niedziela, 27 marca 2016

Zaufasz mi? /Rozdział 3 - Nie masz prawa mnie tak nazywać!


Noc, godzina 5:17. Nie mogę spać, czasem mi się to zdarza. Podniosłem się do siadu rozglądając po pomieszczeniu. Długo się nie zastanawiałem i powędrowałem w stronę parapetu, który wyłożony był gąbką ukrytą pod miękkim, pomarańczowym materiałem. Na stronie, na której zawsze opieram się plecami o ścianę, leżą poduszki o podobnym kolorze, tyle że w różne wzorki. Jedna w pionowe białe paski a druga w symetryczne, równoległe, białe zygzaki. Usiadłem i oparłem głowę o zimną szybę. Nagle mój zwrok przykuły równo ułóżone na regale płyty i albumy. Westchnąłem i powróciłem do wpatrywania się na świat zewnętrzny. Puste ulice. Zapalone uliczne lampy. Światła w pomieszczeniach innych budynków. Co jakiś czas przejeżdżają samochody i inne pojazdy. Znów wpatrywałem się w regał. Chcesz żebym ci zaśpiewał MinYun? Dobrze. Przymknąłem swoje oczy i rozchyliłem usta. Wziąłem głęboki wdech i wydałem z siebie pierwsze słowa piosenki.

,,Kiedy nadchodzi noc, bez wątpienia
Przychodzi do mnie to uczucie
Z jakiegoś powodu czuję się urażony
Więc znowu próbuję do ciebie zadzwonić [...]" *

Machałem delikatnie głową w lewo i prawo. Czułem twoją obecność, jak siedzisz tuż przy mnie i uśmiechasz się w zachwycie, tak jak za pierwszym razem, gdy ci zaśpiewałem.

,,Jestem teraz sentymentalny
Tylko patrzę w sufit
Nawet jeśli rysuję po pustej przestrzeni, to nieważne
Jestem trochę sentymentalny
Dzisiaj mój mały pokój wydaje się być taki duży
Zbyt duży, żeby leżeć samemu" *

MinYun... co ja mam tu sam teraz robić. Błagam zabierz mnie do siebie. Chcę cię znów przytulić, dotknąć, usłyszeć, czuć.

,,Księżyc się ze mną wita
Ale dzisiaj nie cieszę się, kiedy go widzę
Jeśli potrząsnę głową, będę miał zawroty głowy
Nikogo przy mnie nie ma
Jestem zdołowany
Ale chcę się unieść tak wysoko, jak wysoko jest kosmos
Kto pozna moje serce?
Chcę umrzeć" *

Yun, w śnie powiedziałeś mi że mam ułożyć sobie życie z kimś innym. Przeprasza, nie zrobię tego. Nie potrafię.

,,Chcę być gwiazdą, unoszącą się na niebie
Wtedy, nawet jeśli nic nie będę robić
Będę sam z siebie lśnił światłem
Jak pociemniała noc, moje serce też jest ciemne
Jestem samotny, to niebezpieczne
Kto będzie wiedział?" *

Dlaczego mi ciebie zabrano... Po naszym pierwszym razie, po naszych wyznaniach, po naszym szczęściu. Niech cię oddadzą w końcu! Nie jestem cierpliwym człowiekiem.
Nawet nie spostrzegłem kiedy moje oczy zrobiły się wilgotne, następnie policzki a ciche szlochanie w rozpacz.
* - tekst piosenki Winner - Sentimental )


~~JIMIN~~

Przyszedłem dziś do szpitala cały podekscytowany! Mama mi powiedziała że ma coś ciekawego do pokazania, coś co jest związane z Jungkookiem. Wbiegłem do windy rzucając krótkie Witam! Do recepcjonistki. Wcisnąłem odpowiedni przycisk i zniecierpliwiony podskakiwałem delikatnie nie odrywając się od podłogi. Na reszcie! Drzwi się rozsunęły a ja wybiegłem jak poparzony. Stanąłem przed jasno brązowymi drzwiami ze złotą plakietką Ordynator Park YuLee. Zapukałem i bez czekania wszedłem do środka.
- Cześć mamo! Więc co chcesz mi pokazać? - usiadłem przed kobietą, która przeglądała coś w laptopie. Ściągnęła swoje okulary z nosa odkładając je na bok.
- Hej Jimine. - uśmiechnęła się ciepło. Kliknęła coś kilka razy i odwróciła laptop w moją stronę. - To ci chciałam pokazać. - Na ekranie pojawiło się nagranie z kamery w pokoju... Jungkooka! Siedział jak zawsze w tym samym miejscu. Przez chwile była cisza po czym usłyszałem TWÓJ GŁOS! Ty śpiewasz! I to całkiem dobrze jak na kogoś kto się nie odzywa. Wpatrywałem się w ciebie zafascynowany. - Wiedziałam że ci się spodoba. Spójrz na godzinę nagrania. - zrobiłem jak poleciła mi mama.
- O! 5:17, to było dzisiaj rano. - powróciłem wzrokiem do ciebie. Śpiew ustał. Zamienił się w płacz. Nie Jungkookie, błagam nie płacz. Spojrzałem na rodzicielkę zmartwionym wzrokiem.
- Nie martw się. Potem przyszła do niego pracownica dyżurująca i dała coś na uspokojenie oraz sen. - powiedziała zabierając ode mnie urządzenie.
- A czy... już z nim dobrze?
- Sam sprawdź. - posłała krótki uśmiech. Wstałem i udałem się piętro niżej do przyjaciela. Zapukałem i przekroczyłem próg.
- Cześć Jungkookie! - uśmiechnąłem się i usiadłem na fotelu. - Ach, nie boli cię tyłek od tego ciągłego siedzenia? - zaśmiałem się. Szatyn dalej wpatrywał się w widoki za oknem. - Wiesz Jungkookie, chciałbym z tobą porozmawiać, usłyszeć cię, twój śmiech. Mam nadzieję że to kiedyś nadejdzie. - nagle do pokoju wszedł Taehyung.
- O, witaj Jiminie. - zaprezentował swój kwadratowy uśmiech i usiadł na drugim fotelu.
- Cześć hyung.
- Słyszałeś już o wydarzeniu z rana? - uniósł jedną brew.
- Tak słyszałem a właśnie... - spojrzałem na chłopaka - Masz wspaniały głos Kookie. - nagle Jungkook zadziwił nas po raz kolejny dzisiejszego dnia. Gwałtownie spojrzał na mnie. Jego mimika i wzrok nic nie wyrażały.
- Nie masz prawa tak na mnie mówić! - krzyknął. Moje oczy rozszerzyły się a usta delikatnie rozchyliły. Taehyung przyglądał się wszystkiemu i notował bardzo szybko w nieukrywanym zdziwieniu.
- Kookie ja...
- Nie mów tak! - przerwał mi i odwrócił twarz do okna. Z jego oczu zaczęły lecieć łzy, jedna po drugiej a mimo to twarz nadal była kamienna. Po chwili zaczął szlochać a następnie płakać rzewnie.
- Przepraszam. Już nie nazwę cię tak, tylko błagam nie płacz! - zerwałem się z miejsca i podszedłem do niego. Chopak natychmiast zaczął się bronić od mojego dotyku. Chwyciłem jego nadgarstki chcąc spojrzeć mu w oczy. Zaczął krzyczeć na cały szpital.
- Niee! Puść! Zostaw! Nie! - szarpał się. Głowę miał odwróconą w lewą stronę a powieki, z których ciągle leciały łzy, mocno zaciśnięte.
- Jimin! Puść go! - podbiegł do mnie Taehyung i pociągnął za moje ręce. Co ja wyprawiam... Szybko puściłem Jungkooka i bezsilny upadłem przed nim na kolana.
- Przepraszam Jungkook! - teraz to moje oczy były wodospadem. Zraniłem go. Do pomieszczenia wbiegł Yoongi i natychmiast z pomocą Tae dał mu lek uspokajający. Szatyn stopniowo przestawał. Krzyki ucichły a łzy się zatrzymały. Oparł głowę o ścianę i zamknął oczy.
- Taehyung, pomóż mi go przenieść na łóżko. - powiedział miętowo włosy i Jungkook już leżał pod kołdrą. Odetchnęli razem ze zmęcznia. Podniosłem się z podłogi i usiadłem na fotelu.
- Przesadziłeś dzisiaj Jimin. - skarcili mnie.
- Ja... wiem ale ja nie chciałem! Gdy zobaczyłem jak płacze to... - nie mogłem dokończyć przez łzy cisnące mi się do oczu. - To całkowicie zapomniałem o tym że nikt go nie może dotknąć i tak jakoś wyszło. Ja na prawdę nie chciałem. - szepnąłem i schowałem twarz w dłoniach.
- Wiemy Jiminie ale teraz najlepiej będzie jak przez kilka dni nie będziesz go odwiedzał. Po tym incydencie na pewno nie będzie chciał nawet przebywać w tym samym pomieszczeni co ty. Boję się że nawet Yoongiemu nie pozwoli się dotknąć. - powiedział Tae.
- Dobrze, dam mu odpocząć przez te kilka dni.
- Jimin? - spojrzał na mnie Taehyung.
- Tak?
- A już nie ważne.

~~TAEHYUNG~~

Nie spytam go o to jeszcze. Niech sam się określi.

~~JUNGKOOK~~

Jak on mógł?! Najpierw nazwał mnie Kookie a potem dotknął mnie! Nie masz prawa tak mówić, Park Jimin! Tylko MinYun może... Tylko on.

~~JIMIN~~

Dzisiaj w nocy nie mogłem spać. Bałem się. A co jeśli już nigdy nie będę mógł go zobaczyć? A co jeśli znów będzie chciał coś sobie zrobić? Aaaach! Dlaczego tak mieszasz mi w głowie?!

~~*~~

Minęły dopiero trzy dni od incydentu. Właśnie siedzę w gabinecie mojej matki i oglądam nagranie z kamery w pokoju Jungkooka. Jestem zboczony? Co on ze mną wyprawia! Nagle usłyszałem pukanie do drzwi z głośnika laptopa. Ktoś wszedł do środka.
- Hej Jungkook. - przywitał się brunet i położył torbę na fotelu. Wpatrywałem się w ekran w skupieniu analizując tego kolesia. Jestem... zazdrosny? - Wybacz że mnie nie było przez dwa tygodnie. Miałem małe problemy ale nie martw się już wszystko w porządku. - przysiadł obok niego na parapecie i uśmiechnął się ciepło. - Ach... co ty widzisz w tym oknie. - zaśmiał się. - A właśnie! - wstał i podszedł do torby. Wyciągnął coś z niej i powrócił do Jungkookiego. - Spójrz, kupiłem ci kolejną płytę. Cieszysz się? - podszedł do regału i odstawił na jedną z pułek. - Na pewno. - szepnął. A więc stąd wzięła się ta kolekcja. - Dobrze Jungkook, widzę że masz tu dobrą opiekę i ładny pokój... - zaśmiał się rozglądając po pomieszczeniu - ...ale muszę już iść, wybacz. - chwycił swoją torbę i pokierował się do drzwi. - To trzymaj się braciszku! - i wyszedł. Braciszku? A więc to jego brat. Dlaczego mi ulżyło? Przeanalizowałem sytuację i postanowiłem że muszę z nim pogadać. Szybko pobiegłem do windy. Odczekałem kilka sekund ale się nie pojawiała, więc pobiegłem na schody. Wiem, jestem idiotą. Nie ma to jak biec po schodach z 4 piętra. Cały zdyszany w końcu dobiegłem na parter. Od razu rozglądałem się po pomieszczeniu w poszukiwaniu jego brata. Zapytałem się w recepcji czy nie widzieli tego mężczyzny. Jedna z pracownic powiedziała że przed chwilą opuścił budynek. Podziękowałem i wybiegłem na zewnątrz. Moja klatka piersiowa falowała w szybkim tempie. Jest! Idzie tam! Zignorowałem zmęczenie i znów pobiegłem.
- Hej przepraszam... - poklepałem go po ramieniu. Chłopak odwrócił się do mnie. Zauwarzyłem że jest wyższy ode mnie. Dziękuję losie. - To ty jesteś bratem Jungkooka, zgadza się?
- T-tak to ja, a o co chodzi. - popatrzył na mnie zdezorientowany.
- Chciałbym zadać kilka pytań.
- A pan jest....?
- Jestem Park Jimin, syn ordynatorki. Przyjaźnię się z lekarzem i psychiatrą Jungkooka. - to drugie powiedziałem aby zdobyć jego zaufanie. Hehe, opłaca się mieć przyjaciela psychiatrę.
- W takim razie, chodźmy do tej kawiarnii. - skazał na budynek na przeciwko. Kiwnąłem głową i pokierowaliśmy się do wyżej wymienionego miejsca. Usiedliśmy przy dwuosobowym stoliku i złożyliśmy zamówienie. Ja poprosiłem o ciasto krówkowe i gorącą czekoladę a brunet ciasto mandarynkowe i kawę.
- A więc, o co chodzi? - zaczął. - Tak w ogóle to mam na imię Jin.
- Miło mi. Chciałem dowiedzieć się czegoś więcej o Jungkooku. Wiesz... zaprzyjaźniłem się z nim i chciałbym wiedzieć inne rzeczy niż te z dokumentów. - oparłem się o oparcie krzesła.
- Czekaj, czekaj... zaprzyjaźniłeś? - spytał z niedowierzaniem.
- Tak a przynajmniej ja tak sądze. Lubie Jungkooka. - uśmiechnąłem się ciepło. Jin na moje słowa zaśmiał się radośnie.
- Rany!!! Jimin nawet nie wiesz jak się cieszę! - mówił z uśmiechem.
- No właśnie, a co się stało że twój brat jest... taki jak teraz? Wiem że stracił ukochaną osobę ale chcę znać szczegóły, jeśli mogę. - brunet spoważniał i myślał nad czymś chwilę.
- Tak, dobrze cię poinformowano. On stracił ukochanego...
- Ukochanego? Czyli Jungkook jest...? - przerwałem mu.
- Tak, jest homoseksualistą. - dlaczego się ucieszyłem w duchu? - Miał na imię MinYun. Byli ze sobą trzy lata. Wyglądali jak bliźniacy chociaż powoli zaczynali się różnić od siebie. Byli tacy zakochani i szczęśliwi. - uśmiechnął się pod nosem spoglądając na swoje dłonie, które swobodnie leżały na stoliku. - Najlepsze jest w tym wszystkim to że i jego rodzice jak i nasi akceptowali ich związek. Byli idealną parą, ciągle roześmiani, cieszyli się życiem. - czemu z słowa na słowo boli mnie bardziej? - Nie wiem czy chcesz ingerować w aż takie szczegóły ale... ale przeżyli swój pierwszy raz. - auć, to zabolało. - Pięc dni później potrąciła go ciężarówka. Dla Jungkooka był to ostateczny cios. Kochał go nad życie a tu takie nieszczęście. - pokręcił głową. - Wiesz... cieszę się że zakolegowałeś się z nim. Może uda ci się go naprawić. - spojrzał na mnie z nadzieją.
- Jak na razie tylko pogorszyłem sprawę. - spuściłem głowę w dół.
- Jak to?
- Ja... trzy dni temu nazwałem go Kookie i nagle spojrzał na mnie i krzyknął ,,Nie masz prawa mnie tak nazywać!" a potem się rozpłakał. Psychiatra jak na razie zakazał mi widywać Jungkooka.
- Żeczywiście, pogorszyłeś. Nikt nie może go nazwać Kookie. MinYun tak do niego mówił i teraz jest bardzo wyczulony na tą ksywkę. Pewnie zauważyłeś że nie daje się również dotknąć a zwłaszcza tej samej płci.
- Tak, to też pogorszyłem. - zrobiło mi się jeszcze bardziej głupio. - Po tym jak się rozpłakał, nie mogłem na to patrzeć i podszedłem do niego. Zapomniałem się trochę i chwyciłem jego nadgarstki aby spojrzał na mnie. Zaczął krzyczeć.
- Ach, to dlatego wyglądał inaczej niż zwykle. Są dwa wyjątki w jakich Jungkook pozwala się dotknąć.
- Jakie? - spojrzałem na niego zaciekawiony.
- Gdy chce się mu pomóc lub ci zaufa.


Zapraszam do komentowania! ^^

sobota, 26 marca 2016

Gang Siedmiu Wspaniałych /13.5


*Główna bohaterka*
Nie chciałam dłużej zawadzać i wyszłam z domu Yoongiego. Hoseok miał racje. Mogłam siedzieć cicho i nie wtrącać się. Nie zdawałam sobie sprawy że nie bez powodu mi groził. 
- _____! - już chciałam wychodzić z posesji ale głos Jungkooka mnie zatrzymał. Odwróciłam się w jego stronę.
- O co chodzi? - spytałam ze spuszczoną głową aby nie widział moich wilgotnych oczu. Ten nic nie odpowiedział przyciągnął mnie mocno do siebie i zamknął w szczelnym uścisku.
- Błagam nie płacz. - pogłaskał mnie po głowie. - To na prawdę nie twoja wina. Chciałaś mu pomóc. - zamknęłam na chwile oczy jednak nie wykonałam żadnego ruchu.
- Jungkook, przestań. - odepchnęłam go delikatnie od siebie - Dobrze wiesz że to moja wina a teraz już pójdę. - rzuciałam i opuściłam posesję. Szybkim krokiem ruszyłam na przystanek autobusowy. Będą mi wmawiać że to nie moja wina. No przecież widzę że to moja wina! Ślepa nie jestem! Po 15 minutach na przystanku staną autobus. Wsiadłam do niego i usiadłam na wolnym miejscu. Nagle otrzymałam wiadomość.
Od: KeShi
Hej _____! Gdzie jesteś? >o< Strasznie mi się nudzi :c
Od razu jej odpisałam.
Do: KeShi
Właśnie jadę autobusem do domu.
Od: KeShi
Aish.... przepraszam, zapomniałam. Jak tam było u Yoongiego? ^U^
Do: KeShi
Powiedzmy że... znów coś zjebałam.
Od: KeShi
Co? Jak to?
Do: KeShi
No normalnie. Opowiem ci jak wróce do domu. Nie mam siły tego wszystkiego pisać. Zadzwonie później. Pa!
~~*~~
Po 30 minutach byłam już w domu. Otworzyłam drzwi i przekroczyłam próg. Rodziców jeszcze nie było. Weszłam do salonu i rzuciłam wszystko na sofe. Sama opadłam bezwładnie na fotel. Chwyciłam telefon i zadzwoniłam do przyjaciółki.
- Hej KeShi. - mruknęłam.
- Hej _____! Opowiadaj co tam się stało? - powiedziała z ciekawością w głosie.
- Eh... - westchnęłam - Wczoraj poszłam do SoJu obgadać sprawę...
- SoJu? I co udało się? - przerwała mi.
- Nie. Uderzyła mnie w twarz, więc wyszłam. Zakończyłam naszą przyjaźń. 
- Jak to, uderzyła cię w twarz?! - krzyknęła do telefonu.
- No, tak to. Nie przerywaj. Kontynuując, wyszłam oburzona z jej domu i przechodziłam obok parku i patrze, chyba jakiś menel tam siedzi a się okazało że to Park. Chciałam mu pomóc, bo mówił że do domu nie ma co wracać w takim stanie a do przyjaciół żebym nie dzwoniła bo to pogorszy, więc co mogłam zrobić? Dobrze wiesz że jestem dobrodusznym człowiekiem. Wzięłam go do siebie.
- Uuuuuhuhu. 
- Nie uhuhaj mi tu, bo dziś rano po niego przyszedł jakiś facet w garniaku ale jak wychodzili to był cały i zdrowy. Poszłam do Yoongiego i tam przyszli chłopcy i Hoseok na mnie naskoczył że przeze mnie Jimin ma znów siniaki.
- Czekaj, czekaj. Facet w garniaku?
- Nooo... tak.
- Taki wysoki, brunet z lekkim zarostem na twarzy?
- Tak. Mam się bać?
- Kurwa...
- No co? To źle?
- Nawet nie wiesz jak bardzo... - urwała zdając sobie sprawę co właśnie powiedziała - Słuchaj kochana, to nie twoja wina, rozumiesz? Nie wiesz o problemach Jimina, chciałaś mu pomóc, to nic złego a teraz muszę kończyć. Na razie. - rozłączyła się. Mam dość. Znów coś przeze mnie. Pora z tym skończyć ale najpierw musze coś załatwić. Chwyciłam kurtkę i zaczęłam ubierać ją w biegu. Wyszłam z domu szybko zamykając dzrzwi i zbiegłam po schodach. Złapałam pierwszą lepszą taksówkę i wsiadłam do niej.

*W pokoju Yoongiego po wybiegnięciu Jungkooka*
- Hoseok, deklu! - zdzielił go po głowie Namjoon.
- Aishh.. - masował się po obolałym miejscu - No co?
- Czemu tak wybuchłeś! Nie mogłeś powiedzieć spokojnie? - karcił go Nam.
- No sory że Jimin znów dostał po ryju i tylko mi zależy a wy macie to w dupie bo uganiacie się za tą dziewuchą! - patrzył na każdego po kolei - Udajecie że się przejmujecie a macie to gdzieś! Uważacie Parka za rozwydrzonego bachora a wiecie co? Jimin taki nie jest! Myślicie że dla czego tak się zachowuje? Gdybyście sami byli adoptowani i wasz ojciec by znęcał się nad wami psyhicznie i fizycznie to jestem ciekaw jak wy byście odreagowywali to. Jesteście fałszywi, Jimin jest wam obojętny. Tylko ja staram się mu pomóc i go wspierać. - zaczął sapać ze zmęczenia. Wszyscy spojrzeli na niego z otwartymi oczam. Nagle do pokoju powrócił Jungkook.
- Hoseok... - zaczął - To nie prawda, nie mów tak źle o nas. - chwycił przyjaciela po obu stronach za ramiona i spojrzał mu w oczy - Zależy nam na Parku, nie mamy go gdzieś, jest naszym przyjacielem. - w oczach Junga pojawiły się łzy. 
- Kook ma racje. - Yoongi również umieścił dłoń na jego ramieniu - Fakt że może nie reagujemy jak ty ale to tylko dlatego że nie wiemy co mamy robić. Boli nas to że Jimina spotyka krzywda ale... my na prawdę nie wiemy co robić. - po chwili dołączyła do nich reszta chłopaków, tworząc okręg ze swoich ramion. Zwrócili głowy ku środkowi. 
- Przepraszamy że przez nas musiałeś się tak czuć Hoseokie. - powiedział w imieniu wszystkich Taehyung.
- To co, pomagamy Jiminowi? - spytał z cwaniackim uśmieszkiem Namjoon patrząc każdemu po kolei w oczy. Reszta podążyła w jego ślady patrząc na swoje twarze z wymownym wzrokiem.
- Do dzieła. - uśmiechnął się Jin.

*Główna bohaterka*
Wysiadłam pod dużym, eleganckim domem a może willą, nie ważne. Podbiegłam do bramy i zadzwoniłam domofonem.
- Tak słucham? - spytał pracownik.
- Dzień dobry, ja jestem _____ (imię i nazwisko) i przyszłam zobaczyć się z Park Jiminem, jestem jego koleżanką. - spanikowałam lekko, ponieważ nie przemyślałam całego planu.
- Niestety Panicz Jimin nie... - głos się urwał.
- Witaj dziecko a więc przyszłaś do Jimina? - w głośniczku rozbrzmiał kobiecy głos.
- T-tak. 
- Wchodź śmiało. - powiedziała po czym usłyszałam charakterystyczny dźwięk elektrycznego zamka w furtce. Popchnęłam metalową bramkę i weszłam szybkim krokiem do środka. Wbiegłam kilka schodków po czym zatrzymałam się przed dużymi, podwójnymi drzwiami. Zapukałam do środka. Otworzył mi pan w podeszłym wieku. Miał na sobie garnitur ale nie taki wytworny i szykowny, więc myślę że jest służącym. Gestem dłoni zaprosił mnie do środka. 
- Proszę za mną. - nakazał. Szliśmy przez obszerny, jasny korytarz. Skręciliśmy w lewą stronę przechodząc pod łukiem. Na sofie siedziała kobieta w formalnym stroju. Miała na sobie granatową marynarkę w cienkie, białe paski a do tego pasujące spodnie materiałowe ze zwężanymi nogawkami. Jej stopy zdobiły czarne, lakierkowe szpilki na bardzo chudym obcasie. Wyglądała bardzo gustownie.
- Witaj. Ty przyszłaś zobaczyć się z Jiminem, tak? - spytała podchodząc do mnie.
- Tak proszę pani. - przełknęłam ślinę. Kobieta uśmiechnęła się ciepło na moje słowa. Nie wiedziałam kim ona jest i jakie ma zamiary.
- Jak formalnie! Spokojnie nie zrobię ci krzywdy ani nic takiego, jestem mamą Jimina. - przecież Park mówił że nie ma rodziców.
- Przepraszam, ale ja na prawdę chcę porozmawiać z Jiminem, to ważne. - spojrzałam na nią nie pewnie. Przez chwile zatopiła wzrok w moich oczach.
- Rozumiem, chodź. - zniknęła za rogiem. Szybko ją dogoniłam i podążałam za nią. Weszliśmy po szerokich pozłacanych schodach z brązowymi akcentami. Minęliśmi kilka drzwi aż w końcu zatrzymaliśmy się przed jednymi z nich. Były Bardzo ciemnobrązowe z pozłacaną framugą. Kobieta zapukała do środka. Odczekała chwilę ale nikt nie odpowiadał. Spojrzała na mnie przelotnie po czym powtórzyła czynność.
- Jimin, to ja. Mogę wejść? - znów cisza. Westchnęła. - Poczekaj chwilę. - i bez zaproszenia weszła do środka zamykając za sobą drzwi.

*W pokoju Jimina*
W pokoju panował półmrok, tak jak zawsze. Okna ciągle były zasłonięte, dzień w dzień. Ta ciemność go uspokajała. Chłopak leżał na brzuchu w szarych spodniach dresowych i luźnej białej koszulce. Idealnie było widać jego obojczyki. Ręce zwisały swobodnie za łóżkiem.
- Jimin... koleżanka do ciebie przyszła. - stanęła przy łóżku spoglądając na tył głowy Jimina. - Mówiła że ma na imię _____. - przysiadła na meblu głaszcząc go po głowie. Dobrze wiedziała że chłopak nie spał. - Mam ją wpuścić? - odpowiedziała jej głucha cisza. Rudowłosy nawet się nie poruszył.
- Po co? - mruknął.
- Proszę? - zdziwiła się że jej odpowiedział. 
- Ehhh... nie ważne. - podniósł się na łokciach - Przyprowadź ją. - skinął głową na drzwi i opadł plecami na łóżko. Opiekunka uśmiechnęła się.

*Główna bohaterka*
Po 10 minutach czekania zza drzwi wyłoniła się mama Jimina.
- Możesz wejść. - powiedziała radośnie i odeszła. Nieśmiało przekroczyłam próg zamykając za sobą drzwi. Na łóżku leżał Park na plecach. Jedną nogę miał zgiętą w kolanie zaś druga był wyprostowana. Jedna ręka zakrywała oczy a druga luźno ułożona na pościeli. Wyglądał... ymm... seksownie? NIEEEEEEE. To przez ten półmrok.
- Po co przyszłaś? - zapytał lekko zachrypniętym głosem. Wzięłam głęboki wdech.
- Przeprosić, przyszłam przeprosić, a więc przepraszam. - skierowałam wzrok na podłogę.
- Przepraszasz? Za co? - podniósł się i oparł łokieć o kolano. Dłoń podpierała jego szczękę. 
- Za to że cierpisz. To przezemnie masz te siniaki. Nie powinnam się wtrącać. - w moich oczach zbierały się łzy - Mogłam... - Park szybko zerwał się z łóżka i przytkał swoją dłoń do moich ust nakazując abym nic nie mówiła.
- Nie musisz przepraszać. To ja zgodziłem się przyjąć twoją pomoc. Znałem konsekwencje swojego czynu. - zabrał rękę opuszczając ją wzdłuż swojego ciała. Spojrzałam na jego twarz. Na kości policzkowej widniał siniak i zadrapanie. Lewy polik był zaczerwieniony a dolna warga rozcięta po prawej stronie. 
- Bawi was robienie ze mnie idiotki? - spojrzałam mu w oczy zaś jego rozszerzyły się.
- Co? O czym ty mówisz?
- Ułomna nie jestem, przecież widzę że to moja wina. - chciałam dotknąć jego posiniaczonego policzka jednak w porę opamiętałam się i cofnęłam rękę.
- Zrób to. - powiedział cicho spuszczając lekko głowę w dół.
- Ale co? - spojrzałam na niego zdziwiona.
- Dotknij mnie. Prosze. - że co prosze? Co on właśnie powiedział? Podczas gdy ja biłam się z myślami moja ręka powędrowała na jego polik muskając go lekko kciukiem. Wtulił swoją twarz w moją dłoń. Trwaliśmy w tej pozycji przez kila minut. - Dziękuję. - szepnął i odciągnął moją kończynę od siebie. Moja twarz była cała czerwona. 
- N-nie ma sprawy. - wyjąkałam odwracając wzrok. Nagle drzwi do pokoju otworzyły się wpuszczając trochę światła a w progu stali uśmiechnięci chłopacy.
- Co ty tu robisz? - powiedzieli niemalże jednocześnie.
 - Powiedziałam co chciałam, więc pójdę już. - pokierowałam się do drzwi. Zanim wyszłam rzuciłam - Żegnajcie. - opuściłam jego dom i wróciłam do domu.

*Jimin*
Nie wiem dlaczego to powiedziałem ale nie żałuję niczego. To było przyjemne. Już zapomniałem jak to jest czuć ciepło innego człowieka. Ja... chyba... chyba się zakochałem. Rzuciłem się na łóżko twarzą w poduszkę. JIMIN IDIOTO! I tak nic z tego nie wyjdzie... Zapomniałem że chłopaki nadal są w moim pokoju.
- Jiminie! Nie załamuj się! - rzucił się na mnie Hoseok.
- Ach! - krzyknąłem z bólu. - To boli idioto!
- Wybacz. - powiedział z miną zbitego psiaka.
- Po co tu była _____? - zapytał Taehyung.
- Przeprosiła mnie, to wszystko. - postanowiłem być z nimi szczery.
- To jej ,,żegnajcie" zabrzmiało zbyt poważnie, nie sądzicie? - odparł Kook.

*Główna bohaterka*
Wróciłam do domu. Rodzice siedzieli w salonie popijając kawę i rozmawiając.
- O, już jesteś. - uśmiechnęła się rodzicielka.
- Tak. - usiadłam obok nich na sofie.
- Mamy dobre wieści! - powiedział radośnie tata - Dostałem nową ofertę pracy!
- O, to super tato! - zaśmiałam się - Czyli mogę liczyć na większe kieszonkowe?
- Oczywiście, mój nowy pracodawca to nie byle kto.
- A kim jest?
- Park KimSuk. (A/N: oczywiście zmyślone imie taty Jimina) 
- Co?! Jak to Park?!
- No tak to. Będę księgowym w jednym z ich hoteli. Zaoferowano mi całkiem sporą wypłatę, więc nie mogę przegapić takiej okazji.
- Tatoo.... - zaczęłam - Ja nie chce mieć już z nimi nic do czynienia. Skończyłam z tą znajomością.
- Coś się stało? - spytała mama.
- Po prostu miałam pomóc im szukać pewnej osoby i zrobiłam za dużo. - wstałam i ruszyłam stronę schodów - Nie wspominajcie o tych bogatych dzieciakach przy mnie. - i poszłam do swojego pokoju. 
Nie pasuje do ich świata.

poniedziałek, 21 marca 2016

Jest sens? :O


Witam,witam czytelników
Otóż zwracam się tu dowas z pytaniem: Czy ma sens publikowanie tutaj opowiadań, skoro wyświetlenia są ale komentarzy z opiniami już nie?
Przez to nie wiem czy wam się podoba, czy nie? Czy kontynuować dodawanie na bloga czy zostawić je na wattpadzie?

Mam nadzieję że chciaż pod tym postem wyrazicie swoje zdanie.
(Nawet Suga jest smutny, nie smuć Cukra)

Do następnego =T-T=

piątek, 18 marca 2016

Zaufasz mi? /2 - Cześć Jungkookie, jestem Jimin


Jak co dzień obudził mnie budzik w telefonie. Sięgnąłem po niego ręką i wyłączyłem znienawidzony alarm. Podniosłem się do siadu i przeczesałem dłonią swoje rude włosy. Podszedłem do szafy i wyjąłem z niej bieliznę, luźną czarną koszulkę i czarne spodnie. Ruszyłem do łazienki. Rzuciłem ciuchy na pralkę i zająłem się twarzą. Jak zwykle przemyłem ją i nałożyłem trochę kremu. Ogarnąłem fryzurę i założyłem ciuchy.  Zszedłem na dół gdzie czekała już na mnie mama z śniadaniem. Usiadłem przy blacie kuchennym.
- Dzień dobry mamo. - uśmiechnąłem się ciepło do rodzicielki, która kończyła nakładanie jedzenia na talerze.
- Ach, dzień dobry Jiminie. - podeszła do mnie i ucałowała w czoło.
- Mamoo... jestem już za duży na to. - wydąłem dolną wargę. 
- Nie marudź tylko jedz. - postawiła przede mną talerz, sama siadając na przeciwko mnie. Od razu zabrałem się za degustację.
- To na którą dzisiaj masz do pracy? - zapytałem z pełną buzią jak chomik.
- Na 9:00 ale i tak mogę cię podwieźć do szkoły. Nic się nie stanie jak przyjadę wcześniej i tak muszę papiery poukładać. - powiedziała po czym sama zabrała się za jedzenie. Rozmowa dalej się toczyła a śniadanie znikało z talerza.
- Dziękuję za posiłek. - wstałem i odłożyłem talerz do zmywarki. Wróciłem na piętro do swojego pokoju i wyciągnąłem z szafy czarną bluze wciąganą przez głowę z białym napisem PUMA. Założyłem ją jednocześnie ruszając jeszcze raz do łazienki. Umyłem zęby i spryskałem się ulubionymi perfumami. Chwyciłem plecak leżący przy komodzie i zbiegłem na dół. Mama już ubierała buty. Dołączyłem do niej. Zarzuciłem plecak na plecy i wyszłem za rodzicielką. Zamknęła drzwi na klucz po czym poszliśmy do garażu. Wsiedliśmy w samochód i odjechaliśmy. 
~~*~~
Po szkole jak zawsze udałem się do szpitala mojej mamy bo trochę do domu miałem. Dzisiaj było lekkie zamieszanie z tego co zaobserwowałem. Nagle zauważyłem spieszącą się gdzieś mamę.
- Mamo już jestem! - krzyknąłem nie zagłośno ale tak żeby mnie usłyszała no bo w końcu to szpital... psychiatryczny ale wciąż szpital. Gdy tylko mnie usłyszała odróciła się w moją stronę i podeszła do mnie.
- To dobrze Jiminie a teraz idź do mojego gabinetu. Z Taehyungiem i Yoongim teraz nie pogadasz bo przenieśli do nas nowego pacjenta i sprawdzają w jakim jest stanie. - powiedziała szybko.
- To dla tego takie zamieszanie. - powiedziałem rozglądając się po pomieszczeniu.
- Tak, no i na dodatek ledwo co do nas trafił a już była próba samobójcza. Dobra musze biec do nich bo i lekarze tam są i psycholodzy i ach... opowiem ci później. - ruszyła przed siebie znikając za rogiem. Westchnąłem i pokierowałem się w stronę windy. Wcisnąłem guzik i złapałem się za ramiączka od plecaka. Metalowe drzwi się rozsunęły. W środku nikogo nie było, więc bez wahania weszłem. Kliknąłem przycisk z napisem 4 piętro. Po 2-3 minutach byłem już na miejscu. Inni by pewnie pomyśleli że sam jestem jakiś chory skoro codziennie po szkole czakam na rodzicielkę w psychiatryku. Usiadłem w fotelu, w którym zazwyczaj moja mama siedzi. Przeciągnąłem się na nim. Wyjąłem telefon z kieszeni i zatraciłem się w grze.
~~*~~
Nagle do pomieszczenia weszli zmęczeni Taehyung, Yoongi oraz moja mama. Opadli na krzesła wzdychając. 
- Aż tak źle było? - schowałem telefon do kieszeni i zaśmiałem się.
- No trochę. - odpowiedział Yoongi. - Tak w ogóle to cześć Jimin.
- No właśnie, witaj Jiminie. - powiedział Tae uśmiechając się.
- Cześć, cześć. - odwzajemniłem uśmiech. - To... opowiadajcie. - wpatrywałem się w nich zaciekawiony. Zawsze gdy tu jestem czuje się jak w jakiejś grze. Pytanie czy typu horror czy fabularna a może kryminalna.
- No to tak... - zaczął Taehyung - Przenieśli do nas nowego pacjenta, bo poprzedni zakład psychiatryczny zamknięto. Nazywa się Jeon Jungkook i ma 17 lat...
- Co?! Taki młody i już w szpitalu? - przerwałem mu. 
- Tak, niestety. Z dokumentów, które otrzymaliśmy wynika że stracił w wypadku ukochaną osobę i wielokrotnie próbował popełnić samobójstwo oraz odciął się całkowicie od świata. Rodzice go dali do zakładu a potem urwali z nim kontakt. Został mu tylko brat. Najgorsze jest to że nie odzywa się do nikogo a nawet nie spogląda na ciebie jak się do niego mówi. Zero reakcji.
- To straszne... Przecież jak tak dalej pójdzie to zapomni jak się mówi.
- Jego brat mówił że czasem śpiewa ale jeszcze tego nie zaobserwowaliśmy. Co się dziwić, dziś o 8:00 go przywieźli.
- Śpiewa? - zdziwiłem się.
- Tak.
- To nie jest jeszcze tak źle. - spojrzałem na zegarek - 16:14.
- To co Jiminie, idziemy po kawe i jakieś ciacho? - spytał Yoongi.
- Pewnie, chodźmy. - wstałem i wyszliśmy razem z budynku. Na przeciwko znajduje się kawiarenka, więc daleko nie musimy chodzić. Często zamawiają tu ciasta i torty dla pacjentów a nawet przychodzą tu ze swoimi opiekunami. Oczywiście to już zależy od stanu pacjenta. Złożyliśmy zamówienie i usiedliśmy czekając na nie. Po 5 minutach było już gotowe. Chwyciłem papierową torbę z ciastem a Yoongi wziął kawę. Wróciliśmy do szpitala. Wysiedliśmy na 4 piętrze i wkroczyliśmy do gabinetu ordynatora. 
- O, nikogo nie ma. - powiedział miętowo włosy. Odstawiliśmy napój i słodycze na biurko.
- Patrz napisali karteczkę. - chwyciłem papierek i przeczytałem na głos - Poszliśmy do nowego pacjenta.
- Pójdę zobaczyć jak tam rany Jungkooka w końcu jestem jego lekarzem. Idziesz młody? - spojrzał na mnie.
- Ja? A nie spłoszę go? - dzięki nim poznałem się trochę na psycholgii.
- Wiesz... gorzej już chyba nie będzie. - przytaknąłem i wyszliśmy z pomieszczenia. Pojechaliśmy windą na piętro niżej. Staneliśmy pod drzwiami z numerkiem 14. Na tabliczce było wygrawerowane imię Jeon Jungkook. Szczerze? Byłem ciekawy jak wygląda, jaki jest. Przyjaciel zapukał i weszliśmy do środka. Taehyung z moją matką zwrócili na nas uwagę. Od razu wzrokiem wyszukałem chłopaka. Siedział na parapecie, który został poszerzony drewnianą konstrukcją. Miał proste, ciemne włosy, drobne, delikatnie rozchylone różowiutkie usteczka i czekoladowe oczy a skórę miał śnieżno białą. Wyglądał niewinnie jak malutkie dziecko. Na sobie miał białą koszulkę na krótki rękaw oraz szare spodnie dresowe. Był w samych skarpetkach. Wpatrywał się pusto w świat za oknem. Jedyne co robił to oddychał i mrugał. Yoongi powoli podchodził do niego dłonią pokazując abym został tam gdzie jestem. Przysiadłem więc na fotelu obok Taehyunga, który notował stan chłopaka. 
- Cześć Jungkook, chcę zobaczyć twoje rany, czy już nie krwawią. - podszedł do niego pewnie ale i ostrożnie by go nie spłoszyć. - Mam nadzieję że już cię nie boli. - delikatnie przysiadł na przeciwko niego na brzegu parapetu i powoli sięgał do jego nadgarstka. W końcu dotarł do kończyny opuszkami palców. Nawet nie zdążył jej chwycić a Jungkook od razy przyciągnął dłoń do klatki piersiowej i podkulił kolana. Najciekawsze było to że nawet na niego nie spojrzał. 
- Jungkook nie za bardzo akceptuje jaki kolwiek konakt z mężczyznami. Tylko jego brat coś tam może. Kobietom też nie pozwala na bliskość ale mniej. - szepnął Tae. 
- Jungkook chcę obejrzeć twoją rękę, to wszystko. - powiedział spokojnie - Zmienię ci opatrunek i dam ci spokój. Zgoda? - Yoongi wpatrywał się w niego z ciepłym uśmiechem na ustach. Przechylił głowę chcąc uchwycić z nim kontakt wzrokowy, jednak na marne. Szatyn nie pewnie zaczął odsówać od siebie rękę wyciągając ją w stronę Mina. 
- Yoongi, czy ja... mogę podejść? - spytałem z nadzieją w oczach. - Stanę za twoimi placami. - prosiłem.
- Podejdź Jimin. - odpowiedział Taehyung.
- Na prawdę hyung? Mogę?
- Tak. - kiwnął twierdząco głową. Wstałem z fotela i powolnym tempem ruszyłem w stronę tej dwójki. Moja mama odeszła ustępując mi miejsca.
- Im mniej osób go osacza tym lepiej. - powiedziała mijając mnie. Yoongi w tym czasie zdjął mu opatrunek i przemył ranę wodą utlenioną na co szarpnął lekko ręką.
- Spokojnie Jungkook, zaraz przestanie. - uspokoił go Yoongi głaszcząc kciukiem jego dłoń. Stanąłem za miętusem i ugiąłem lekko kolana aby się zniżyć.
- Cześć Jungkookie, jestem Jimin. Jeśli ci to nie przeszkadza będę nazywał cię Jungkookie a ty mnie możesz po imieniu albo Jiminie a może ChimChim jak wolisz. - uśmiechnąłem się moim eyesmile. Nagle chłopak spojrzał na mnie. Słyszałem jak Taehyung wstrzymuje oddech i zapisuje coś szybko. Nasze spojrzenia się skrzyżowały. Myślałem że trwało to wieczność. Jego twarz nic nie mówiła. Wzrokiem obleciał moją postać i wrócił spojrzeniem do poprzedniego miejsca. Yoongi bandarzował nadgarstek.
- Myślę że chciał zapamiętać twoją osobę, tylko nie mogę ci powiedzieć czy w pozytywny czy negatywny sposób. - mówił Taehyung patrząc w notatki.
- To i tak postęp. - powiedziała mama.
- Dobra, tyle mi notatek starczy. - poprawił swoje okulary i wstał udając się do drzwi. Ordynatorka poszła w jego ślady i wyszli z pokoju. Yoongi skończył zakładać opatrunek i schował lekarstwa do średniej wielkości walizeczki. Odszedł od Jungkooka i opadł na fotel wzdychając.
- Możesz z nim jeszcze chwile pogadać i wyjdziemy. Za dużo wrażeń miał na dzisiaj. - wyciągnął telefon i zaczął coś w nim robić. Powróciłem wzrokiem do chłopaka, który dalej trwał w tej pozycji. 
- Jungkookie, jak chcesz to mogę cię codziennie odwiedzać. I tak jestem tu co dzień. Zawsze po południu. - nie chciałem mu mówić że zawsze po szkole bo przecież on nie może już do niej chodzić - To, widzimy się jutro. - wstałem i ruszyłem do drzwi. Hyung zauważył moje działania i zerwał się z fotela zabierając ze sobą apteczkę. Opuściliśmy jego pokój.
 ~~ JUNGKOOK ~~
Trafiłem tu o 8:00. Nadażyła się idealna okazja aby dołączyć do MinYuna. Dlaczego ty mnie pilnujesz! Nie chcesz abyśmy byli razem? Musiałeś kazać temu Taehyungowi przyjść w tedy do mnie. Musiałeś?!
Jakiś chłopak w miętowych włosach mnie ocucił i opatrzył. Potem zaprowadzili mnie do pokoju, który od teraz jest moim. 
Potem znów ktoś przyszedł. Jakaś pani, która mówi że jest ordynatorką i Taehyung, który mówił że od teraz jest moim psychologiem. Zadawali mi pytania, licząc na odpowiedź. Nagle wszedł Yoongi, który został moim lekarzem i jakiś chłopak. Przedstawił się jako Jimin. Miał rude włosy i pełne usta. Może i był fajny a może i nie, nie wiem. Nie dbam o to. Powiedział że będzie mnie odwiedzał codziennie. Czemu nie zostawią mnie w spokoju ze swoimi myślami?

MinYun, błagam...

Wróć...