czwartek, 17 marca 2016

Zaufasz mi? /1- Jak mogłeś...


Lato. Słońce świeci, wszyscy chodzą na krótki rękaw, można jechać na plaże, cieszyć się z życia i zajadać zimnymi deserami. Właśnie z MinYunem wróciliśmy z takowej plaży. Cieszyliśmy się jak małe dzieci z nowej zabawki. Weszliśmy do mojego domu z uśmiechami na twarzy.
- Och, już wróciliście chłopcy? - zapytała mama wychylając się zza rogu kuchni.
- Tak, już jesteśmy. - usiedliśmy przy blacie kuchennym szczerząc się jak głupi do sera.
- Co wy tacy weseli? - zaśmiała się nakładając nam obiad na talerze.
- Po prostu dobrze się bawiliśmy. - odpowiedziałem.
- Tak? A co takiego robiliście? - postawiła przed nami naczynia z posiłkiem i usiadła na przeciwko nas.
- Yun chciał mnie wystraszyć zachodząc od tyłu i prawie by mu się to udało gdy by nie fakt że to nie byłem ja tylko jakiś inny koleś, który od tyłu wyglądał jak ja. - zaczęliśmy się śmiać.
- Ach... na prawdę ten facet nie miał poczucia humoru! Ani dystansu! Chciał dzwonić po policję za to że go molestuje. A potem gdy siedzieliśmy ktoś do mnie krzyknął ,,Ey zboczeniec! Grasz w siatke?" - dopowiedział MinYun.
- I gdy wracaliśmy jakieś dzieci przed nami uciekały krzycząc że klony je gonią i że jesteśmy kosmitami. - chwyciłem pałeczki i zacząłem jeść. Tak, to prawda. Razem z Minem wyglądamy podobnie. Obaj mamy czarne proste włosy, jesteśmy tego samego wzrostu i wieku. 
- To na prawde udany dzień mieliście! - zaśmiała się rodzicielka. Po chwili życzyła nam smacznego i odeszła do salonu zostawiając nas samych. Dokończyliśmy posiłek uśmiechając się do siebie co jakiś czas. Odłożyliśmy naczynia do zmywarki i ruszyliśmy do mojego pokoju. Usiedliśmy na łóżku opierając się plecami o ścianę. Wtuliliśmy się w siebie.
- Kookiś? - zaczął Yun.
- Mhmm... - mruknąłem w jego ramię.
- Kto w naszym związku dominuje? - zaśmiał się szeroko. Zarumieniłem się i również zaśmiałem.
- No nie wiem, nie wiem. - powiedziałem teatralnie i rzuciłem się na chłopaka powalając go na plecy. Chwyciłem jego nadgarstki i przygwoździłem je nad jego głową. - Możemy to sprawdzić. - mruknąłem mu niemalże w usta. W jego głębokich oczach pojawiły się iskierki, które tak kocham. Przybliżyłem swoją twarz do jego. Specjalnie nic nie robiłem. Czekałem aż sięgnie swojego limitu i sam zainicjuje pocałunek. Nagle drzwi do pokoju otworzyły się a w nich stanęła moja mama.
- Omo! Przepraszam że przeszkadzam ale chciałam ci powiedzieć że razem z tatą wychodzimy i wrócimy późno. - oderwałem się od chłopaka i usiedliśmi po turecku. Moja mama wiedziała o naszym związku, więc nie zdziwiło jej to. Razem z tatą w pełni akceptowali nas.
- Ciocia znowu robi grila? - zaśmiałem się.
- Tak. Przynieść ci coś? - stała oparta o framugę a drugą dłoń nadal miała zaciśniętą na klamce. 
- Szaszłyka! - uśmiechnąłem się, jak to mój chłopak określa, słodko.
- Dobrze, nie ma sprawy. - już miała wychodzić ale zatrzymałem ją.
- Mamo?
- Tak? - odwróciła się do mnie.
- Czy Yun może dzisiaj u mnie nocować? - spojrzałem na nią z nadzieją w oczach, co ją rozczula. Uśmiechnęła się jednoznacznie. Co ta kobieta ma w głowie!
- Oczywiście, nie mam nic przeciwko. To my już idziemy, jakby co to zamknę drzwi frontowe na patent więc nie musicie się martwić. Miłej zabawy chłopaki. - i wyszła.
- Który to już raz nas widziała w dziwnej pozycji? - zaśmiał się Yun.
- Nie wiem, nie licze od setnego. - zaśmiałem się. Moja mama wiele razy weszła do mojego pokoju w nieodpowiednim momencie. Mimo że robimy z Yunem jednoznaczne rzeczy, jeszcze nie zrobiliśmy TEGO. Zawsze takie sytuacje kończyły się na tuleniu i pocałunkach. Nie spieszy nam się. - To na czym skończyliśmy? - powróciliśmy do poprzedniej pozycji. 
- Na dominacji. - złapał mnie za biodra i zamienił miejscami tak że teraz to on był na górze. Wpił się w moje usta. Były to delikatne motyle pocałunki, które zmieniały się w coraz bardziej namiętne. Dłońmi błądził po moim ciele. Oderwał się od moich warg i pszyssał swoje do mojej szyi. Jęknąłem cichutko. Znaczył mokre szlaczki na mojej skórze, delikatnie ją przygryzając. Chwycił końce mojej koszulki i podciągnął do góry. Nie opierałem się i moja górna odzież wylądowała gdzieś na podłodze. Powrócił do dopieszczania mojej skóry. Zjęchał językiem na mój tors, zajmując się najwrażliwszymi miejscami. 
- Ach, Yun! - mój oddech stał się nierównomierny. Moje dłonie zaciskały się z rozkoszy na pościeli. Chwyciłem jego koszulkę i pociągnąłem. Zrozumiał moje intencje i sam ściągnął ją z siebie odrzucając gdzieś na bok. Uśmiechnąłem się do niego co odwzajemnił i ucałował moje wargi.
- Kookiś? - spojrzał mi w oczy.
- Tak?
- Chcesz tego? - pogładził mój policzek z troską.
- Z tobą zawsze. - uśmiechnąłem się ciepło.
- Ale nie chce ci zrobić krzywdy, nic nie mamy. 
- Sięgnij do tej szuflady. - skinąłem głową na mebel. Wstał i wyjął z niej średniej wielkości buteleczkę.
- Kookiś, skąd ty masz takie rzeczy?! - spytał spoglądając to na buteleczkę to na mnie.
- Kiedyś to musiało nastąpić. - wskoczył z powrotem na łóżko i złączył nasze usta. Jego dłonie powędrowały do moich spodenek. Zsunął je na moje uda po czym dołączyły do reszty odzieży. Zawstydziłem się. Rękoma starałem się zasłonić swoje krocze, które potrzebowało teraz jego uwagi. 
- Nie Kookiś. - chwycił moje nadgarstki i przycisnął do pościeli. Splótł nasze palce. - Mnie nie musisz się wstydzić. - wzrokiem badał każdy zakamarek mojego ciała. - Jesteś piękny. - szepnął. Moje poliki paliły bardziej niż ogień. Chwycił swoje spodenki, które podzieliły los reszty ubrań. Powrócił do dopieszczania mojego torsu, jednocześnie pozbywając się ze mnie ostatniej części garderoby. Językiem zjeżdżał coraz niżej aż dotarł do mojej męskości. Spojrzał mi w oczy owiewając mojego penisa ciepłym powietrzem. Jego wargi zacisnęły się na główce a z moich ust wydobył się słodki jęk rozkoszy. Nie wachał się dłużej i pochłonął całą moją długość. Wplotłem moje smukłe palce w jego włosy, pojękując z zamkniętymi powiekami. Dopieszczał mnie językiem najlepiej jak potrafił. Wiłem się po pościeli co jakiś czas wyginając się w łuk. Poruszał głową coraz szybciej dając mi jeszcze więcej rozkoszy. Nie wiele mi było trzeba do spełnienia. Po kilku ruchach głową doszłem z jego imieniem na ustach. Podniósł się przełykając lepką substancję a następnie ucałował moje usta. 
- Dziękuję. - szepnąłem. Przysiadł na moich udach. Odkręcił buteleczkę i wylał zawartość na swoje palce. Spojrzał niepewnie na mnie czekając na moje przyzwolenie. Kiwnąłem twierdząco głową. Wsunął powoli jednego we mnie. Zaciśnięcie. Ból. Krzyk. Łzy. Bolało ale wiedziałem, że przestanie, musiało. Chłopak widząc moją reakcję natychmiast wpił się w moje wargi a jego śliski mięsień wdarł się do mojej buzi. 
- Nie zaciskaj się tak Kookiś, bo będzie gorzej. - pogłaskał mój policzek. Poruszał trochę palcem we mnie i dołożył drugiego. Tym razem mniej bolało. Zaczął rozciągać mnie a ja odczuwałem coraz więcej przyjemności aż w końcu pragnąłem więcej. Pragnąłem jego dotyku, poczuć go całego. Moje jęki rozkoszy dały mu znak że jestem już gotowy. Zwilżył swojego członka i przybliżył do mojego wejścia. - Teraz może zaboleć ale spokojnie. - kiwnąłem głową twierdząco, oddychając głęboko. Na początku wsunął główkę a mimo to ból był nie do zniesienia. Po moim policzku spłynęła łza. Yun spojrzał na mnie z troską i złączył nasze wargi w namiętnym pocałunku. Jedną ręką chwycił moje biodro, delikatnie je masując a drugą chwycił mojego członka, dopieszczając go, oczywiście z umiarem abym nie doszedł zbyt szybko. Podczas tych działań wsunął się we mnie do końca. Chwilę odczekał aż się przyzwyczaję po czym wysunął się delikatnie i wbił we mnie. 
- Yun! - jęknąłem. Chłopak zrobił tak jeszcze kilka razy a moje ciało przechodziły spazmy przyjemności. Nasze jęki tworzyły muzykę, do której tańczyły nasze ciała. - Y-Yun ja... 
- Wiem Kookiś, ja też. - spojrzał mi głęboko w oczy po czym znów wpił się w moje wargi. Do tańca dołączyły się równierz nasze języki. Fale gorąca uderzały moje ciało a zwłaszcza w podbrzuszu. W końcu doznania skumulowały się w jednym miejscu i doznałem błogiego uczucia. MinYun opadł obok mnie na łóżko przykrywając nas kołdrą. - Kocham cię Jungkook. - ucałował moje czoło i przyciągnął mnie do siebie.
- Też cię kocham MinYun. - wtuliłem się w jego tors.
~~*~~
Pięć dni później otrzymałem telefon, który zrujnował moje życie. Yun odszedł, zmarł. Jego mama powiedziała że jechał do mnie rowerem. Był podekscytowany, bo w końcu uzbierał pieniądze aby zabrać mnie gdzieś. Nikt nie wie dokąd. Tylko on wie lecz już nikomu nie powie. Jakiś pijany kierowca go potrącił. 
W dniu jego pogrzebu padał deszcz. Nawet świat za nim płakał, płakał razem z nami. Stałem z parasolem wpatrując się w miejsce pochówku. Nie wiedziałem nawet kiedy ceremonia się skończyła. Po prostu stałem z nadzieją że on zaraz wyjdzie, wyjdzie i stanie przedemną z uśmiechem. Przecież musi! Musi...
...Nie zrobił tego. Poczułem czyjąś rękę na ramieniu. To był jego tata.
- Kochałeś go mocno jak my wszyscy. - zamilkł na chwilę - W szpitalu, gdy się obudził, kazał ci przekazać że cię bardzo mocno kocha. Powiedział że jak wyjdzie to zabierze cię we wspaniałe miejsce. Był pewny że będziesz szczęśliwy. Gdy to mówił, uśmiech nie schodził mu z twarzy. - znów zrobił przerwę - Ale trzy godziny później... odszedł od nas. - nie wytrzymałem i zaniosłem się płaczem. W ręku ściskałem pierścionek, który dał mi w prezencie na pierwszą rocznicę. Był srebrny z wygrawerowanym jego imieniem oraz datą pierwszego spotkania. Moja mama podeszła do mnie i kierowała mną do samochodu.
- Chodź synku, pora wracać. 
- Wracać do czego? - stałem bezsilnie. Kobieta przytuliła mnie a ja rozpłakałem się na dobre. Z resztą nie pierwszy raz w ostatnim czasie. 

~~*~~
Z dnia na dzień stawałem się słabszy. Ciągle siedziałem w pokoju na łóżku wylewając morze łez, nic nie jadłem, nie piłem, nie chodziłem do szkoły. Byłem powietrzem.
Pewnej nocy przyśnił mi się mój ukochany. Leżeliśmy razem na kocu na łące, podziwiając chmury.
- Kookiś? - podniósł się na łokciach.
- Tak? - spojrzałem na niego. Był uśmiechnięty jak zawsze.
- Prosze, nie płacz już. - spojrzał na mnie z troską - Ja zawsze z tobą będę, zawsze będę cię kochać. - pogładził mój policzek - Wiem, to dla ciebie trudne ale... ułóż sobie życie z kimś innym Kookiś. Tak będzie najlepiej. Zrób to dla mnie, dla nas... Prosze. - i sen się urwał a on odszedł na zawsze.
Spełniłem obietnicę i już więcej nie zapłakałem. Nie mogłem. Tylko czy spełnie drugą.
Kilka razy próbowałem dołączyć do mojego ukochanego lecz bez skutku. Zawsze znajdywał mnie któryś z rodziców. On nade mną czówał i ja to wiedziałem. 
Pięć miesięcy później rodzice wysłali mnie do szpitala psychiatrycznego. Sami nie wytrzymywali psychicznie. Bali się o mnie. Mama nie spała po nocach a tato chował wszystkie możliwe rzeczy, którymi mogę sobie coś zobić. Kontakty z rodzicami stawały się coraz słabsze. Najpierw MinYun a teraz oni.
W ośrodku zajęli się mną lekarze oraz psycholodzy. Nikomu nie pozwalałem się do mnie zbliżyć a zwłaszcza tej samej płci. Chcieli zabrać mi obrączkę. Nie pozwoliłem im na to. Noszę ją na palcu wspominając nasz związek.
Z bliskich został mi tylko Jin. Odwiedza mnie kiedy tylko może, ponieważ ciężko pracuje. A propo mojego brata, to właśnie przyszedł.
- Cześć Jungkook. - uśmiechnął się ciepło i usiadł na fotelu na przeciwko mojego łóżka. Ja jak zwykle siedziałem na parapecie w piżamie i obserwowałem świat. - Jak się dzisiaj czujesz Kookie? - spytał tak jakbym miał zamiar mu odpowiedzieć.
Jak zawsze Jin. - pomyślałem. Chłopak westchnął ciężko. 
- Kupiłem ci nowy album twojego ulubionego wokalisty. Mam nadzieję że ci się spodoba. - nie spojrzałem na niego. Milczenie i nie reagowanie stało się moją codziennością. Podciągnąłem kolana pod brodę i objąłem je rękoma a głowę oparłę o szybę. Była zimna, jak na zimę przystało. - Położę go na półkę obok innych. - ten wokalista był ulubionym piosenkarzem MinYuna. Całymi dniami mógł wychwalać jego piękny głos. Raz nawet odważyłem się zaśpiewać dla niego jego jedną piosenkę. Powiedział że mam piękny głos i gdybym rozpoczął karierę wokalisty, to na pewno bym go przewyższył. Czasem zdarza mi się zanucić a nawet zaśpiewać jego piosenkę, co lekarze uznawają za postęp. 
Dziękuję Jin. - znów mówię do wszystkich w myślach.
- Spieszę się na drugą zmianę, więc będę już iść. Na razie Kookie. - spojrzał na mnie ostatni raz i wyszedł.
Nie obwiniam go o nic. To dzięki niemu poznałem Yuna. 
Pamiętam ten dzień. Miałem w tedy 15 lat tak jak i ty z resztą. Było lato i razem z bratem wybraliśmy się na plażę. Graliśmy w siatkówkę i nagle Jin źle odbił piłkę a ta poleciała gdzieś w bok trafiając jakiegoś chłopca. Podbiegłem do niego i spytałem czy wszystko w porządku. Gdy spojrzał na mnie, myślałem że się rozpłynę. Jego uśmiech uzależniał. Po chwili podszedł do nas Jin, aby przeprosić za zaistniałą sytuację.
- Emm.. przepraszam bardzo ale który z was to Jungkook? - spytał drapiąc się po karku. W tedy byliśmy jeszcze bardziej do siebie podobni. 
- To ja, hyung! - zezłościłem się i wydąłem dolną wargę. Ty zaśmiałeś się promiennie.
- Hahahahahaha! Jungkookie, jesteś taki uroczy! - zmiętosiłeś moje poliki. Zawstydziłeś mnie w tedy bardzo ale jednocześnie ucieszyły mnie twoje słowa. Gdyby Jin nie trafił go w tedy piłką, nie wiem co bym teraz robił. Pewnie nadal byłbym singlem i nie wiedział co to miłość. Pokazałeś mi najpiękniejsze uczucie na świecie. Dziękuję.

Yun... jak mogłeś mnie zostawić...

Kocham cię przecież. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz