Nie chciałam dłużej zawadzać i wyszłam z domu Yoongiego. Hoseok miał racje. Mogłam siedzieć cicho i nie wtrącać się. Nie zdawałam sobie sprawy że nie bez powodu mi groził.
- _____! - już chciałam wychodzić z posesji ale głos Jungkooka mnie zatrzymał. Odwróciłam się w jego stronę.
- O co chodzi? - spytałam ze spuszczoną głową aby nie widział moich wilgotnych oczu. Ten nic nie odpowiedział przyciągnął mnie mocno do siebie i zamknął w szczelnym uścisku.
- Błagam nie płacz. - pogłaskał mnie po głowie. - To na prawdę nie twoja wina. Chciałaś mu pomóc. - zamknęłam na chwile oczy jednak nie wykonałam żadnego ruchu.
- Jungkook, przestań. - odepchnęłam go delikatnie od siebie - Dobrze wiesz że to moja wina a teraz już pójdę. - rzuciałam i opuściłam posesję. Szybkim krokiem ruszyłam na przystanek autobusowy. Będą mi wmawiać że to nie moja wina. No przecież widzę że to moja wina! Ślepa nie jestem! Po 15 minutach na przystanku staną autobus. Wsiadłam do niego i usiadłam na wolnym miejscu. Nagle otrzymałam wiadomość.
Od: KeShi
Hej _____! Gdzie jesteś? >o< Strasznie mi się nudzi :c
Od razu jej odpisałam.
Do: KeShi
Właśnie jadę autobusem do domu.
Od: KeShi
Aish.... przepraszam, zapomniałam. Jak tam było u Yoongiego? ^U^
Do: KeShi
Powiedzmy że... znów coś zjebałam.
Od: KeShi
Co? Jak to?
Do: KeShi
No normalnie. Opowiem ci jak wróce do domu. Nie mam siły tego wszystkiego pisać. Zadzwonie później. Pa!
~~*~~
Po 30 minutach byłam już w domu. Otworzyłam drzwi i przekroczyłam próg. Rodziców jeszcze nie było. Weszłam do salonu i rzuciłam wszystko na sofe. Sama opadłam bezwładnie na fotel. Chwyciłam telefon i zadzwoniłam do przyjaciółki.
- Hej KeShi. - mruknęłam.
- Hej _____! Opowiadaj co tam się stało? - powiedziała z ciekawością w głosie.
- Eh... - westchnęłam - Wczoraj poszłam do SoJu obgadać sprawę...
- SoJu? I co udało się? - przerwała mi.
- Nie. Uderzyła mnie w twarz, więc wyszłam. Zakończyłam naszą przyjaźń.
- Jak to, uderzyła cię w twarz?! - krzyknęła do telefonu.
- No, tak to. Nie przerywaj. Kontynuując, wyszłam oburzona z jej domu i przechodziłam obok parku i patrze, chyba jakiś menel tam siedzi a się okazało że to Park. Chciałam mu pomóc, bo mówił że do domu nie ma co wracać w takim stanie a do przyjaciół żebym nie dzwoniła bo to pogorszy, więc co mogłam zrobić? Dobrze wiesz że jestem dobrodusznym człowiekiem. Wzięłam go do siebie.
- Uuuuuhuhu.
- Nie uhuhaj mi tu, bo dziś rano po niego przyszedł jakiś facet w garniaku ale jak wychodzili to był cały i zdrowy. Poszłam do Yoongiego i tam przyszli chłopcy i Hoseok na mnie naskoczył że przeze mnie Jimin ma znów siniaki.
- Czekaj, czekaj. Facet w garniaku?
- Nooo... tak.
- Taki wysoki, brunet z lekkim zarostem na twarzy?
- Tak. Mam się bać?
- Kurwa...
- No co? To źle?
- Nawet nie wiesz jak bardzo... - urwała zdając sobie sprawę co właśnie powiedziała - Słuchaj kochana, to nie twoja wina, rozumiesz? Nie wiesz o problemach Jimina, chciałaś mu pomóc, to nic złego a teraz muszę kończyć. Na razie. - rozłączyła się. Mam dość. Znów coś przeze mnie. Pora z tym skończyć ale najpierw musze coś załatwić. Chwyciłam kurtkę i zaczęłam ubierać ją w biegu. Wyszłam z domu szybko zamykając dzrzwi i zbiegłam po schodach. Złapałam pierwszą lepszą taksówkę i wsiadłam do niej.
*W pokoju Yoongiego po wybiegnięciu Jungkooka*
- Hoseok, deklu! - zdzielił go po głowie Namjoon.
- Aishh.. - masował się po obolałym miejscu - No co?
- Czemu tak wybuchłeś! Nie mogłeś powiedzieć spokojnie? - karcił go Nam.
- No sory że Jimin znów dostał po ryju i tylko mi zależy a wy macie to w dupie bo uganiacie się za tą dziewuchą! - patrzył na każdego po kolei - Udajecie że się przejmujecie a macie to gdzieś! Uważacie Parka za rozwydrzonego bachora a wiecie co? Jimin taki nie jest! Myślicie że dla czego tak się zachowuje? Gdybyście sami byli adoptowani i wasz ojciec by znęcał się nad wami psyhicznie i fizycznie to jestem ciekaw jak wy byście odreagowywali to. Jesteście fałszywi, Jimin jest wam obojętny. Tylko ja staram się mu pomóc i go wspierać. - zaczął sapać ze zmęczenia. Wszyscy spojrzeli na niego z otwartymi oczam. Nagle do pokoju powrócił Jungkook.
- Hoseok... - zaczął - To nie prawda, nie mów tak źle o nas. - chwycił przyjaciela po obu stronach za ramiona i spojrzał mu w oczy - Zależy nam na Parku, nie mamy go gdzieś, jest naszym przyjacielem. - w oczach Junga pojawiły się łzy.
- Kook ma racje. - Yoongi również umieścił dłoń na jego ramieniu - Fakt że może nie reagujemy jak ty ale to tylko dlatego że nie wiemy co mamy robić. Boli nas to że Jimina spotyka krzywda ale... my na prawdę nie wiemy co robić. - po chwili dołączyła do nich reszta chłopaków, tworząc okręg ze swoich ramion. Zwrócili głowy ku środkowi.
- Przepraszamy że przez nas musiałeś się tak czuć Hoseokie. - powiedział w imieniu wszystkich Taehyung.
- To co, pomagamy Jiminowi? - spytał z cwaniackim uśmieszkiem Namjoon patrząc każdemu po kolei w oczy. Reszta podążyła w jego ślady patrząc na swoje twarze z wymownym wzrokiem.
- Do dzieła. - uśmiechnął się Jin.
*Główna bohaterka*
Wysiadłam pod dużym, eleganckim domem a może willą, nie ważne. Podbiegłam do bramy i zadzwoniłam domofonem.
- Tak słucham? - spytał pracownik.
- Dzień dobry, ja jestem _____ (imię i nazwisko) i przyszłam zobaczyć się z Park Jiminem, jestem jego koleżanką. - spanikowałam lekko, ponieważ nie przemyślałam całego planu.
- Niestety Panicz Jimin nie... - głos się urwał.
- Witaj dziecko a więc przyszłaś do Jimina? - w głośniczku rozbrzmiał kobiecy głos.
- T-tak.
- Wchodź śmiało. - powiedziała po czym usłyszałam charakterystyczny dźwięk elektrycznego zamka w furtce. Popchnęłam metalową bramkę i weszłam szybkim krokiem do środka. Wbiegłam kilka schodków po czym zatrzymałam się przed dużymi, podwójnymi drzwiami. Zapukałam do środka. Otworzył mi pan w podeszłym wieku. Miał na sobie garnitur ale nie taki wytworny i szykowny, więc myślę że jest służącym. Gestem dłoni zaprosił mnie do środka.
- Proszę za mną. - nakazał. Szliśmy przez obszerny, jasny korytarz. Skręciliśmy w lewą stronę przechodząc pod łukiem. Na sofie siedziała kobieta w formalnym stroju. Miała na sobie granatową marynarkę w cienkie, białe paski a do tego pasujące spodnie materiałowe ze zwężanymi nogawkami. Jej stopy zdobiły czarne, lakierkowe szpilki na bardzo chudym obcasie. Wyglądała bardzo gustownie.
- Witaj. Ty przyszłaś zobaczyć się z Jiminem, tak? - spytała podchodząc do mnie.
- Tak proszę pani. - przełknęłam ślinę. Kobieta uśmiechnęła się ciepło na moje słowa. Nie wiedziałam kim ona jest i jakie ma zamiary.
- Jak formalnie! Spokojnie nie zrobię ci krzywdy ani nic takiego, jestem mamą Jimina. - przecież Park mówił że nie ma rodziców.
- Przepraszam, ale ja na prawdę chcę porozmawiać z Jiminem, to ważne. - spojrzałam na nią nie pewnie. Przez chwile zatopiła wzrok w moich oczach.
- Rozumiem, chodź. - zniknęła za rogiem. Szybko ją dogoniłam i podążałam za nią. Weszliśmy po szerokich pozłacanych schodach z brązowymi akcentami. Minęliśmi kilka drzwi aż w końcu zatrzymaliśmy się przed jednymi z nich. Były Bardzo ciemnobrązowe z pozłacaną framugą. Kobieta zapukała do środka. Odczekała chwilę ale nikt nie odpowiadał. Spojrzała na mnie przelotnie po czym powtórzyła czynność.
- Jimin, to ja. Mogę wejść? - znów cisza. Westchnęła. - Poczekaj chwilę. - i bez zaproszenia weszła do środka zamykając za sobą drzwi.
*W pokoju Jimina*
W pokoju panował półmrok, tak jak zawsze. Okna ciągle były zasłonięte, dzień w dzień. Ta ciemność go uspokajała. Chłopak leżał na brzuchu w szarych spodniach dresowych i luźnej białej koszulce. Idealnie było widać jego obojczyki. Ręce zwisały swobodnie za łóżkiem.
- Jimin... koleżanka do ciebie przyszła. - stanęła przy łóżku spoglądając na tył głowy Jimina. - Mówiła że ma na imię _____. - przysiadła na meblu głaszcząc go po głowie. Dobrze wiedziała że chłopak nie spał. - Mam ją wpuścić? - odpowiedziała jej głucha cisza. Rudowłosy nawet się nie poruszył.
- Po co? - mruknął.
- Proszę? - zdziwiła się że jej odpowiedział.
- Ehhh... nie ważne. - podniósł się na łokciach - Przyprowadź ją. - skinął głową na drzwi i opadł plecami na łóżko. Opiekunka uśmiechnęła się.
*Główna bohaterka*
Po 10 minutach czekania zza drzwi wyłoniła się mama Jimina.
- Możesz wejść. - powiedziała radośnie i odeszła. Nieśmiało przekroczyłam próg zamykając za sobą drzwi. Na łóżku leżał Park na plecach. Jedną nogę miał zgiętą w kolanie zaś druga był wyprostowana. Jedna ręka zakrywała oczy a druga luźno ułożona na pościeli. Wyglądał... ymm... seksownie? NIEEEEEEE. To przez ten półmrok.
- Po co przyszłaś? - zapytał lekko zachrypniętym głosem. Wzięłam głęboki wdech.
- Przeprosić, przyszłam przeprosić, a więc przepraszam. - skierowałam wzrok na podłogę.
- Przepraszasz? Za co? - podniósł się i oparł łokieć o kolano. Dłoń podpierała jego szczękę.
- Za to że cierpisz. To przezemnie masz te siniaki. Nie powinnam się wtrącać. - w moich oczach zbierały się łzy - Mogłam... - Park szybko zerwał się z łóżka i przytkał swoją dłoń do moich ust nakazując abym nic nie mówiła.
- Nie musisz przepraszać. To ja zgodziłem się przyjąć twoją pomoc. Znałem konsekwencje swojego czynu. - zabrał rękę opuszczając ją wzdłuż swojego ciała. Spojrzałam na jego twarz. Na kości policzkowej widniał siniak i zadrapanie. Lewy polik był zaczerwieniony a dolna warga rozcięta po prawej stronie.
- Bawi was robienie ze mnie idiotki? - spojrzałam mu w oczy zaś jego rozszerzyły się.
- Co? O czym ty mówisz?
- Ułomna nie jestem, przecież widzę że to moja wina. - chciałam dotknąć jego posiniaczonego policzka jednak w porę opamiętałam się i cofnęłam rękę.
- Zrób to. - powiedział cicho spuszczając lekko głowę w dół.
- Ale co? - spojrzałam na niego zdziwiona.
- Dotknij mnie. Prosze. - że co prosze? Co on właśnie powiedział? Podczas gdy ja biłam się z myślami moja ręka powędrowała na jego polik muskając go lekko kciukiem. Wtulił swoją twarz w moją dłoń. Trwaliśmy w tej pozycji przez kila minut. - Dziękuję. - szepnął i odciągnął moją kończynę od siebie. Moja twarz była cała czerwona.
- N-nie ma sprawy. - wyjąkałam odwracając wzrok. Nagle drzwi do pokoju otworzyły się wpuszczając trochę światła a w progu stali uśmiechnięci chłopacy.
- Co ty tu robisz? - powiedzieli niemalże jednocześnie.
- Powiedziałam co chciałam, więc pójdę już. - pokierowałam się do drzwi. Zanim wyszłam rzuciłam - Żegnajcie. - opuściłam jego dom i wróciłam do domu.
*Jimin*
Nie wiem dlaczego to powiedziałem ale nie żałuję niczego. To było przyjemne. Już zapomniałem jak to jest czuć ciepło innego człowieka. Ja... chyba... chyba się zakochałem. Rzuciłem się na łóżko twarzą w poduszkę. JIMIN IDIOTO! I tak nic z tego nie wyjdzie... Zapomniałem że chłopaki nadal są w moim pokoju.
- Jiminie! Nie załamuj się! - rzucił się na mnie Hoseok.
- Ach! - krzyknąłem z bólu. - To boli idioto!
- Wybacz. - powiedział z miną zbitego psiaka.
- Po co tu była _____? - zapytał Taehyung.
- Przeprosiła mnie, to wszystko. - postanowiłem być z nimi szczery.
- To jej ,,żegnajcie" zabrzmiało zbyt poważnie, nie sądzicie? - odparł Kook.
*Główna bohaterka*
Wróciłam do domu. Rodzice siedzieli w salonie popijając kawę i rozmawiając.
- O, już jesteś. - uśmiechnęła się rodzicielka.
- Tak. - usiadłam obok nich na sofie.
- Mamy dobre wieści! - powiedział radośnie tata - Dostałem nową ofertę pracy!
- O, to super tato! - zaśmiałam się - Czyli mogę liczyć na większe kieszonkowe?
- Oczywiście, mój nowy pracodawca to nie byle kto.
- A kim jest?
- Park KimSuk. (A/N: oczywiście zmyślone imie taty Jimina)
- Co?! Jak to Park?!
- No tak to. Będę księgowym w jednym z ich hoteli. Zaoferowano mi całkiem sporą wypłatę, więc nie mogę przegapić takiej okazji.
- Tatoo.... - zaczęłam - Ja nie chce mieć już z nimi nic do czynienia. Skończyłam z tą znajomością.
- Coś się stało? - spytała mama.
- Po prostu miałam pomóc im szukać pewnej osoby i zrobiłam za dużo. - wstałam i ruszyłam stronę schodów - Nie wspominajcie o tych bogatych dzieciakach przy mnie. - i poszłam do swojego pokoju.
Nie pasuje do ich świata.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz