę do Jimina, zaraz wracam. - rzuciłem i szybko pobiegłem na schody.
Wchodziłem co trzy stopnie i w mgnieniu oka znalazłem się pod drzwiami rudzielca. Zapukałem w drzwi i wszedłem do środka. Chłopak siedział na łóżku pod kołdrą i wycinał coś a wokół niego porozrzucane były kolorowe papiery, bibuły, klej, taśma i inne cuda nie widy.
- Hej Jiminie! Co tam porabiasz? - podszedłem do niego z szerokim uśmiechem.
Wyrwał się ze skupienia i przeniósł wzrok na mnie. Gdy tylko rozpoznał moją osobę, odwzajemnił uśmiech.
- Cześć hyung! Właśnie robie świąteczne dekoracje dla...
- Dla Jungkooka? - przerwałem mu.
Na jego polikach wykwitły rumieńce a wzrok odbiegł od mojego.
- T-tak.
- Bardzo go lubisz, hm? - przysiadłem na brzegu łóżka, gdzie akurat było trochę wolnego miejsca i poczochrałem jego włosy.
- Tak.
Przez chwile panowała cisza. Widziałem że chce coś powiedzieć ale zastanawiał się nad czymś, więc nie przeszkadzałem mu w tym i cierpliwie czekałem.
- Tae? - odezwał się w końcu - Mógłbyś coś dla mnie zrobić?
- Oczywiście Jiminie. - uśmiechnąłem się kącikiem ust.
- Dokończ za mnie tego bałwana, prosze. - wskazał palcem na torbę leżącą na przeciwko łóżka, pod szafą.
Spojrzałem we wskazane miejsce.
- Dałem mu słowo że go dokończę. Miałem to zrobić dwa dni temu, ale mama by mnie zabiła gdybym wyszedł z domu. - powiedział smutno spoglądając na swoje dłonie.
- Nie ma sprawy, a Jungkook na pewno to zrozumie. - uśmiechnąłem się ciepło, pocieszająco chwytając jego dłoń i pocierając ją kciukiem.
- Dzięki Tae.
Super artykuł. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuń